Zbliża się termin odbioru kabiny, a i ja potrzebuję już miejsce w garażu, więc muszę zrobić coś z ramą. Wyciągam silnik.



Silnik i skrzynia skitrane w kącie, rama pusta. Potem ją wyrzucę na dwór.



Odkryłem jeszcze jedną niespodziankę - poduski silnika zamiast być przykręcone, są przyspawane do ramy :(.



Potem pojechałem po kabinę.



Drzwi w końcu wiozłem luzem.



I niestety po oczyszczeniu karoserii mamy po prostu dramat. Takie coś powinno być karalne. Taka karoseria jest po prostu niebezpieczna. Wiedziałem, że amerykanie potrafią paprać, ale nie wiedziałem, że aż tak... Tu widzimy drzwi. Po obniżeniu dachu trzeba było też obniżyć ramki.



Ale zostało to wykonane w sposób dramatycznie niudolny.



Linie się nie zgrywają, ale to nic. Poszczególne części drzwi się nawet ze sobą nie łączą!



Wszystko to było uzupełnione szpachlą.



W górnej części drzwi są jakoś połączone, ale żeby szpachla miała się do czego trzymać, dospawana była blaszka. Spawy są na tyle kiepskie, że większość z nich nie jest nawet wtopiona w blachę. To wszystko przy jakimś obciążeniu po prostu by się rozerwało.



Przejdźmy do kabiny. Tu jest jeszcze gorzej.



Gródź jest mocno zmasakrowana. Dużo nadmiarowych otworów, łatek... Pamiętaj, że to było otynkowane na gładko :). Plus jest taki, że gródź i podłogę da się dostać nową w stanach...



Podszybie przednie wygnite dość mocno. To wszystko uzupełnione było szpachlą, więc nie zgniło od remontu. To było tak zostawione podczas tego "remontu".



Po stronie kierowcy dziura była na tyle duża, że dla podtrzymania szpachli podłożona została tam blaszka.



Top chop zrobiony został równie niechlujnie. Żadna z linii nadwozia się nie zgrywa. Ale to i tak nic. To konstrukcyjnie jest do bani, bo połączenie jest słabe - bez wzmocnienia, na spawy, które nie przetopiły blachy, do której są przyklejone.



Nad przednią szybą też ogromna, wygnita dziura.



Połączenia poszczególnych części dachu aż wołają o litość. To nie pełni żadnej konstrukcyjnej roli, tylko podtrzymywało szpachlę.



Boki dachu nad rynienkami jeszcze gorsze. Podspawane paseczki blachy, żeby szpachla nie wpadła do środka. Nie trzyma to żadnego kształtu. Tuż nad rynienką wygnita dziura, która była tu jeszcze przed chopem i zostało to zostawione! No i wiem już, czemu rynienki były zaszpachlowane na gładko...



Tył dachu - to samo. Ledwo załapana blacha, żeby się to trzymało na słowo honoru. Przy czym honor na tyle kiepski, że przy byle stłuczce to wszystko by się porwało i ucięło kierowcy głowę. Ale to dla autora tej rzeźby najwidoczniej nie miało znaczenia. Może ma dobrych prawników?



Narożnik dachu w wersji "narzuta babci", czyli łatany z czego popadnie.



Blacha nawet nie udaje, że była dopasowana. Wciśnięta, sklejona groszkami i już.



Spawy są na tyle kiepskie, że część z nich odkleiła się od blachy, nie zostawiając nawet śladu.



Połączenie nad tylną szybą - też nie jest mocne, pełni tylko funkcję podpierania szpachli.



O zgrywaniu się jakichkolwiek linii można tylko pomarzyć.



Lewa strona dachu równie fantazyjnie połapana.



Nad drzwiami kierowcy to samo.



Tylna krawędź za drzwiami kierowcy nie wiem czemu rozcięta w pionie i zespawana. Możliwe, że buda się rozeszła i ktoś próbował to zniwelować, żeby nie było za dużej szpary między rzwiami a kabiną.



Tył kabiny zaskakujący. I zdrowy i prosty.



Widok na gródź od środka. Już nawet komentować mi się nie chce.



Deska rozdzielcza. Ten customowy panel był wstawiony dość na chama, widać jak wyrżnięte są blachy. Ale najciekawsze jest to, że tu był kiedyś schowek, który został zaspawany i wycięty.



Od spodu w kabinie są blaszki, które nieco miały trzymać łączenia blach.



Nad przednią szybą panel cały skorodowany.



Przedni słupek połączony jest o tak. Nie muszę tłumaczyć, że nie jest to ani solidne, ani równe, ani nic?



A tu od środka tył i narożnik kabiny.



No tak. Słabo, co? Zobaczymy, co na to powie właściciel, właśnie do mnie jedzie. Trochę blach jest dostępnych nowych, ale jest tu sporo, sporo pracy, żeby to się nadawało do użycia. Zobaczymy co dalej.