Tapicerka tapicerką, ale żeby ją założyć, trzeba mieć zakończone instalacje w samochodzie. Zabrałem się zatem za lampy. Tu akurat tylne.
Przy okazji złapałem też przednie, bo markery boczne są takie same z przodu i z tyłu. Przednie lampy na razie zostawiam, bo na tym etapie nie miałem jeszcze gotowego przodu.
Markery są prawie ok. Pomijając założoną ramkę na odwrót :).
Jeden z markerów miał pęknięty odblask, odbłyśniki po rozłożeniu okazały się skorodowane, a gumki sparciałe. Lukas produkuje wciąż takie rzeczy, ale albo z czerwonymi szkłami, albo z innymi gumkami podkładowymi... Za to dostępne sa właściwe lampki w klubie Saaba - pewnie się dogadali z Lukasem na temat właściwej ich konfiguracji. Po zastanowieniu Wojtek zamówił 4 sztuki nowe.
Ja zabrałem się za tylne lampy.
Rozkręciłem wszystko, żeby odnowić śrubki i mocowania.
Rozebrane w drobny mak.
Potem przyszła paczka z markerami i nie mogłem się doczekać - od razu je zacząłem przykręcać. Tu akurat z przodu, bo akurat dostałem go po lakierowaniu.
Po przykręceniu okazało się, że wygląda to jak milion dolarów :). Nie były tanie, ale wydaje się, że warto było je kupić nowe.
Oczywiście przykręciłem je też z tyłu.
Słabe zdjęcie, ale jedyne jakie mam bez żadnych części przykręconych do tylnej części karoserii.
Tylne lampy są nie do zdobycia. Wkłady to nie problem, to że się różnią, nie przeszkadza w niczym. Założyłem domyte uszczelki.
Przykręciłem wkłady do karoserii.
Od środka rozplątałem spaghetti kabelków i podłączyłem (jak się okazało później, nawet poprawnie!) je do konektorków lamp. Po prawej widać otwór na obrysówkę lewą. Tu samochód był kiedyś uderzony i szpachla ma grubość ponad centymetra. To sprawi pewien problem w przykręceniu obrysówki...
Musiałem dokupić do niej dłuższe śruby. Dla zachowania czystości formy również są calowe - nie chcę ich mieszać z metrycznymi.
Śruby lekko złapałem spawarką do lampek i złożyłem to z powrotem. Teraz dam radę to przykręcić. Poprzednie śruby były za krótkie.
Mam już przykręcone (i podłączone) tylne lampy. W obrysówkach musiałem zacisnąć nowe konektorki, oryginalne nie pasowały.
Będąc przy tylnej części bagażnika zająłem się też rurkami odprowadzającymi wodę z krawędzi otworu bagażnika. Cybanty zostały ocynkowane, reszta doczyszczona.
Mosiężne rurki wchodzą od zewnątrz w otwory w karoserii w rogach bagażnika, od dołu na to nakłada się rurki.
Rurki wyprowadziłem tak, jak były oryginalnie - wyciąłem przerwę w kleju łączącym podwozie z nadwoziem i przełożyłem tamtędy rurkę.
Mając podłączoną tylną część instalacji elektrycznej mogłem zacząć myśleć o wkładaniu deski rozdzielczej. Tu jest chyba najwięcej kabelków.
Najpierw trzeba odkręcić wszystkie włączniki i zegary, żeby był lepszy dostęp.
Potem nastąpiła kolejna trudna operacja - włożenie deski na miejsce. Wymaga to dwóch osób o cierpliwości aniołów, bo trzeba pod spodem upchnąć wszystkie kabelki, cięgna do nawiewów, nowe rury do nawiewów... A do tego mocowania są w totalnie niedostępnych miejscach (dokręcane z zewnątrz samochodu wkrętami dostępnymi pod szybą, ale spinki do tych wkrętów są tak schowane...). W końcu się jednak udało i deska jest już na miejscu. Po raz pierwszy, bo okazało się, że rur nawiewu nie da się tam włożyć po jej założeniu :/. Przy okazji widać, że przykleiłem też tapicerkę na progach.
Przy okazji podłączania elektryki można wyeliminować takie kwiatki - to akurat zegarek i radosna twórczość w jego okolicach. To wszystko jest już wycięte i będzie zastąpione właściwymi kolorami kabli. Ostatecznie zegarek okazał się uszkodzony (co Wojtak potwierdził słowami "a, tak, zegarek nie działał") i Wojtek oddał go do zegarmistrza.
Połączone zostały wszystkie (nowe, żeby nie oddychać 50-letnim kurzem) rury nawiewów. Za chwilę też podłączę cięgna sterujące nawiewami.
Samo zakładanie deski rozdzielczej i podłączanie elektryki odbyło się przy wielkiej pomocy mojego znajomego, speca od elektryki. On podłączał i kombinował co dalej, a ja wykonywałem prace pomocnicze - wymiany żarówek, przykręcanie włączników itp. Tu już są podłączone wszystkie kabelki do zegarów.
Jak już było pewne, że wskaźniki działają, przykręciłem zegary do deski rozdzielczej.
Potem uporządkowaliśmy kabelki idące do włączników w centralnej części deski i podłączyliśmy je. Radio póki co jest wyjęte (to oddzielna historia na później), ale ma zrobione nowe przewody zasilające o właściwych kolorach. Na miejsce trafił też przycisk klaksonu.
Nie obyło się bez testów poszczególnych układów. Działa!
Po sprawdzeniu działania tylnych lamp mogłem zamontować klosze. Klosze zostały porządnie domyte. Ramki miały kiedyś napylony chrom od wewnątrz, ale już to częściowo odpadło i wyglądało niewyjściowo. Nie szukałem nikogo, kto by to napylił od nowa, bo i tak jedna ramka była pęknięta (lewa, pewnie przy okazji tej stłuczki kiedyś, która uszkodziła karoserię). Skleiłem ją więc i pomalowałem na srebrno.
Po zamontowaniu wygląda to jednak zaskakująco dobrze i pewnie tak zostanie :).
Przy okazji złapałem też przednie, bo markery boczne są takie same z przodu i z tyłu. Przednie lampy na razie zostawiam, bo na tym etapie nie miałem jeszcze gotowego przodu.
Markery są prawie ok. Pomijając założoną ramkę na odwrót :).
Jeden z markerów miał pęknięty odblask, odbłyśniki po rozłożeniu okazały się skorodowane, a gumki sparciałe. Lukas produkuje wciąż takie rzeczy, ale albo z czerwonymi szkłami, albo z innymi gumkami podkładowymi... Za to dostępne sa właściwe lampki w klubie Saaba - pewnie się dogadali z Lukasem na temat właściwej ich konfiguracji. Po zastanowieniu Wojtek zamówił 4 sztuki nowe.
Ja zabrałem się za tylne lampy.
Rozkręciłem wszystko, żeby odnowić śrubki i mocowania.
Rozebrane w drobny mak.
Potem przyszła paczka z markerami i nie mogłem się doczekać - od razu je zacząłem przykręcać. Tu akurat z przodu, bo akurat dostałem go po lakierowaniu.
Po przykręceniu okazało się, że wygląda to jak milion dolarów :). Nie były tanie, ale wydaje się, że warto było je kupić nowe.
Oczywiście przykręciłem je też z tyłu.
Słabe zdjęcie, ale jedyne jakie mam bez żadnych części przykręconych do tylnej części karoserii.
Tylne lampy są nie do zdobycia. Wkłady to nie problem, to że się różnią, nie przeszkadza w niczym. Założyłem domyte uszczelki.
Przykręciłem wkłady do karoserii.
Od środka rozplątałem spaghetti kabelków i podłączyłem (jak się okazało później, nawet poprawnie!) je do konektorków lamp. Po prawej widać otwór na obrysówkę lewą. Tu samochód był kiedyś uderzony i szpachla ma grubość ponad centymetra. To sprawi pewien problem w przykręceniu obrysówki...
Musiałem dokupić do niej dłuższe śruby. Dla zachowania czystości formy również są calowe - nie chcę ich mieszać z metrycznymi.
Śruby lekko złapałem spawarką do lampek i złożyłem to z powrotem. Teraz dam radę to przykręcić. Poprzednie śruby były za krótkie.
Mam już przykręcone (i podłączone) tylne lampy. W obrysówkach musiałem zacisnąć nowe konektorki, oryginalne nie pasowały.
Będąc przy tylnej części bagażnika zająłem się też rurkami odprowadzającymi wodę z krawędzi otworu bagażnika. Cybanty zostały ocynkowane, reszta doczyszczona.
Mosiężne rurki wchodzą od zewnątrz w otwory w karoserii w rogach bagażnika, od dołu na to nakłada się rurki.
Rurki wyprowadziłem tak, jak były oryginalnie - wyciąłem przerwę w kleju łączącym podwozie z nadwoziem i przełożyłem tamtędy rurkę.
Mając podłączoną tylną część instalacji elektrycznej mogłem zacząć myśleć o wkładaniu deski rozdzielczej. Tu jest chyba najwięcej kabelków.
Najpierw trzeba odkręcić wszystkie włączniki i zegary, żeby był lepszy dostęp.
Potem nastąpiła kolejna trudna operacja - włożenie deski na miejsce. Wymaga to dwóch osób o cierpliwości aniołów, bo trzeba pod spodem upchnąć wszystkie kabelki, cięgna do nawiewów, nowe rury do nawiewów... A do tego mocowania są w totalnie niedostępnych miejscach (dokręcane z zewnątrz samochodu wkrętami dostępnymi pod szybą, ale spinki do tych wkrętów są tak schowane...). W końcu się jednak udało i deska jest już na miejscu. Po raz pierwszy, bo okazało się, że rur nawiewu nie da się tam włożyć po jej założeniu :/. Przy okazji widać, że przykleiłem też tapicerkę na progach.
Przy okazji podłączania elektryki można wyeliminować takie kwiatki - to akurat zegarek i radosna twórczość w jego okolicach. To wszystko jest już wycięte i będzie zastąpione właściwymi kolorami kabli. Ostatecznie zegarek okazał się uszkodzony (co Wojtak potwierdził słowami "a, tak, zegarek nie działał") i Wojtek oddał go do zegarmistrza.
Połączone zostały wszystkie (nowe, żeby nie oddychać 50-letnim kurzem) rury nawiewów. Za chwilę też podłączę cięgna sterujące nawiewami.
Samo zakładanie deski rozdzielczej i podłączanie elektryki odbyło się przy wielkiej pomocy mojego znajomego, speca od elektryki. On podłączał i kombinował co dalej, a ja wykonywałem prace pomocnicze - wymiany żarówek, przykręcanie włączników itp. Tu już są podłączone wszystkie kabelki do zegarów.
Jak już było pewne, że wskaźniki działają, przykręciłem zegary do deski rozdzielczej.
Potem uporządkowaliśmy kabelki idące do włączników w centralnej części deski i podłączyliśmy je. Radio póki co jest wyjęte (to oddzielna historia na później), ale ma zrobione nowe przewody zasilające o właściwych kolorach. Na miejsce trafił też przycisk klaksonu.
Nie obyło się bez testów poszczególnych układów. Działa!
Po sprawdzeniu działania tylnych lamp mogłem zamontować klosze. Klosze zostały porządnie domyte. Ramki miały kiedyś napylony chrom od wewnątrz, ale już to częściowo odpadło i wyglądało niewyjściowo. Nie szukałem nikogo, kto by to napylił od nowa, bo i tak jedna ramka była pęknięta (lewa, pewnie przy okazji tej stłuczki kiedyś, która uszkodziła karoserię). Skleiłem ją więc i pomalowałem na srebrno.
Po zamontowaniu wygląda to jednak zaskakująco dobrze i pewnie tak zostanie :).