Rozkładam dalej auto w przygotowaniu do blacharki. Chyba trzeba zabrać się za przednie zawieszenie. Podstawiłem pod belkę karoserii kobyłkę. Dzięki temu mam swobodny dostęp do kół.



Koło zdjęte. Od razu widać (no, może nie na tym zdjęciu), że tarcze hamulcowe są do wywalenia - mają sporo wżerów od rdzy.



Spróbowałem odkręcić centralną nakrętkę trzymającą półoś w piaście. Zazwyczaj łatwiej jest to zrobić ze stalowymi felgami - samochód może wtedy stać na kołach i trzymać piastę nieruchomo. Tu musiałem zablokować piastę łomem.



Niestety nakrętka nie ruszyła się ani trochę. Podgrzałem ją do jakiś 200oC, ale była niewzruszona. Nie mam palnika acetylenowego, więc nie rozgrzeję tego bardziej... będę musiał coś innego wymyślić.



Póki co zdjąłem zaciski hamulcowe. Nie zadawałem sobie trudu odkręcania przewodów hamulcowych. I tak są do wymiany, więc tnę bezlitośnie.



Nie wyglądają źle. I klocki niezbyt zużyte.



To może teraz amortyzatory? Wszystko zarośnięte - do każdej śruby czy nakrętki trzeba się najpierw dokopać.



Amortyzatory odkręcone.



Zdjęcie z góry, w komorze silnika. W czerwonym kółku jest gdzieś ukryta taka sama nakrętka jak powyżej kółka. Trzymają one dolny wahacz. I znowu najpierw trzeba się do takiej nakrętki dokopać.



Odkręcone dolne wahacze.



Zwrotnica z piastą wiszą już tylko na górnym wahaczu. Tyle, że trzeba najpierw ściznąć sprężynę, żeby zdejmując zwrotnicę nie wystrzeliła z miejsca.



Przeprowadziłem wykopaliska na stanowisku zachodnim. Znazłembardzo ciekawe artefakty - śruby mocujące sworzeń górny. Ale jeszcze ciekawszy jest kolor gniazda sprężyny - nie jest czarny a szary?



W tym momencie ścisnąłem sprężynę aż przestała naprężać wahacz.



Odkręciłem te śruby sworznia z poprzednich zdjęć i wyjąłem zwrotnicę z piastą i półosią.



Tak, gniazdo sprężyny jest szare! I wygląda na to, że to oryginalny kolor.



Odkręciłem odbój gumowy. Powyżej niego, na tym stożku, jest drugie gniazdo sprężyny - metalowy pierścień, a między nim a nadwoziem - guma.



Te górne gniazdo sprężyny też zdjąłem i znowu się zdziwiłem - też nie jest czarne!



Od razu sprawdziłem kolor.



Sterta części zawieszenia niepokojąco się powiększyła.



I zdjęcie z innej perspektywy. Przód auta mocno ogołocony.



Tak to wygląda. Bardzo pusto.



Zostało kilka drobiazgów w komorze silnika i przód w zasadzie będzie oczyszczony.



Odkręciłem przekładnię kierowniczą.



Wyjęta. Mocowana jest do nadwozia na sześć malutkich śrubek.



Pora na układ hamulcowy - zaraz odkręcę rurki hamulcowe idące do przednich zacisków. Rurki tylne też odkręcę, ale one jeszcze na chwilę zostaną w samochodzie.



Jedna z rurek się ukręciła - była osłabiona korozją. Pompa hamulcowa nie wygląda zachęcająco, ale wszystko zależy od tego co jest w środku.



Chciałem odkręcić pedały ze środka, ale mi się nie udało. Okazuje się, że może i w Sonecie II są one odkręcane jako zestaw, tak tu, w Sonecie III całe mocowanie jest wspawane na stałe i pedały można wyjąć tylko wybijając piny z ich ośki i rozkładając to na miejscu. A wybicie podrdzewiałych pinów w dziwnym miejscu pod dziwnym kątem proste nie jest... Zacząć jednak trzeba od odpięcia pedału sprzęgła od pompki sprzęgła.



Po odpięciu i odkręceniu pompki wisi sobie luzem. Dwa przewody hamulcowe wystające z grodzi idą do tylnych bębnów.



Po zmęczeniu się wybijaniem pinów udało mi się wyciągnąć pedały.



Środek mam już prawie pusty.



Została pompka sprzęgła. No dobra, też ją zaraz zdejmę.



Są jeszcze zbiorniczki na płyn hamulcowy.



Zdemontowałem je.



Chyba już wszystko z komory silnika mam zdjęte. Pompa sprzęgła wygląda mocno niewyjściowo i chyba nic z niej nie będzie :(.