W międzyczasie zająłem się też nawiewem. Tu musimy wrócić z opowieścią do przyjazdu auta do mnie do garażu. Ten widok może pamiętasz?
O tu mamy schowaną nagrzewnicę i dmuchawę nawiewu. Zamalowane wszystko na szaro, łącznie ze śrubkami. Po podjęciu decyzji, że komora idzie do poprawek, musiałem to rozkręcić, żeby zrobić poprawki na porządnie przygotowanym samochodzie.
Na początek odkręciłem pokrywę.
A pod spodem niespodzianka. Pomalowane tylko tyle, ile bez rozkęcania się udało :). Reszta zapyziała, w ogóle nie ruszona.
Wiązkę elektryczną już wcześniej uznałem za do wywalenia, tu jest kolejne potwierdzenie.
Tymczasem rośnie kolekcja małych, szarych wkrętów.
Odkręciłem kolejne blachy obudowy nagrzewnicy. Znalazłem sporo śmieci, jakieś gąbki...
Następnie wyjąłem dmuchawę (była po lewej stronie) i nagrzewnicę. Pod dmuchawą oczywiście stare liście.
A od strony kabiny zostały nawiewy. Też je odkręcę, bo strasznie zapyziałe, nawet klapki się nie chcą ruszać.
Wentylator nagrzewnicy musiałem zdjąć z tego kawałka blaszanej obudowy, żeby oddać ją do malowania. W tym celu trzeba odlutować kabelki.
Tak wygląda to z drugiej strony. Kiedyś coś się musiało grzać w tym miejscu.
I przygotowałem wszystkie blachy do oddania do malowania. Pojechały na poprawki razem z autem i zostały pomalowane tym samym kolorem co komora silnika. Co więcej, znaleziony na nich ciemniejszy szary był oryginalnym kolorem komory silnika, więc posłużył jako wzornik do dobrania lakieru.
Po powrocie z malowania przylutowałem z powrotem kabelki dmuchawy.
I przykręciłlem ją. Oczyściłem też konektorki, żeby prąd mógł sobie przez nie swobodnie przepływać (ale tylko od plusa do minusa).
Zmontowałem kolejną część obudowy dmuchawy.
Przygotowałem składniki obudowy nawiewu do założenia.
Miejsce na nagrzewnicę wygląda dużo lepiej niż poprzednio.
Nagrzewnica została umyta, wyczyszczona z kurzu i starych śmieci, przepłukana w środku.
Zostały też wycięte i przyklejone fragmenty pianki butylowej, żeby to wszystko nie latało i nie telepało się podczas jazdy.
Wreszcie coś składam. W miejscach łączenia blach nakleiłem paski pianki butylowej. Nity są wetknięte w otwory, żebym łatwiej potem trafił wkrętami na miejsce.
Przykręciłem osłonę nagrzewnicy.
Następnie dmuchawa i za chwilę kolejna osłona.
Wygląda to fajnie. Górnej osłony na razie nie przykręcam, bo jeszcze trzeba się będzie dobrać do dmuchawy żeby podłączyć jej zasilanie.
Nawiewy wewnątrz zostały porządnie umyte, a klapki nasmarowane, żeby lekko się poruszały.
O tu mamy schowaną nagrzewnicę i dmuchawę nawiewu. Zamalowane wszystko na szaro, łącznie ze śrubkami. Po podjęciu decyzji, że komora idzie do poprawek, musiałem to rozkręcić, żeby zrobić poprawki na porządnie przygotowanym samochodzie.
Na początek odkręciłem pokrywę.
A pod spodem niespodzianka. Pomalowane tylko tyle, ile bez rozkęcania się udało :). Reszta zapyziała, w ogóle nie ruszona.
Wiązkę elektryczną już wcześniej uznałem za do wywalenia, tu jest kolejne potwierdzenie.
Tymczasem rośnie kolekcja małych, szarych wkrętów.
Odkręciłem kolejne blachy obudowy nagrzewnicy. Znalazłem sporo śmieci, jakieś gąbki...
Następnie wyjąłem dmuchawę (była po lewej stronie) i nagrzewnicę. Pod dmuchawą oczywiście stare liście.
A od strony kabiny zostały nawiewy. Też je odkręcę, bo strasznie zapyziałe, nawet klapki się nie chcą ruszać.
Wentylator nagrzewnicy musiałem zdjąć z tego kawałka blaszanej obudowy, żeby oddać ją do malowania. W tym celu trzeba odlutować kabelki.
Tak wygląda to z drugiej strony. Kiedyś coś się musiało grzać w tym miejscu.
I przygotowałem wszystkie blachy do oddania do malowania. Pojechały na poprawki razem z autem i zostały pomalowane tym samym kolorem co komora silnika. Co więcej, znaleziony na nich ciemniejszy szary był oryginalnym kolorem komory silnika, więc posłużył jako wzornik do dobrania lakieru.
Po powrocie z malowania przylutowałem z powrotem kabelki dmuchawy.
I przykręciłlem ją. Oczyściłem też konektorki, żeby prąd mógł sobie przez nie swobodnie przepływać (ale tylko od plusa do minusa).
Zmontowałem kolejną część obudowy dmuchawy.
Przygotowałem składniki obudowy nawiewu do założenia.
Miejsce na nagrzewnicę wygląda dużo lepiej niż poprzednio.
Nagrzewnica została umyta, wyczyszczona z kurzu i starych śmieci, przepłukana w środku.
Zostały też wycięte i przyklejone fragmenty pianki butylowej, żeby to wszystko nie latało i nie telepało się podczas jazdy.
Wreszcie coś składam. W miejscach łączenia blach nakleiłem paski pianki butylowej. Nity są wetknięte w otwory, żebym łatwiej potem trafił wkrętami na miejsce.
Przykręciłem osłonę nagrzewnicy.
Następnie dmuchawa i za chwilę kolejna osłona.
Wygląda to fajnie. Górnej osłony na razie nie przykręcam, bo jeszcze trzeba się będzie dobrać do dmuchawy żeby podłączyć jej zasilanie.
Nawiewy wewnątrz zostały porządnie umyte, a klapki nasmarowane, żeby lekko się poruszały.