Kontunuujmy zatem temat hamulców tylnych, skoro już udao mi się dostać do rurek z tyłu auta. Teraz zajrzyjmy do tylnych bębnów. Zacznijmy od zdjęcia koła.
Zawieszenie tylne było pomalowane razem z podwoziem. Obecnie jest raczej zakurzone, ale wygląda nieźle. Być może nie trzeba będzie tego ruszać.
Tu widać wężyk hamulcowy elastyczny łączący to, co w śrosku auta ze sztywną rurką idącą wzdłuż belki zawieszenia aż do tłoczka hamulcowego. Wężyk jest już bardzo leciwy i zasłużył na wymianę.
Korzystając z okazji, że i tak już leżałem pod autem, sprawdziłem stan gumy tynej belki. Wygląda raczej ok, chociaż to mi odpadnie z prac :). Te plamy obok, to te coś benzynopoobne, co mi się rozlało podczas wyciągania zbiornika paliwa. Coś ta podłoga nie za szczelna jest...
Zanim zabrałem się dalej za hamulce, wyciągnąłem (nie bez trudów, ktoś to skleił gumą do uszczelniania spawów albo czymś podobnym) rurę wlewu paliwa z karoserii.
Ciekawa konstrukcja. Rura wlewowa wchodzi od góry w karoserię z laminatu, wychodzi do dołu przez już stalową część karoserii i wchodzi z powrotem do wnętrza. tu widoczne otwory na rurę w dolnej części auta.
I sama rura, wciąż oklejona tą masą.
Dobrałem się do rurki hamulcowej, która odchodzi od tych idących wzdłuż auta i skręca na bok. Tu widać przez kolejny otwór w grodzi za siedzeniami miejsce, gdzie wchodzi do środka auta końcówka wężyka elastycznego i na niego nakręcona jest sztywna rurka. Ciężko się połapać gdzie co idzie, bo każda część dostępna jest przez inny, bardzo ciasny otwór w blasze.
Jak już wymacałem gdzie która rurka prowadzi i je odkręciłem, to wyjąłem to wszystko na zewnątrz. Te rurki dla odmiany są w niezłym stanie, dlatego zostawię je i nie będę dorabiał nowych.
Nowe rurki, które kładłem wcześniej, mają jednak końcówki metryczne, i takie też dałem nowe złączki, więc odciąłem z tych starych rurek same końcówki. Wymienię je na nowe, metryczne, żeby wszystko do siebie pasowało. Końce tych starych zostawię calowe, żeby pasowały do wężyków elastycznych. Trochę może nieładnie mieszać dwa systemy miar, ale ktoś, kto do tego zajrzy po mnie, będzie to rozkręcał pewnie za 40-60 lat, więc będę wtedy udawał, że nie pamiętam o co chodzi :). Zresztą przy pompie hamulcowej są same metryczne końcówki, więc jestem trochę usprawiedliwiony :).
Dobra, dość gadania o jednostkach miar, zajrzyjmy wreszcie do bębnów hamulcowych. Zdjąłem kapselek piasty.
Następnie odkręciłem nakrętkę i zdjąłem piastobęben. Jeden zszedł od razu, drugi należało potraktować siłą. Ucieszyłem się, bo bębny są w bardzo dobrym stanie i nie trzeba będzie ich wymieniać.
Co innego smar w łożyskach. Jego raczej trzeba wymienić :).
W środku nieźle, tragedii nie ma. Szczęki niedużo zużyte, ale z racji ich wieku, zostaną wymienione na nowe. Tu już zdjąłem cylinderek hamulcowy. Ciekawa konstrukcja, że cylinderek jest na dole, wynika to prawdopodobnie z tego, że pompa hamulcowa jest bardzo nisko w karoserii, a cylinderek dobrze by było, żeby był niżej niż pompa.
Odkręciłem cztery śruby trzymające tarczę kotwiczną do zawieszenia, odpiąłem też linkę hamulcową.
Mając dość schylania się, przeniosłem się z pracą na stół warsztatowy.
U góry tarcz kotwicznych są ciekawej konstrukcji regulatory. Te kliny, które leżą na metalowej części, rozpychają szczęki gdy wkręcana jest śruba ledwo widoczna w środku, pomiędzy klinami. Kliny oczywiście normalnie są wewnątrz tej metalowej konstrukcji, na której leżą.
Całość hamulców tylnych już rozłożona.
Wróćmy do łożysk tylnych piast. Smar, który w nich jest ma konsystencję ciepłego wosku.
Dopiero jak trochę smaru zgarnąłem z wierzchu, okazało się, że jest tu pierścień segera.
Wycisnąłem łożyska na prasie. Wyszły dokładnie w takim stanie z piasty :). Ciekawie wygląda ten smar, prawda? Zostawię to na później.
Wracając do zawieszenia, to odkręciłem amortyzator. Zostało mi jeszcze zdjąć ten pas, który tu widać przykręcony. Pas ten trzyma zawieszenie podczas podnoszenia auta, żeby za bardzo w dół nie poszło. Proste, a skuteczne :).
Po tym wszystkim śrubki i inne elementy stalowe zostały oczyszczone i pojadą do cynkowania.
Zawieszenie tylne było pomalowane razem z podwoziem. Obecnie jest raczej zakurzone, ale wygląda nieźle. Być może nie trzeba będzie tego ruszać.
Tu widać wężyk hamulcowy elastyczny łączący to, co w śrosku auta ze sztywną rurką idącą wzdłuż belki zawieszenia aż do tłoczka hamulcowego. Wężyk jest już bardzo leciwy i zasłużył na wymianę.
Korzystając z okazji, że i tak już leżałem pod autem, sprawdziłem stan gumy tynej belki. Wygląda raczej ok, chociaż to mi odpadnie z prac :). Te plamy obok, to te coś benzynopoobne, co mi się rozlało podczas wyciągania zbiornika paliwa. Coś ta podłoga nie za szczelna jest...
Zanim zabrałem się dalej za hamulce, wyciągnąłem (nie bez trudów, ktoś to skleił gumą do uszczelniania spawów albo czymś podobnym) rurę wlewu paliwa z karoserii.
Ciekawa konstrukcja. Rura wlewowa wchodzi od góry w karoserię z laminatu, wychodzi do dołu przez już stalową część karoserii i wchodzi z powrotem do wnętrza. tu widoczne otwory na rurę w dolnej części auta.
I sama rura, wciąż oklejona tą masą.
Dobrałem się do rurki hamulcowej, która odchodzi od tych idących wzdłuż auta i skręca na bok. Tu widać przez kolejny otwór w grodzi za siedzeniami miejsce, gdzie wchodzi do środka auta końcówka wężyka elastycznego i na niego nakręcona jest sztywna rurka. Ciężko się połapać gdzie co idzie, bo każda część dostępna jest przez inny, bardzo ciasny otwór w blasze.
Jak już wymacałem gdzie która rurka prowadzi i je odkręciłem, to wyjąłem to wszystko na zewnątrz. Te rurki dla odmiany są w niezłym stanie, dlatego zostawię je i nie będę dorabiał nowych.
Nowe rurki, które kładłem wcześniej, mają jednak końcówki metryczne, i takie też dałem nowe złączki, więc odciąłem z tych starych rurek same końcówki. Wymienię je na nowe, metryczne, żeby wszystko do siebie pasowało. Końce tych starych zostawię calowe, żeby pasowały do wężyków elastycznych. Trochę może nieładnie mieszać dwa systemy miar, ale ktoś, kto do tego zajrzy po mnie, będzie to rozkręcał pewnie za 40-60 lat, więc będę wtedy udawał, że nie pamiętam o co chodzi :). Zresztą przy pompie hamulcowej są same metryczne końcówki, więc jestem trochę usprawiedliwiony :).
Dobra, dość gadania o jednostkach miar, zajrzyjmy wreszcie do bębnów hamulcowych. Zdjąłem kapselek piasty.
Następnie odkręciłem nakrętkę i zdjąłem piastobęben. Jeden zszedł od razu, drugi należało potraktować siłą. Ucieszyłem się, bo bębny są w bardzo dobrym stanie i nie trzeba będzie ich wymieniać.
Co innego smar w łożyskach. Jego raczej trzeba wymienić :).
W środku nieźle, tragedii nie ma. Szczęki niedużo zużyte, ale z racji ich wieku, zostaną wymienione na nowe. Tu już zdjąłem cylinderek hamulcowy. Ciekawa konstrukcja, że cylinderek jest na dole, wynika to prawdopodobnie z tego, że pompa hamulcowa jest bardzo nisko w karoserii, a cylinderek dobrze by było, żeby był niżej niż pompa.
Odkręciłem cztery śruby trzymające tarczę kotwiczną do zawieszenia, odpiąłem też linkę hamulcową.
Mając dość schylania się, przeniosłem się z pracą na stół warsztatowy.
U góry tarcz kotwicznych są ciekawej konstrukcji regulatory. Te kliny, które leżą na metalowej części, rozpychają szczęki gdy wkręcana jest śruba ledwo widoczna w środku, pomiędzy klinami. Kliny oczywiście normalnie są wewnątrz tej metalowej konstrukcji, na której leżą.
Całość hamulców tylnych już rozłożona.
Wróćmy do łożysk tylnych piast. Smar, który w nich jest ma konsystencję ciepłego wosku.
Dopiero jak trochę smaru zgarnąłem z wierzchu, okazało się, że jest tu pierścień segera.
Wycisnąłem łożyska na prasie. Wyszły dokładnie w takim stanie z piasty :). Ciekawie wygląda ten smar, prawda? Zostawię to na później.
Wracając do zawieszenia, to odkręciłem amortyzator. Zostało mi jeszcze zdjąć ten pas, który tu widać przykręcony. Pas ten trzyma zawieszenie podczas podnoszenia auta, żeby za bardzo w dół nie poszło. Proste, a skuteczne :).
Po tym wszystkim śrubki i inne elementy stalowe zostały oczyszczone i pojadą do cynkowania.