Trochę zaległa aktualizacja, ale strasznie dużo pracy ostatnio miałem. Przepraszam :).
Do rzeczy jednak. Decyzje zostały podjęte. Ford będzie odbudowany. Prosto napisać, ale wymagało to sporej ilości komunikacji na linii ja-właściciel-blacharz. Oczywiście jest to spore wyzwanie, jesteśmy świadomi ilości pracy i takie tam. A na serio - jakbyśmy byli świadomi ile jeszcze pracy przed nami, to nikt y się za to nie wziął :).
Czyli przede mną proste zadanie - przygotować pierwszą partię części do wywiezienia do blacharki. Ponieważ z kabiny dość mało będzie wykorzystane, to potrzebujemy kilka rzeczy dookoła kabiny, żeby wszystko do siebie pasowało. Czyli potrzebna będzie rama (żeby zrobić mocowania kabiny do niej), silnik i skrzynia (żeby zrobić pod to odpowiednio wyprofilowaną gródź i tunel), mocowanie chłodnicy (bo błotniki wewnętrzne do niej są przykręcone) i tak dalej. Dla ułatwienia mam na to zaledwie kilka godzin, bo dopiero wróciłem z urlopu, a laweta już jedzie. Na szybko zatem wrzuciłem kabinę na ramę - teraz bardzo łatwo się ją nosi... Jest znacznie lżejsza. Potem na miejsce trafił silnik ze skrzynią.
Widać na grodzi przetłoczenia pod oryginalny silnik - teraz silnik potrzeby jest, żeby nowe przetłoczenia, w nowej grodzi, pasowały - czyli żeby umożliwiły dostęp do pokryw zaworów i aparatu zapłonowego, ale żeby nie były za duże.
Potrzebny jest właśnie dlatego aparat zapłonowy. Założę oczywiście do niego kopułkę. Gaźnik zdejmuję, żeby niepotrzebnie się nie kurzył w trakcie prac.
Potem przykręciłem tymczasowo kabinę do ramy. I tak mocowania będą zrobione nowe, bo tylko tylne do czegoś się nadają. Przygotowałem też przednie blachy, które też teraz pojadą z samochodem.
Przykręcone. Błotniki wewnętrzne mocowane są do kabiny i do mocowania chłodnicy. Zrobione będą zupełnie nowe. Po to też zostawiłem górne wahacze - żeby błotniki wewnętrzne miały pod nie odpowiednie wycięcia. Reszta blach jest przykręcona na miejsce, żeby kolega blacharz nie musiał wymyślać jak to się do siebie przykręca. A silnik zabezpieczyłem do transportu. Założyłem też kanapę - potrzebna będzie do dorobienia jej mocowań w podłodze.
I widok z przodu.
Potem założyłem drzwi. Z prawej strony mogłem przykręcić je do zawiasów, bo jeszcze tam były jakieś nieurwane śruby, ale z lewej - musiałem wymyślić inny sposób mocowania.
Tak, taki. Docelowo będą kupione nowe zawiasy, więc wszystko wróci do normy. A teraz spawy są słabe, aby tylko w drodze wytrzymały. Zresztą ta część kabiny, do której są złapane, i tak będzie wymieniona. Tylko z drzwi będzie trzeba to delikatnie zeszlifować.
Z prawej strony też przyspawałem drzwi - z tyłu, zamiast zamka. Obawiam się, że obecnie są to najlepsze spawy w całej kabinie...
Potem ukradłem kółka ze swojego stołu warsztatowego, bo kurier nie zdążył przywieźć drugiego identycznego kompletu. Do tego zrobione zostały nogi, a potem wspawane do ramy. Dzięki temu daje się to jakoś przemieszczać.
Chociaż waga przodu z silnikiem jest spora i kółka ledwo dają radę...
Wygląda to... dość dziwnie :). Sporo osób się zatrzymało i patrzyło o co tu w ogóle chodzi :).
Z drobnymi przygodami udało się to wciągnąć na lawetę. Potem podłożyliśmy pod przednią belkę drewno, a z tyłu palety. Dzięki temu można było pewnie zapiąć pasy transportowe, bez ryzyka, że złamiemy kółka, czy nogi w ramie.
I zapięte na gotowo. Można jechać!
Do rzeczy jednak. Decyzje zostały podjęte. Ford będzie odbudowany. Prosto napisać, ale wymagało to sporej ilości komunikacji na linii ja-właściciel-blacharz. Oczywiście jest to spore wyzwanie, jesteśmy świadomi ilości pracy i takie tam. A na serio - jakbyśmy byli świadomi ile jeszcze pracy przed nami, to nikt y się za to nie wziął :).
Czyli przede mną proste zadanie - przygotować pierwszą partię części do wywiezienia do blacharki. Ponieważ z kabiny dość mało będzie wykorzystane, to potrzebujemy kilka rzeczy dookoła kabiny, żeby wszystko do siebie pasowało. Czyli potrzebna będzie rama (żeby zrobić mocowania kabiny do niej), silnik i skrzynia (żeby zrobić pod to odpowiednio wyprofilowaną gródź i tunel), mocowanie chłodnicy (bo błotniki wewnętrzne do niej są przykręcone) i tak dalej. Dla ułatwienia mam na to zaledwie kilka godzin, bo dopiero wróciłem z urlopu, a laweta już jedzie. Na szybko zatem wrzuciłem kabinę na ramę - teraz bardzo łatwo się ją nosi... Jest znacznie lżejsza. Potem na miejsce trafił silnik ze skrzynią.
Widać na grodzi przetłoczenia pod oryginalny silnik - teraz silnik potrzeby jest, żeby nowe przetłoczenia, w nowej grodzi, pasowały - czyli żeby umożliwiły dostęp do pokryw zaworów i aparatu zapłonowego, ale żeby nie były za duże.
Potrzebny jest właśnie dlatego aparat zapłonowy. Założę oczywiście do niego kopułkę. Gaźnik zdejmuję, żeby niepotrzebnie się nie kurzył w trakcie prac.
Potem przykręciłem tymczasowo kabinę do ramy. I tak mocowania będą zrobione nowe, bo tylko tylne do czegoś się nadają. Przygotowałem też przednie blachy, które też teraz pojadą z samochodem.
Przykręcone. Błotniki wewnętrzne mocowane są do kabiny i do mocowania chłodnicy. Zrobione będą zupełnie nowe. Po to też zostawiłem górne wahacze - żeby błotniki wewnętrzne miały pod nie odpowiednie wycięcia. Reszta blach jest przykręcona na miejsce, żeby kolega blacharz nie musiał wymyślać jak to się do siebie przykręca. A silnik zabezpieczyłem do transportu. Założyłem też kanapę - potrzebna będzie do dorobienia jej mocowań w podłodze.
I widok z przodu.
Potem założyłem drzwi. Z prawej strony mogłem przykręcić je do zawiasów, bo jeszcze tam były jakieś nieurwane śruby, ale z lewej - musiałem wymyślić inny sposób mocowania.
Tak, taki. Docelowo będą kupione nowe zawiasy, więc wszystko wróci do normy. A teraz spawy są słabe, aby tylko w drodze wytrzymały. Zresztą ta część kabiny, do której są złapane, i tak będzie wymieniona. Tylko z drzwi będzie trzeba to delikatnie zeszlifować.
Z prawej strony też przyspawałem drzwi - z tyłu, zamiast zamka. Obawiam się, że obecnie są to najlepsze spawy w całej kabinie...
Potem ukradłem kółka ze swojego stołu warsztatowego, bo kurier nie zdążył przywieźć drugiego identycznego kompletu. Do tego zrobione zostały nogi, a potem wspawane do ramy. Dzięki temu daje się to jakoś przemieszczać.
Chociaż waga przodu z silnikiem jest spora i kółka ledwo dają radę...
Wygląda to... dość dziwnie :). Sporo osób się zatrzymało i patrzyło o co tu w ogóle chodzi :).
Z drobnymi przygodami udało się to wciągnąć na lawetę. Potem podłożyliśmy pod przednią belkę drewno, a z tyłu palety. Dzięki temu można było pewnie zapiąć pasy transportowe, bez ryzyka, że złamiemy kółka, czy nogi w ramie.
I zapięte na gotowo. Można jechać!