Równolegle z innymi rzeczami zacząłem zajmować się tez przednimi lampami. Oczywiście auto zostało dostarczone przez poprzedni warsztat jako gotowe do włożenia silnika i wręcz do jazdy... Tak wyglądają zamontowane przez nich po lakierowaniu auta lampy.



Po zdjęciu ramek ozdobnych widać jak były demontowane do lakierowania... Montaż też jest niezły - na starą, pokruszoną uszczelkę.



Odkręciłem to wszystko.



Nagle przód Saaba zaczął wyglądać nieco smutno.



Tak wygląda to, co odkręciłem. Też szału nie robi.



Wziąłem lampy na stół. Taki mamy stan wyjściowy.



Oderwałem wiązki, i tak do niczego się nie nadawały.



Rozkręciłem wszystko na czynniki pierwsze.



Oczodoły lamp są krzywe.



I pocięte od prób demontażu.



Zaspawałem nacięcia.



Po oszlifowaniu wrzuciłem je na kupkę części przeznaczoną do piaskowania i malowania proszkowego.



Maska była zdjęta, żeby w komorze silnika było łatwiej elektrykowi wiązki rzeźbić. Przyniosłem ją na stolik warsztatowy.



Zacznijmy montaż od lampek pozycyjnych i kierunkowskazów. Widać, że ktoś kiedyś coś się nie mógł zdecydować co przykręcić, bo są dwa zestawy otworów :).



Stare lampki były w tak przeciętnym stanie, że kupione zostały nowe. O tyle fajnie, że od razu z pomarańczowym kierunkowskazem. Tamte były amerykańskie :).



Montaż przebiegł pomyślnie.



Z lampami przednimi było nieco więcej zachodu. Pewnie te gumy są dość łatwo dostępne od innych aut, ale nie mogłem ich szybko mieć na miejscu, więc dorobiłem je. Tu widać szablon i początek wycinanek.



I gotowe uszczelki obudów lamp.



Teraz mogłem przykręcić obudowy lamp do karoserii, wkręciłem też śruby regulacyjne i założyłem talerze mocujące wkłady lamp.



Przy okazji wyciągnąłem nową listwę na nosek maski. Listwa jest dostępna, bo jest kupiona od jakiegoś Porsche, podobno taka sama. Niestety uszczelka od Porsche nie pasuje, więc będę coś musiał tu wymyśleć. W każdym razie listwa jest po dostarczeniu idealnie prosta, a nosek maski zaokrąglony. Długo myślałem jak do tego podejść, ale okazało się na koniec, że noska maski tak łatwo wyprostować się nie da, więc pogiąłem listwę. Dobór narzędzi do tego użytych był bardzo ekskluzywny, nikt takich nie ma. Użyłem głównie prawe kolano, ale i trochę lewe. Listwa wreszcie pasuje. Od razu ją wyśrodkowałem lewo/prawo i góra/dół i nawierciłem otwory mocujące, żeby przy późniejszym jej montażu się nad tym już nie zastanawiać.



Potem założyłem maskę na Sonetta. Kół brakuje, bo zdjąłem je do odnowienia.



Potem nastąpiła kolejna wizyta kolegi elektryka, który zrobił wiązki przednich lamp i połączył je z instalacją elektryczną samochodu. Przy okazji mógł już założyć wkłady. Wkłady nie są już amerykańskie, asymetryczne, a już europejsckie, symetryczne z homologacją, na żarówki H4.



Tak było od wewnątrz po zamontowaniu lamp.



A tak ze zrobionymi wiązkami. Wiązki muszą być odpinane na wypadek demontażu maski.



Z drobiazgów jeszcze wspomnę o zapinkach maski. Tak wyglądały oryginalne, znalezione w kartonie wewnątrz auta po dostawie do mnie.



Tymczasem przy masce były przykręcone inne, na zdjęciu widoczne po lewej. No i nie miały przykręconych od wewnątrz maski tych kawałków drewna, które służą do ustalenia położenia maski na karoserii. W karoserii są wspawane blaszki, w które wpadają te kliny.



Przygotowałem całą masę wkrętów i żaden mi nie pasował...



W końcu się lekko zirytowałem, nawierciłem drewienka, włożyłem w nie nitonakrętki na odwrót i przykręciłem śrubami, nie wkrętami. I się trzyma.