Koło talerzowe w mechanizmie różnicowym jest przykręcone do kosza satelit na 12 śrub.
Dwie z nich są dłuższe i trzymają ośkę satelit na miejscu.
Po ich wykręceniu można wyjąć satelitki. Podczas mycia w gorącym płynie zsunęło mi się większe łożysko...
Satelitki niestety okazały się nie do dalszego użycia. Zawrotna moc tych 60 (?) koni z silnika 1.5 V4 sprawiła, że aż popękały, co ledwo, bo ledwo, ale widać w zakreśleniach.
Tu nastąpiła długa przerwa, podczas której zostały znalezione 3 satelitki, które nie pasowały na wieloklin na półosiach; następnie jedna, która co prawda pasowała na wieloklin, ale była potłuczona młotkiem; następnie dwie pasujące na wieloklin, ale bez rowka na pierścień trzymający półoś na miejscu...
Oryginalnie satelitki miały dość głęboki rowek w środku, wewnątrz którego był pierścień sprężysty, w który wchodziła półoś. Miała ona nacięcie, za które łapał pierścień i nie pozwalał jej się wysunąć z satelitki. Nowe satelitki tego rowka nie miały, miały tylko lekkie nacięcie, jak stara półoś. Czyli od kompletu musiały mieć półośkę z głębszym rowkiem, tak, żeby to półoś miała pierścień sprężysty. Ponieważ półośki są oczywiście niedostępne, to coś z tym trzeba było zrobić... Koniec końców w półośkach zostały pogłębione rowki na te pierścienie. Powinno to zadziałać.
Pierścienie oczywiście trzeba nieco zmniejszyć, żeby pasowały, do tej pory były na zewnątrz średnicy półośki, teraz muszą się zmieścić wewnątrz.
Przy okazji szukania satelitek pod półosie udało się znaleźć również te mniejsze satelitki. Wybrałem lepszy komplet.
Przygotowałem cały komplet części potrzebnych do złożenia mechanizmu różnicowego.
Włożyłem kółka zębate na miejsce i zamontowałem ośkę satelit.
Niestety, gdy chciałem założyć na prasie łożysko kosza satelit, okazało się, że nie jest dobrze.
Łożysko i płaszczyzna na koszu satelit miały ślady obrócenia się łożyska. Zamówiłem nowe łożysko, na pewno będzie miało mniejszą średnicę wewnętrzną niż te obrócone.
Miało mniejszą średnicę, ale i tak było dość luźno. Dlatego użyłem mocnego kleju do łożysk i założyłem je na miejsce. Mam nadzieję, że na nim zostanie...
Zwróć też uwagę jak przy mniejszym łożysku kosz satelit nie jest symetryczny, z jednej strony jest więcej żeliwa. Na moje oko jest tak wykonany, żeby wyważyć tą dziurę na wkładanie kółek zębatych do środka.
No dobra, to może wreszcie włożę ten mechanizm różnicowy do skrzyni, już za długo jest luzem.
Już na swoim miejscu.
Kolejny drobiazg - po stronie mniejszego łożyska brakuje jednego kołka ustalającego.
Po zmierzeniu otworu wybrałem pasujące rozmiarem wiertło.
Obciąłem z niego odpowiedniej długości kawałek.
I mam kołek ustalający dużej twardości.
Dzięki temu udało mi się dokręcić stopy łożysk.
Ostatnią rzeczą ze środka obudowy dyferencjału jest mechanizm wolnego koła. Rozłożyłem go na części i wszystko umyłem.
Następnie, nie bez trudności, włożyłem go na miejsce. Trzeba wszystkie sprężynki na raz ścisnąć, żeby wszedł do środka.
Warto jeszcze pamiętać o łożysku igiełkowym wałka wejściowego.
Posmarowałem płaszczyznę przylegania obu części obudowy uszczelniaczem - tu nie ma być żadnej uszczelki - i złożyłem obudowę.
I chwila próby - włożyłem półośki. Na szczęście weszły na miejsce, a co więcej, na nim zostały. Chyba będzie dobrze :).
Na tym etapie skrzynię mżna uznać za gotową.
Dwie z nich są dłuższe i trzymają ośkę satelit na miejscu.
Po ich wykręceniu można wyjąć satelitki. Podczas mycia w gorącym płynie zsunęło mi się większe łożysko...
Satelitki niestety okazały się nie do dalszego użycia. Zawrotna moc tych 60 (?) koni z silnika 1.5 V4 sprawiła, że aż popękały, co ledwo, bo ledwo, ale widać w zakreśleniach.
Tu nastąpiła długa przerwa, podczas której zostały znalezione 3 satelitki, które nie pasowały na wieloklin na półosiach; następnie jedna, która co prawda pasowała na wieloklin, ale była potłuczona młotkiem; następnie dwie pasujące na wieloklin, ale bez rowka na pierścień trzymający półoś na miejscu...
Oryginalnie satelitki miały dość głęboki rowek w środku, wewnątrz którego był pierścień sprężysty, w który wchodziła półoś. Miała ona nacięcie, za które łapał pierścień i nie pozwalał jej się wysunąć z satelitki. Nowe satelitki tego rowka nie miały, miały tylko lekkie nacięcie, jak stara półoś. Czyli od kompletu musiały mieć półośkę z głębszym rowkiem, tak, żeby to półoś miała pierścień sprężysty. Ponieważ półośki są oczywiście niedostępne, to coś z tym trzeba było zrobić... Koniec końców w półośkach zostały pogłębione rowki na te pierścienie. Powinno to zadziałać.
Pierścienie oczywiście trzeba nieco zmniejszyć, żeby pasowały, do tej pory były na zewnątrz średnicy półośki, teraz muszą się zmieścić wewnątrz.
Przy okazji szukania satelitek pod półosie udało się znaleźć również te mniejsze satelitki. Wybrałem lepszy komplet.
Przygotowałem cały komplet części potrzebnych do złożenia mechanizmu różnicowego.
Włożyłem kółka zębate na miejsce i zamontowałem ośkę satelit.
Niestety, gdy chciałem założyć na prasie łożysko kosza satelit, okazało się, że nie jest dobrze.
Łożysko i płaszczyzna na koszu satelit miały ślady obrócenia się łożyska. Zamówiłem nowe łożysko, na pewno będzie miało mniejszą średnicę wewnętrzną niż te obrócone.
Miało mniejszą średnicę, ale i tak było dość luźno. Dlatego użyłem mocnego kleju do łożysk i założyłem je na miejsce. Mam nadzieję, że na nim zostanie...
Zwróć też uwagę jak przy mniejszym łożysku kosz satelit nie jest symetryczny, z jednej strony jest więcej żeliwa. Na moje oko jest tak wykonany, żeby wyważyć tą dziurę na wkładanie kółek zębatych do środka.
No dobra, to może wreszcie włożę ten mechanizm różnicowy do skrzyni, już za długo jest luzem.
Już na swoim miejscu.
Kolejny drobiazg - po stronie mniejszego łożyska brakuje jednego kołka ustalającego.
Po zmierzeniu otworu wybrałem pasujące rozmiarem wiertło.
Obciąłem z niego odpowiedniej długości kawałek.
I mam kołek ustalający dużej twardości.
Dzięki temu udało mi się dokręcić stopy łożysk.
Ostatnią rzeczą ze środka obudowy dyferencjału jest mechanizm wolnego koła. Rozłożyłem go na części i wszystko umyłem.
Następnie, nie bez trudności, włożyłem go na miejsce. Trzeba wszystkie sprężynki na raz ścisnąć, żeby wszedł do środka.
Warto jeszcze pamiętać o łożysku igiełkowym wałka wejściowego.
Posmarowałem płaszczyznę przylegania obu części obudowy uszczelniaczem - tu nie ma być żadnej uszczelki - i złożyłem obudowę.
I chwila próby - włożyłem półośki. Na szczęście weszły na miejsce, a co więcej, na nim zostały. Chyba będzie dobrze :).
Na tym etapie skrzynię mżna uznać za gotową.