Przy okazji piaskowania części do zawieszeń oczyszczony z rdzy został też prawie cały układ wydechowy.

Całość została pomalowana lakierem wysokotemperaturowym. Przy okazji malowane były też inne części, jak widać :).

Wróćmy jednak do zawieszeń. Przednie zwrotnice zostawione były razem z półosiami. Teraz te półosie odczepiłem od reszty.

Z przegubów zewnętrznych wyjąłem kulki, a później zdemontowałem i całą resztę kulkotrzymaczy. Ja wiem, że tego się nie rozkłada, ale nie byłoby jak tego domyć ze starego smaru. Poza tym robiłem to nie raz i wszystko działa bez zarzutu, więc czemu nie? :).

Gumowe osłony przegubów są w zaskakująco dobrym stanie, więc zostały umyte i zostają na następne 50 lat. Części składowe przegubów są już umyte i czekają w woreczkach foliowych na składanie. Półosie jeszcze trzeba przygotować do malowania.

Po pomalowaniu półosi proszkowo mogę składać. Najpierw osłony i pierścienie sprężyste na wieloklinach.

Następnie kubeczki wewnętrznych przegubów. Do środka nałożyłem nieco smaru jako kleju.

Potem rozdzieliłem po równo igiełki. Trochę nie wyszło, bo raz mi wychodziło z rachunku, że mam za mało 1 sztukę, a raz, że trzy... ale ostatecznie, po włożeniu ich na miejsce, żadnej nie brakowało. Dziwne.

Kubeczki trafiły na miejsce. I tak półosie będą czekać na swoją kolej montażu do samochodu.

W międzyczasie zaczęły spływać zamówione części.

A po odebraniu detali z cynkowania i malowania mogłem już co nieco poskładać. Tu mamy części składowe dźwigni hamulca ręcznego.

I złożoną dźwignię.

Złożyłem też pedały hamulca i sprzęgła.

Pora się zabrać za rozwijanie części odebranych z malowania proszkowego.

Wróciły też ze szkiełkowania części aluminiowe. Te akurat mocowania wahaczy przednich chcę dodatkowo zabezpieczyć, więc będę je malował.

Najpierw podkładem...

...potem srebrnym lakierem.

Gdy już wyschły, przygotowałem gumki i śruby, które trzeba w nie wprasować.

Gotowe. Oczywiście z gumkami nie było tak łatwo, bo zamiast wchodzić do środka rozpłaszczały się na boki i musiałem wymyślić coś w rodzaju lejka, żeby je przekonać.

Wahacze oczyścił po zabezpieczeniach do malowania proszkowego sam Wojtek, właściciel Sonetta. Przygotowałem potrzebne śruby i podkładki.

Wahacze dolne poszły bez problemu, niestety przy górnych się musiałem zatrzymać. Gumki w mocowaniach powinnny mieć średnicę wewnętrzną 1/2", a mają 12.5mm i nie pasują. Tu nastąpiła chwila przerwy na zakup wiertła o odpowiedniej średnicy.

Jak miałem już wietrło, to doszły też do mnie przesyłki m.in. ze sworzniami. Składam więc dalej wahacze dolne.

Złożone. Widoczne przy sworzniach mocowania stabilizatora nie są w ogóle w Sonecie potrzebne, bo nie ma on stabilizatora. Podejrzewam, że zawieszenia były dostarczane do fabryki w złożonej postaci i trafiały w całości na samochody. Tylko modele 95 i 96 miały zakładane stabilizatory, a Sonetty nie. Stąd te mocowania.

Przykręciłem też sworznie do górnych wahaczy, ale lekko - będę je zdejmował do montażu sprężyn zawieszenia już na samochodzie. Mocowania wahaczy też już założone, bo udało mi się już rozwiercić w nich otwory na właściwą średnicę.


Całość została pomalowana lakierem wysokotemperaturowym. Przy okazji malowane były też inne części, jak widać :).

Wróćmy jednak do zawieszeń. Przednie zwrotnice zostawione były razem z półosiami. Teraz te półosie odczepiłem od reszty.

Z przegubów zewnętrznych wyjąłem kulki, a później zdemontowałem i całą resztę kulkotrzymaczy. Ja wiem, że tego się nie rozkłada, ale nie byłoby jak tego domyć ze starego smaru. Poza tym robiłem to nie raz i wszystko działa bez zarzutu, więc czemu nie? :).

Gumowe osłony przegubów są w zaskakująco dobrym stanie, więc zostały umyte i zostają na następne 50 lat. Części składowe przegubów są już umyte i czekają w woreczkach foliowych na składanie. Półosie jeszcze trzeba przygotować do malowania.

Po pomalowaniu półosi proszkowo mogę składać. Najpierw osłony i pierścienie sprężyste na wieloklinach.

Następnie kubeczki wewnętrznych przegubów. Do środka nałożyłem nieco smaru jako kleju.

Potem rozdzieliłem po równo igiełki. Trochę nie wyszło, bo raz mi wychodziło z rachunku, że mam za mało 1 sztukę, a raz, że trzy... ale ostatecznie, po włożeniu ich na miejsce, żadnej nie brakowało. Dziwne.

Kubeczki trafiły na miejsce. I tak półosie będą czekać na swoją kolej montażu do samochodu.

W międzyczasie zaczęły spływać zamówione części.

A po odebraniu detali z cynkowania i malowania mogłem już co nieco poskładać. Tu mamy części składowe dźwigni hamulca ręcznego.

I złożoną dźwignię.

Złożyłem też pedały hamulca i sprzęgła.

Pora się zabrać za rozwijanie części odebranych z malowania proszkowego.

Wróciły też ze szkiełkowania części aluminiowe. Te akurat mocowania wahaczy przednich chcę dodatkowo zabezpieczyć, więc będę je malował.

Najpierw podkładem...

...potem srebrnym lakierem.

Gdy już wyschły, przygotowałem gumki i śruby, które trzeba w nie wprasować.

Gotowe. Oczywiście z gumkami nie było tak łatwo, bo zamiast wchodzić do środka rozpłaszczały się na boki i musiałem wymyślić coś w rodzaju lejka, żeby je przekonać.

Wahacze oczyścił po zabezpieczeniach do malowania proszkowego sam Wojtek, właściciel Sonetta. Przygotowałem potrzebne śruby i podkładki.

Wahacze dolne poszły bez problemu, niestety przy górnych się musiałem zatrzymać. Gumki w mocowaniach powinnny mieć średnicę wewnętrzną 1/2", a mają 12.5mm i nie pasują. Tu nastąpiła chwila przerwy na zakup wiertła o odpowiedniej średnicy.

Jak miałem już wietrło, to doszły też do mnie przesyłki m.in. ze sworzniami. Składam więc dalej wahacze dolne.

Złożone. Widoczne przy sworzniach mocowania stabilizatora nie są w ogóle w Sonecie potrzebne, bo nie ma on stabilizatora. Podejrzewam, że zawieszenia były dostarczane do fabryki w złożonej postaci i trafiały w całości na samochody. Tylko modele 95 i 96 miały zakładane stabilizatory, a Sonetty nie. Stąd te mocowania.

Przykręciłem też sworznie do górnych wahaczy, ale lekko - będę je zdejmował do montażu sprężyn zawieszenia już na samochodzie. Mocowania wahaczy też już założone, bo udało mi się już rozwiercić w nich otwory na właściwą średnicę.
