Do obudowy mechanizmu różnicowego włożyłem uszczelniacz wałka ataku. Dokładnie ten sam, który wyjąłem, nie było sensu go zmieniać. Udało mi się go wyjąć bez uszkodzenia. Przed tym wyczyściłem wszystkie płaszczyzny przylegania uszczelek i uszczelniaczy i dość dokładnie wymyłem całą obudowę wewnątrz z piasku, który mimo zabezpieczeń dostał się do środka podczas piaskowania.



Następnie wymyłem łożyska i nalałem do nich nowy olej. W garażu było około 0oC, więc musiałem olej przekładniowy podgrzać piecykiem, żeby w ogóle chciał wpłynąć do łożyska - miał konsystencję miodu. Potem to wszystko poskręcałem razem. Nakrętka widoczna na zdjęciu ma rozmiar 46 :).



Potem przykręciłem kosz satelit z talerzem. Wszystko dokładnie tak, jak było poprzednio. Dzięki temu jak sprawdzałem, czy dyfer jest dobrze ustawiony, to dostałem dokładnie taki sam wzór przylegania kół, jaki był przed rozkręceniem.



Potem przygotowałem półośki. Lewa i prawa się różnią nacięciami rozprowadzającymi olej. Zanim zacząłem składać mechanizm różnicowy włożyłem w obudowę nowe simmeringi uszczelniające półosie.



Półosie trzymane są w satelitach tymi zapinkami.



Potem dorobiłem uszczelkę dyfra i wkręciłem go pionowo w imadło. Dzięki temu mogłem nalać do niego olej i sprawdzić, czy jest szczelny. Potem oczyściłem dokładnie pokrywę i włożyłem do niej nową gumę. Tu jest niezły przypadek, ponieważ trafiłem w UK nową, nigdy nie zakładaną gumę.



Mechanizm różnicowy zawinąłem w folię, żeby się nie kurzył.



W międzyczasie poskładałem ryjek. Musiałem w nim wymienić łożysko, bo hałasowało. Potem złożyłem to razem.



Przeguby poskładałem w dokładnie ten sam sposób, w jaki były złożone poprzednio. Potem wszystkie napełniłem odpowiednim smarem i założyłem je na półosie.



Dyfer założyłem z kolegami (ciężkie draństwo jest) na zawieszenie. Jest on elementem trzymania zawieszenia, więc po jego założeniu mogłem dokręcić na gotowo belkę tylnego zawieszenia i założyć założenie sprężyny i amortyzatory. Potem przykręciłem półosie.



Oprócz tego ułożyłem pod podwoziem linkę hamulca ręcznego i wszystkie rurki hamulcowe, łącznie z tą idącą do przodu auta. Na sam koniec założyłem jeszcze przednie klocki hamulcowe i mogłem wreszcie zalać hamulce płynem i je odpowietrzyć! To zamknęło dość duży etap remontu. Co ciekawe, tylko w jednym miejscu miałem niedokręcony przewód wymagający poprawy, a cała reszta układu była szczelna.



Ciężko jest zrobić zdjęcia spod spodu auta, ale tak to mniej więcej wygląda. Leżąc pod autem przy okazji połączyłem wszystkie rurki układu paliwowego i przykręciłem mocowania haka holowniczego.



Składanie tylnego zawieszenia i układu napędowego zakończyłem przykręceniem wału napędowego.