Za drzwi też się wziąłem nieco wcześniej, ale żeby zachować jakąś ciągłość narracji dopiero tera o tym piszę. Drzwi leżały i czekały na swoją kolej aż trzeba było oddać ich poszycia do lakierowania. Wtedy wyciągnąłem je z zapasów.



Przednia ich część mocowana jest nitami do szkieletu. Otwory są na zawiasy.



Dół poszycia nie przylega do szkieletu drzwi. Dlatego w każdych drzwiach są dwie takie blaszki do mocowania poszycia. Są tak skorodowane, że będę musiał dorobić nowe.



Tylna część poszycia drzwi również mocowana jest na nity, ale trzymają je też dwie śruby zamka drzwi.



Od góry poszycie jest tylko nasunięte na konstrukcję. Odkręciłem (a w drugich drzwiach uciąłem śruby, tak się trzymały) lusterko. Ono już tu nie wróci, będą inne, bardziej podobne do oryginalnych.



Oddzieliłem poszycia drzwi od ich konstrukcji. Co ciekawe, żeby serwisować cokolwiek w drzwiach, serwisówka podaje, że jako pierwszą czynność właśnie to należy wykonać :). Po prostu mechanizmy są łatwiej dostępne od zewnątrz konstrukcji...



Na poszyciu zostały jeszcze do zdjęcia uszczelki zgarniające szyb i zamki.



I mam już poszycia gotowe do oddania do lakierowania.



A konstrukcje na chwilę odłożyłem na bok.



Wkrótce potem wróciłem do nich i zacząłem demontować mechanizmy.



Szyby trójkątne okazały się wklejone na szpachlę... którą niełatwo było odkuć bez niszczenia okolicy, ale jednak się udało.



Potem odkręciłem ich mocowania i mogłem szyby z przednią prowadnicą wyjąć na zewnątrz.



Odkręciłem też rynienkę, w którą wchodzi ta trójkątna szybka.



Następnie wyjąłem szyby otwierane z drzwi. Zgadnij w którym miejscu była uszczelka szyby? :)



Wyjąłem też mechanizm podnoszenia szyby.



I na koniec tylną prowadnicę szyby.



I mam puste szkielety drzwi.



Zamki drzwi są dość mocno zapyziałe, a smar jest kleisty. Tym też trzeba się zająć.



Tak to wygląda.



Potem nastąpiło czyszczenie części i odrdzewianie śrubek. Tu są tuż przed zawinięciem ich na druciki do cynkowania.



Sporo, sporo później, później nawet niż miałem wszystko gotowe, zabrałem się za poskładanie tego do kupy. Drzwi na razie nie są mi potrzebne, i jeszcze długo nie będą; nawet nie będę ich zakłądać na karoserię, żeby mieć łatwy dostęp do wnętrza samochodu. Ale... Drzwi w całości zajmą mniej miejsca, niż drzwi w kawałkach :). Mam zatem wszystko przygotowane - części ocynkowane czy pomalowane proszkowo, nowe uszczelki prowadzące... I oczywiście młotek - nie można zapomnieć o młotku :). Zamki drzwi umyłem i też oddałem do cynkowania, a pote porządnie nasmarowałem, dzięki czemu działają i wyglądają jak nowe.



Nowe uszczelki prowadzące wyciąłem na wzór oryginalnych.



Przygotowałem sobie zamki drzwi i ich cięgna, ale okazuje się, że to się montuje na samym końcu :).



Założyłem na górną krawędź drzwi gumki i spinki do tapicerki.



Potem czas na prowadnicę tylną szyby.



I na rynienkę mocującą szybę trójkątną.



Potem mechanizm podnoszeina szyby.



I same szyby. Nie wyglądają za dobrze, nie?



Po umyciu zdecydowanie lepiej.



Szyba włożona na miejsce i dobrane śrubki ją mocujące.



Potem wreszcie mogłem włożyć zamki drzwi.



I ich cięgna.



Umyłem też szyby trójkątne i wyciąłem im nowe uszczelki na dolną krawędź szyby (zamiast szpachli, która tam była) - tam, gdzie wchodzi w rynienkę w drzwiach. Włożyłem też nową uszczelkę prowadzącą.



Włożone na miejsce. Gumki jeszcze przytnę. Zostało to jeszcze przykręcić.



I drzwi mam w zasadzie - bez poszycia - gotowe. Poszycie na razie będzie czekało w bezpiecznym miejscu.



Bo w międzyczasie poszyciem zajmował się lakiernik. Oczyścił je nieco ze starego lakieru. Dziwne, ale pod srebrnym tym razem nie było zielonego...



Przygotowane poszycie czeka na malowanie.



Potem położony został podkład...



I lakier. Wyszło niesamowicie!