Podczas składania przednich lamp pod atrapkę, złożyłem też lampy otwierane. Chwilę poczekały na swoją kolej.



Jak już miałem przygotowane miejsce na stole warsztatowym, to zdjąłem cały przód. Trzeba w ten otwór teraz włożyć lampę... Przygotowałem plastikowe "łożyska" mechanizmu lamp, wkadane w laminat. Od środka ktoś kiedyś nawalił tam szpachli, którą musiałem usunąć. Od środka te plastiki zabezpieczone są oringami.



W plastikowej obudowie lampy mam umieszczoną lampę z jej "oczodołem". Od dołu przymocowany jest element usztywniający (ten czarny), który również służy za element trzymający lampę w pozycji otwartej. Ocynkowana rura jest osią obrotu lampy w laminacie. Wszystko jest regulowane - otwory w częściach są dużo większe niż śruby. Póki co składam to wszystko mniej więcej pośrodku regulacji.



Lampę wkładam na miejsce i wsuwam w otwory oś, na której wszystko jest zawieszone. Teraz lekko dokręcam śruby.



Sprawdzam jak to pasuje do siebie i naciągam odpowiednio. Po naciągnięciu dokręciłem śruby. A i tak po złożeniu całości jeszcze trzeba będzie to poprawić :).



Korzystając ze zdjętego przodu przymierzyłem kratkę wlotową powietrza do wentylacji. Przykleiłem ją do podwozia we właściwym miejscu.



Potem maskę założyłem na samochód i odrysowałem sobie znaczki referencyjne jak się ma kratka do maski. Znowu musiałem zdjąć maskę. Sama maska jest dość lekka, ale lampy swoje ważą i zakładanie i zdejmowanie maski jest już wymagającym wysiłku zajęciem. A jeszcze kilkanaście razy to będę musiał robić, zanim wszystko będzie gotowe...



W każdym razie tył maski podparłem klockami drewnianymi, żeby leżał poziomo z przodem. Na klockach położyłem kratkę i ustawiłem ją w takiej samej pozycji, w jakiej odrysowałem sobie znaczki jak leżało to na samochodzie. Po uniesieniu maski położyłem tam masę klejącą i docisnąłem to do siebie, żeby się porządnie skleiło.



Pierwszy raz mogłem otworzyć lampy! Tu jeszcze ręką :).



Niestety lewą lampę musiałem jeszcze raz zdjąć, bo trzeba przy niej dołożyć kilka części do mechanizmu otwierania.



W kilku miejscach są takie sprytne tulejki łożyskujące dźwignie na ich osiach obrotu.



Wygląda to prosto, ale na zdjęciach z rozkładania wszystko jest brudne i zapyziałe i ciężko się było dopatrzeć jak to ma być poskładane. Ta sprężyna trzyma mechanizm w pozycjach otwartej i zamkniętej.



Włożyłem to z powrotem na miejsce.



Potem założyłem (z Wojtkiem, był akurat w garażu pomóc) maskę na miejsce. Aha, zapomnieliśmy o blaszkach pod maską... Zdjęliśmy więc znowu laminat i przymocowałem blaszki. Są nitowane, tak, jak były oryginalnie. Pełnią one funkcję rynien - woda z przedniej szyby spływa na podszybie, stamtąd na boki do odpływu widocznego na zdjęciu. Żeby woda nie ciekła po słupku A i nie powodowała korozji są właśnie zamocowane te blaszki. Nie muszą być zielone, bo nawet ich nie będzie widać, ale były srebrne i się załapały na lakierowanie przy okazji.



Teraz znowu można było założyć laminat na podwozie. Zaczęliśmy powoli spinać to w całość - na razie tylko luźno dokręcając śruby, bo się zaraz mogło okazać, że trzeba zdjąć jeszcze raz :). Tu widać przykręcony wspornik laminatu z zamkiem maski. Obok nowe rurki do spryskiwaczy szyby.



Krótki powrót do rozkładania. Przy mechanizmie lamp jest taki włącznik krańcowy.



Dźwignia, która prowadzi od mechanizmu lamp do kabiny, służy do ręcznej obsługi mechanizmu.



Przy mocowaniu do mechanizmu lampy jest przykręcona taka mała blaszka.



Całość oczywiście rozkręciłem i później odnowiłem.



Tu już po odnowieniu, podczas składania. Blaszka służy do włączania tego stycznika - włącza on i wyłącza światła, w zależności od tego, czy lampy są otwarte. To jest jedyny włącznik świateł mijania, w kabinie nie ma żadnego oddzielnego. Samo otwarcie świateł powoduje ich włączenie. Widać tu też poskładany mechanizm otwierania, akurat w pozycji otwartej.



Pierwszy raz od początku remontu samochód ma oczka :). Wygląda sympatycznie.



I wszystko działa jak trzeba!