Problem z takim projektem jest taki, że robię całkiem sporo rzeczy, ale na tak wielu frontach, że nie ma jak zrobić z tego relacji na stronę. Została do tej pory zrobiona cała masa rzeczy. Spróbuję trochę opowiedzieć co udało się osiągnąć.
Przede wszystkim - silnik już siedzi na stałe w komorze silnika. Widać już go tam było wcześniej, ale tym razem jest przykręcony na dobre. Zacznijmy jednak od dość prozaicznej rzeczy - kabli zapłonowych. Nowe kable miały proste końcówki do świec. Na zdjęciu widać nowe - wyżej, i stare - te skręcone.



Proste końcówki niestety nie pasują - chociażby przy alternatorze nie da się ich nawet nałożyć na świecę.



Dlatego pozyskałem osłonki ze starych kabli.



I założyłem je na nowe.



Teraz już pasują.



Silnik przykręciłem do skrzyni. A może na odwrót?





Przy okazji remontu silnika do innego Sonetta, Huberta, dorabiałem naklejki na pokrywę zaworów.



Dzięki czemu mogłem jedną z nich użyć tutaj.



Przykręciłem rury wydechowe do głowic. To jest dość ciekawym wyzwaniem, bo otwory w podłodze komory silnika sa dość małe, a rury ze sobą się łączą, co ogranicza możliwości manewru. Żeby założyć je na miejsce, trzeba sporo unieść silnik.



Skoro rury już były na miejscu i nie wystąpi (mam nadzieję!) potrzeba kolejnego ruszania silnika z miejsca, mogłem założyć na stałe półosie napędowe.



Wróćmy na chwilę do momentu, gdzie auto dopiero co przyjechało do mnie. Występuje w komorze silnika rurka paliwowa. Niestety była zatkana syfem i korozją w środku. Poza tym zmieniam cały układ paliwowy z 6mm średnicy na 8mm.



Rurka musiała odejść. Wygiąłem na jej wzór nową. Oczywiście dopiero po włożeniu silnika, więc włożenie jej między silnik a podłogę komory było dość dużym wyzwaniem. Fot brak, pozycja wymagana do włożenia tej rurki jest zbyt wstydliwa.



Tak jeszcze dla uświadomienia Wam wszystkim trzem czytającym tą stronę (chyba, że jeszcze ktoś to czyta) z czym miałem do czynienia - w takim stanie dostałem części do tego auta. Pół biedy, że zardzewiałe, sęk w tym, że bez żadnej dokumentacji...



A tak wyglądają nieco później.



W każdym razie - mamy silnik w komorze, włożyłem tez chłodnicę.



Dorobiłem nowe uchwyty mocujące u góry chłodnicę. Uchwyty to brzmi dumnie, jak na kawałek pasa parciano-gumowego. Ale tak było w oryginale, mam dowody.



Następnie zacząłem plątać rurki układu chłodzenia. Jak na tak proste w konstrukcji i silnik i auto, to Saaby mają strasznie pokręcony układ chłodzenia.



Znów przewińmy taśmę nieco do tyłu. Tak wyglądała rurka pełniąca funkcję zbiorniczka wyrównawczego. Jest to moja ulubiona część w Sonetcie - jest to jednocześnie zbiorniczek wyrównawczy, rozpórka nadwozia, mocowanie zbiorniczka płynu do spryskiwaczy (zbiorniczek zresztą też jest na zdjęciu) i mocowanie dźwigni przepustnicy. Cudo inżynieryjne! Niestety dość mocno skorodowane.



Zdjąłem zbiorniczek spryskiwaczy. To jest jego mocowanie.



Samą pompkę spryskiwacza też odnowię.



Po odrdzewieniu rurki okazało się, że przecieka. Dość intensywnie. Pozaznaczałem miejsca wycieków.



Każdą mikrodziurkę rozwierciłem nieco, żeby było jak ją zaspawać.



Niestety, rurka wciąż była sitem. Dorobienie nowej trochę mało mi się uśmiechało, bo nie chciałem się bawić w geometrię tych wszystkich mocowań i obsadzanie gniazda na korek, więc oddałem ją do zrobienia koledze, który spawa TIGiem wydechy na zamówienie. Powycinał z niej dość sporo, wstawił nowe połacie stali, a na koniec rurkę przygotowałem i oddałem do ocynkowania. Tu już trochę późniejsze zdjęcie, ale widać na nim gotową rurkę, zbiorniczek na płyn do spryskiwaczy i praktycznie gotowy układ chłodzenia.



Podczas zalewania układu płynem, układ uznał, że jednak nie jest gotowy i zrobił plamę. Znalazłem kolejną dziurkę w rurce, która myślałem, że jest już gotowa.



W przepastnym archiwum Garażu Marcina znalazłem na szczęście gotową drugą rurkę na podmianę. Tamtą spróbuję naprawić później.