Podczas robienia tych "grubych" tematów, zostało sporo drobiazgów do dokończenia. Na przykład podczas wkładania deski rozdzielczej zobaczyłem, że popielniczka kwalifikuje się do odświeżenia.
Rozkręciłem ją więc od razu na części.
Po pewnym czasie coś wysyłałem do cynkowania, więc dorzuciłem tam i popielniczkę. Tu już po złożeniu.
No i tablice rejestracyjne. Jakoś trzeba je było przymocować tylna była przykręcona w plastikowej ramce (A FU!), a przednia zamocowana była poprzez rurę odpływową od zlewu na srytytki do przodu samochodu. W trakcie lakierowania wszysttkie nadplanowe otwory poprosiłem, żeby zostały zaklejone, żeby zacząć od czystego nadwozia. No i jesteśmy tu teraz, z tablicami do przyczepienia... Zaczynam od wyciętych laserem blaszek z nierdzewki o grubości 2mm. Mam tego całą stertę i niespodziewanie szybko to znika, bo kto to zobaczy to chce takie coś mieć. Blacha ma wymiar tablicy i służy do jej usztywnienia. Otwory... w każdym przypadku mam inny pomysł, więc są wiercone już w zależności od okoliczności. Tu mam 6 otworów, na wylot przez blachę i tablicę. Dwa pośrodku od razu zanitowałem. Zewnętrzne będą jeszcze mocowały te dwa płaskowniki widoczne poniżej.
Płaskowniki są przykręcone do nadwozia śrubami zderzaka, włożone pomiędzy zderzak a laminat. Całość jest sztywna i prawie niewidoczna. W razie przywalenia w coś twardego to i tak szkoda nadwozia, ale tablica zgina się na wspornikach, a nie gnie się sama, bo jest usztywniona blachą.
Ponieważ ten przód trochę lata luźno na samochodzie, zwłaszcza przez to, że jest dużo cięższy z przodu, bo obciążają go lampy, to muszę go trochę zamocować. Tu są podejrzanie pasujące otwory...
Kupiłem nowe spinki, bo stare były już mocno zgnite.
I przykręciłem to, na razie luźno. Będę jeszcze potrzebował dostępu do komory silnika.
Żeby nie walały się po garażu i nie zajmowały miejsca, założę też wstępnie drzwi. Na razie samą konstrukcję, bo nie chcę ryzykować zarysowania na poszyciach.
Po przykręceniu zawiasów wstępnie to wszystko wyregulowałem, żeby drzwi o nic nie zawadzały. Wyregulowałem też zatrzask zamka na słupku B, żeby drzwi normalnie się zamykały. Dokładną regulację wykonam dopiero po założeniu poszyć.
Naprawdę zaczyna to przypominać samochód :).
A skoro tak, to trzeba to teraz rozłożyć. To oczywiście nastąpiło nieco później. Tu jednak widać, że płaskowniki stanowiące atrapę chłodnicy są już ułożone poprawnie - najdłuższy jest na górze i jest prosty.
Potrzebowałem dostać się do chłodnicy. Na ten króciec nakłada się rurkę idącą do zbiorniczka wyrównawczego. Sęk w tym, że ktoś kiedyś dawno temu obciął ten króciec. Tuż za chłodnicą jest w tym miejscu alternator i rurka musi go dość ostro ominąć. W tej chwili tak nie jest.
Dlatego przygotowałem zestaw relokacji rurki chłodzenia, dedykowany do Saaba Sonetta. Dostępny w wybranych marketach budowlanych. Będzie dobrze :).
Przylutowałem to solidnie.
I zamaskowałem naprawę. Teraz nikt się nie dowie. Potem poskładałem wszystko z powrotem i rurka już ładnie omija alternator.
Wróćmy do tablic rejestracyjnych. Do tej pory nie miałem nic z kwadratową tablicą, więc musiałem chwilę poczekać na wycięcie laserm nowych blach pasujących pod tą tablicę. Potem wytoczyłem z plastiku cztery dystanse o skrupulatnie wyliczonych wymiarach.
Przykleiłem taśmą tablicę rejestracyjną (z drugiej strony) i wywierciłem cztery otworki, przez które przynituję tablicę do blachy.
Potem nastąpiło mierzenie gdzie jest środek samochodu :).
Odznaczyłem odpowiednie otwory w karoserii i wywierciłem w niej otwory. Od środka włożyłem śruby mocujące, a na nie wytoczone dystanse.
W blasze wstawiłem nitonakrętki. Na tą stronę przyjdzie tablica rejestracyjna.
A tą stroną będzie to skierowane w stronę karoserii. W dystansach są nawiercone szersze otwory od tej strony, żeby weszły w nie nitonakrętki. Tu już przynitowałem tablicę rejestracyjną.
Potem można przykręcić całość przygotowanymi wcześniej śrubami. Od zewnątrz nie widać w ogóle tych mocowań, tylko małe nity trzymające tablicę.
Ponieważ to była ostatnia rzecz, do której potrzebowałem mieć dostęp od środka samochodu, mogłem już zamknąć bagażnik. Włożyłem na miejsce wygłuszenie, czyli oryginalną wełnę mineralną. Miałem ją nawet wymienić, ale postawiłem na oryginalność :).
Pod podłogą bagażnika jest akumulator i koło zapasowe.
Potem odmalowana deska, stanowiąca podłogę bagażnika.
A na nią nowa wykładzina.
I widok od strony kabiny. Bagażnik wygląda zjawiskowo.
Przykręciłem też szybę tylną, stanowiącą zamknięcie bagażnika. Nowa uszczelka otworu jest ciut grubsza, bo nie jest wygnieciona. Póki co boję się zamknąć bagażnik :).
Inną sprawą, któą trzeba się było zająć, były kapselki felg aluminiowych. Widać, że swoje już przeszły i nie wyglądają za dobrze... :/. Wstyd to zakładać.
Na szczęście tematu dorobienia nowych podjął się kolega, który robił tu też blacharkę. Wytoczył stempel do prasy i cisnął dzielnie :). Pierwsze testy wypadły pomyślnie.
Można było zatem podejść do tematu z rozmachem.
Ponieważ felgi były kiedyś polakierowane proszkowo, kapselki też musiały zostać pomalowane, tak, żeby pasowały. Pomalowane były tylko z zewnątrz, żeby nie pasowały na felgę za ciasno. Wyszło idealnie.
A tu by się przydała wykładzina. Hola, hola, nie tak szybko (Yosemite) Sam!
Najpierw trzeba przyczepić blaszki usztywniające przewód akumulatora, czy rurki hamulcowe. W innych, niż oryginalne miejscach, ale za to tam, gdzie potrzebne. Przykręciłem też już dźwignię zmiany biegów do podłogi, po jej wyregulowaniu.
Włożyłem teraz na miejsce nowe dykty (znowu wycięte przez właściciela, dostanie ode mnie za to dyplom młodszego wyrzynarza).
Wojtek przywiózł też wyprane i doczyszczone fotele. Tapicer zrobił mu nowe paski do przesuwanej poduszki pod lędźwia. Zapytałem dla żartu, który jest lewy, na co Wojtek wpadł w zakłopotanie, bo pomieszał :). Wtedy ja pokazałem mu sztuczkę, że oba są takie same i pasują zamiennie :). Wybrałem jednak lewy po mocniej wytartej od wsiadania lewej krawędzi.
Włożyłem fotele na miejsce. Robi się tu jakoś tak... przytulnie.
Może tak będzie lepiej widać. Jest też wykładzina z przodu, ale zaraz i tak muszę ją wyjąć.
Bo do włożenia została jeszcze osłona mechanizmu zmiany biegów. Ten kawałek wykładziny też jet nowy. Klejenie sztywnej wykładziny w tak wygięty kształt było niełatwe :).
Przyłożyłem osłonę na miejsce i wrzuciłęm wsteczny bieg, bo w nim jest najdalej jak się da wyciągnięta dźwignia zmiany biegów. Wtedy znalazłem na plastiku ślady spinek mocujących i próbowałem wywiercić w podłodze otwory na wkręty... i trafiłem na oryginalne otwory, które akurat miały zostać nie zaspawane :). Czyli wszystko trafiło na swoje oryginalne miejsce.
Przednia część wnętrza jest też już prawie gotowa. Został mi tylko kabelek do lewego głośnika w drzwiach i będę mógł przykleić ostatni panel wykładziny przed drzwiami.
Rozkręciłem ją więc od razu na części.
Po pewnym czasie coś wysyłałem do cynkowania, więc dorzuciłem tam i popielniczkę. Tu już po złożeniu.
No i tablice rejestracyjne. Jakoś trzeba je było przymocować tylna była przykręcona w plastikowej ramce (A FU!), a przednia zamocowana była poprzez rurę odpływową od zlewu na srytytki do przodu samochodu. W trakcie lakierowania wszysttkie nadplanowe otwory poprosiłem, żeby zostały zaklejone, żeby zacząć od czystego nadwozia. No i jesteśmy tu teraz, z tablicami do przyczepienia... Zaczynam od wyciętych laserem blaszek z nierdzewki o grubości 2mm. Mam tego całą stertę i niespodziewanie szybko to znika, bo kto to zobaczy to chce takie coś mieć. Blacha ma wymiar tablicy i służy do jej usztywnienia. Otwory... w każdym przypadku mam inny pomysł, więc są wiercone już w zależności od okoliczności. Tu mam 6 otworów, na wylot przez blachę i tablicę. Dwa pośrodku od razu zanitowałem. Zewnętrzne będą jeszcze mocowały te dwa płaskowniki widoczne poniżej.
Płaskowniki są przykręcone do nadwozia śrubami zderzaka, włożone pomiędzy zderzak a laminat. Całość jest sztywna i prawie niewidoczna. W razie przywalenia w coś twardego to i tak szkoda nadwozia, ale tablica zgina się na wspornikach, a nie gnie się sama, bo jest usztywniona blachą.
Ponieważ ten przód trochę lata luźno na samochodzie, zwłaszcza przez to, że jest dużo cięższy z przodu, bo obciążają go lampy, to muszę go trochę zamocować. Tu są podejrzanie pasujące otwory...
Kupiłem nowe spinki, bo stare były już mocno zgnite.
I przykręciłem to, na razie luźno. Będę jeszcze potrzebował dostępu do komory silnika.
Żeby nie walały się po garażu i nie zajmowały miejsca, założę też wstępnie drzwi. Na razie samą konstrukcję, bo nie chcę ryzykować zarysowania na poszyciach.
Po przykręceniu zawiasów wstępnie to wszystko wyregulowałem, żeby drzwi o nic nie zawadzały. Wyregulowałem też zatrzask zamka na słupku B, żeby drzwi normalnie się zamykały. Dokładną regulację wykonam dopiero po założeniu poszyć.
Naprawdę zaczyna to przypominać samochód :).
A skoro tak, to trzeba to teraz rozłożyć. To oczywiście nastąpiło nieco później. Tu jednak widać, że płaskowniki stanowiące atrapę chłodnicy są już ułożone poprawnie - najdłuższy jest na górze i jest prosty.
Potrzebowałem dostać się do chłodnicy. Na ten króciec nakłada się rurkę idącą do zbiorniczka wyrównawczego. Sęk w tym, że ktoś kiedyś dawno temu obciął ten króciec. Tuż za chłodnicą jest w tym miejscu alternator i rurka musi go dość ostro ominąć. W tej chwili tak nie jest.
Dlatego przygotowałem zestaw relokacji rurki chłodzenia, dedykowany do Saaba Sonetta. Dostępny w wybranych marketach budowlanych. Będzie dobrze :).
Przylutowałem to solidnie.
I zamaskowałem naprawę. Teraz nikt się nie dowie. Potem poskładałem wszystko z powrotem i rurka już ładnie omija alternator.
Wróćmy do tablic rejestracyjnych. Do tej pory nie miałem nic z kwadratową tablicą, więc musiałem chwilę poczekać na wycięcie laserm nowych blach pasujących pod tą tablicę. Potem wytoczyłem z plastiku cztery dystanse o skrupulatnie wyliczonych wymiarach.
Przykleiłem taśmą tablicę rejestracyjną (z drugiej strony) i wywierciłem cztery otworki, przez które przynituję tablicę do blachy.
Potem nastąpiło mierzenie gdzie jest środek samochodu :).
Odznaczyłem odpowiednie otwory w karoserii i wywierciłem w niej otwory. Od środka włożyłem śruby mocujące, a na nie wytoczone dystanse.
W blasze wstawiłem nitonakrętki. Na tą stronę przyjdzie tablica rejestracyjna.
A tą stroną będzie to skierowane w stronę karoserii. W dystansach są nawiercone szersze otwory od tej strony, żeby weszły w nie nitonakrętki. Tu już przynitowałem tablicę rejestracyjną.
Potem można przykręcić całość przygotowanymi wcześniej śrubami. Od zewnątrz nie widać w ogóle tych mocowań, tylko małe nity trzymające tablicę.
Ponieważ to była ostatnia rzecz, do której potrzebowałem mieć dostęp od środka samochodu, mogłem już zamknąć bagażnik. Włożyłem na miejsce wygłuszenie, czyli oryginalną wełnę mineralną. Miałem ją nawet wymienić, ale postawiłem na oryginalność :).
Pod podłogą bagażnika jest akumulator i koło zapasowe.
Potem odmalowana deska, stanowiąca podłogę bagażnika.
A na nią nowa wykładzina.
I widok od strony kabiny. Bagażnik wygląda zjawiskowo.
Przykręciłem też szybę tylną, stanowiącą zamknięcie bagażnika. Nowa uszczelka otworu jest ciut grubsza, bo nie jest wygnieciona. Póki co boję się zamknąć bagażnik :).
Inną sprawą, któą trzeba się było zająć, były kapselki felg aluminiowych. Widać, że swoje już przeszły i nie wyglądają za dobrze... :/. Wstyd to zakładać.
Na szczęście tematu dorobienia nowych podjął się kolega, który robił tu też blacharkę. Wytoczył stempel do prasy i cisnął dzielnie :). Pierwsze testy wypadły pomyślnie.
Można było zatem podejść do tematu z rozmachem.
Ponieważ felgi były kiedyś polakierowane proszkowo, kapselki też musiały zostać pomalowane, tak, żeby pasowały. Pomalowane były tylko z zewnątrz, żeby nie pasowały na felgę za ciasno. Wyszło idealnie.
A tu by się przydała wykładzina. Hola, hola, nie tak szybko (Yosemite) Sam!
Najpierw trzeba przyczepić blaszki usztywniające przewód akumulatora, czy rurki hamulcowe. W innych, niż oryginalne miejscach, ale za to tam, gdzie potrzebne. Przykręciłem też już dźwignię zmiany biegów do podłogi, po jej wyregulowaniu.
Włożyłem teraz na miejsce nowe dykty (znowu wycięte przez właściciela, dostanie ode mnie za to dyplom młodszego wyrzynarza).
Wojtek przywiózł też wyprane i doczyszczone fotele. Tapicer zrobił mu nowe paski do przesuwanej poduszki pod lędźwia. Zapytałem dla żartu, który jest lewy, na co Wojtek wpadł w zakłopotanie, bo pomieszał :). Wtedy ja pokazałem mu sztuczkę, że oba są takie same i pasują zamiennie :). Wybrałem jednak lewy po mocniej wytartej od wsiadania lewej krawędzi.
Włożyłem fotele na miejsce. Robi się tu jakoś tak... przytulnie.
Może tak będzie lepiej widać. Jest też wykładzina z przodu, ale zaraz i tak muszę ją wyjąć.
Bo do włożenia została jeszcze osłona mechanizmu zmiany biegów. Ten kawałek wykładziny też jet nowy. Klejenie sztywnej wykładziny w tak wygięty kształt było niełatwe :).
Przyłożyłem osłonę na miejsce i wrzuciłęm wsteczny bieg, bo w nim jest najdalej jak się da wyciągnięta dźwignia zmiany biegów. Wtedy znalazłem na plastiku ślady spinek mocujących i próbowałem wywiercić w podłodze otwory na wkręty... i trafiłem na oryginalne otwory, które akurat miały zostać nie zaspawane :). Czyli wszystko trafiło na swoje oryginalne miejsce.
Przednia część wnętrza jest też już prawie gotowa. Został mi tylko kabelek do lewego głośnika w drzwiach i będę mógł przykleić ostatni panel wykładziny przed drzwiami.