Zabrałem się też za szyny mocujące fotele. Tak wyglądały wcześniej.
A tak wyglądają teraz.
Wyciąłem wstępnie wykładzinę i przykręciłem szyny do podłogi. Mogłem teraz założyć fotele.
Nastąpiło próbne odpalenie silnika. Potem dokręciłem śruby głowic i kolektora dolotowego. Przestawiłem auto bliżej wylotu z garażu :).
Nowe lusterka odradziłem właścicielom, oczyściłem stare i przykręciłem na miejsce. Otwory były w drzwiach, a nowe lusterka ich by nie zakryły.
Oczywiście docięte zostały nowe wkłady.
Przykręciłem bez problemów lewy kieł przedni, natomiast prawy nie miał otworów w masce. Musiałem sporo mierzyć, żeby trafić we właściwe miejsce.
W końcu zebrałem się na odwagę i wywierciłem otwór.
Otwory nawet pasowały, więc mamy z głowy kły przednie.
I w zasadzie na tym miałem chwilowo kończyć tą sagę, bo umówiłem się z jednym z właścicieli na odbiór auta do pojeżdżenia i sprawdzenia co dalej. Rano tego dnia stwierdziłem, że sprawdzę jeszcze raz jak wszystko działa. Uruchomiłem silnik bez problemu, ale już biegów nie mogłem wrzucić... Okazało się, że jest problem z łożyskiem sprzęgła, który można rozwiązać dość łatwo, ale... dopiero po wyciągnięciu silnika. Tak, byłem zachwycony.
Po poprawce sprzęgła zrobiliśmy jazdę próbną. Do poprawy jeszcze była dźwignia zmiany biegów, bo nie wszystkie biegi udało nam się wrzucić. Po poprawce Sonett już jeździ. Wnętrze wygląda póki co tak:
I urczysta chwila - przekazanie kluczyków. Po takim czasie już nawet nie wiadomo, który z nas się bardziej cieszy :).
Ale to nie koniec (jeszcze) tej historii - Sonett jeździ i powstaje lista rzeczy, które trzeba dokręcić, wyregulować, poprawić i dorobić.
A tak wyglądają teraz.
Wyciąłem wstępnie wykładzinę i przykręciłem szyny do podłogi. Mogłem teraz założyć fotele.
Nastąpiło próbne odpalenie silnika. Potem dokręciłem śruby głowic i kolektora dolotowego. Przestawiłem auto bliżej wylotu z garażu :).
Nowe lusterka odradziłem właścicielom, oczyściłem stare i przykręciłem na miejsce. Otwory były w drzwiach, a nowe lusterka ich by nie zakryły.
Oczywiście docięte zostały nowe wkłady.
Przykręciłem bez problemów lewy kieł przedni, natomiast prawy nie miał otworów w masce. Musiałem sporo mierzyć, żeby trafić we właściwe miejsce.
W końcu zebrałem się na odwagę i wywierciłem otwór.
Otwory nawet pasowały, więc mamy z głowy kły przednie.
I w zasadzie na tym miałem chwilowo kończyć tą sagę, bo umówiłem się z jednym z właścicieli na odbiór auta do pojeżdżenia i sprawdzenia co dalej. Rano tego dnia stwierdziłem, że sprawdzę jeszcze raz jak wszystko działa. Uruchomiłem silnik bez problemu, ale już biegów nie mogłem wrzucić... Okazało się, że jest problem z łożyskiem sprzęgła, który można rozwiązać dość łatwo, ale... dopiero po wyciągnięciu silnika. Tak, byłem zachwycony.
Po poprawce sprzęgła zrobiliśmy jazdę próbną. Do poprawy jeszcze była dźwignia zmiany biegów, bo nie wszystkie biegi udało nam się wrzucić. Po poprawce Sonett już jeździ. Wnętrze wygląda póki co tak:
I urczysta chwila - przekazanie kluczyków. Po takim czasie już nawet nie wiadomo, który z nas się bardziej cieszy :).
Ale to nie koniec (jeszcze) tej historii - Sonett jeździ i powstaje lista rzeczy, które trzeba dokręcić, wyregulować, poprawić i dorobić.