Powoli uzbierałem części do poskładania plątaniny przy zbiorniku paliwa. Wisi tam pod podłogą pompa, akumulator ciśnienia i filtr paliwa. Blaszki składające się na mocowanie tego wszystkiego miałem już dość dawno wypiaskowane przy jakiejś okazji.
To coś to akumulator ciśnienia paliwa, a po prawej - filtr paliwa. Filtr i tak będzie wymieniony, ale akumulator nowy kosztuje spore kilkaset złotych, więc póki działa warto go ratować.
Akumulator ciśnienia paliwa pomógł mi odnowić Dred, on też gdzieś po drodze kupił gumki identyczne z fabrycznymi. Uzbrojony w podkładki i nakrętki zabrałem się za składanie.
Tu widać główną część mocowania. Po prawej pożyczony od Dreda wzór :)
Akumulator paliwa po odnowieniu.
I całość gotowa do założenia na samochód. Rurki jeszcze niegotowe, bo oddałem je do galwanizerni, żeby ocynkowali końcówki.
I przykręcone do auta. Gdzieś miałem zgubione gumki pomiędzy te blachy a karoserię, więc dwie znalazł dla mnie Dred w swoich zapasach, a jedna okazała się pasująca od chłodnicy od Hondy. Potem jeszcze wyciągnąłem z magazynku rurki paliwowe i zacząłem je układać w kierunku przodu auta.
Przy okazji pełzania pod autem powkładałem brakujące zaślepki gumowe i przykręciłem tylny wieszak wydechu.
Jak pewnie zauważyłeś na poprzednich zdjęciach, miałem sporo miejsca pod autem - brakowało zawieszenia. Tak, jest wyjęte. Długo biłem się z myślami, czy w ogóle coś z nim robić, czy po prostu poskładać i już, ale nie udało się. Po prostu musiałem coś z nim zrobić, bo takiego zardzewialstwa w samochodzie mieć nie chciałem.
Z różnych powodów miałem do dyspozycji też i drugie zawieszenie. Skończyło się na ty, że z każdego wziąłem te elementy, które były w lepszym stanie.
Na zdjęciu poniżej widać, że warto zacząć od centralnej nakrętki piasty - bardzo trudno ją odkręcić po zdjęciu zawieszenia z samochodu. Ta na lewej półosi ma do tego lewy gwint...
Potem odkręciłem amortyzator i go wyjąłem razem ze sprężyną. Amortyzator jest z tzw. nivomatem - ze Scorpio. Prawie pasuje do granady, mimo, że ma większą średnicę. Wystarczy przełożyć granadową przetyczkę do niego.
Tu widać drugie zawieszenie w kawałkach. Tak mi dobrze szło wykręcanie mojego zawieszenia, że nie zdążyłem zrobić zdjęć :)
Jak już się odkręci tą centralną nakrętkę i zdejmie bęben hamulcowy, to czasem jest problem ze ściągnięciem piasty z wieloklinu półośki.
Powoli jest coraz więcej śrub tylnego zawieszenia do przygotowania do cynkowania.
Odkręciłem też mechanizm różnicowy - centralną część pełniącą również funkcję mocowania tylnego zawieszenia - widoczne cztery otwory po prawej stronie służą do przykręcenia dyfra do belki zawieszenia, a po lewej centralnie umieszczona guma służy do przykręcenia tego do podłogi. Bez tego elementu całe zawieszenie opadłoby na ziemię.
Ryjek dyfra odkręciłem, podobnie dekielek z tyłu. Olej wymieniany był tu z 5 czy 6 lat temu, ale nie ma tu korka spustowego, więc wymienione było tylko tyle, ile dało się wyssać przez korek z boku obudowy.
Próbowałem też wyjąć gumę z tylnej obudowy dyfra, ale okazało się, że wyjąć ją będzie łatwo. Za łatwo... muszę skombinować nową.
Ryjek łączy się z resztą dyfra za pomocą tej tulejki z wieloklinem. Czasem ten wieloklin jest wyrobiony, więc bardzo się ucieszyłem, że u mnie wszystko jest jak trzeba.
Potem przyszła kolej na obudowę z mechanizmem różnicowym. Odpiąłem pierścienie Segera i wyjąłem półośki.
Potem odkręciłem podpory łożysk i wyjąłem kosz z satelitami i kołem talerzowym, a następnie nakrętkę wałka wejściowego i wyjąłem wałek z kołem atakującym. Potem z obudowy wyjąłem uszczelniacze i dorobiłem zabezpieczenia do piaskowania i malowania proszkowego.
Z ryjkiem dyfra walczyłem trochę dłużej, bo ciężki był dostęp do pierścienia pod flanszą. W końcu udało mi się go wyjąć.
Potem wyjąłem wałek razem z łożyskiem. Łożysko muszę jeszcze zdjąć, bo szumi przy kręceniu i wymaga wymiany.
Drobne elementy, których nie warto piaskować i malować proszkowo, bo dorobienie zabezpieczeń byłoby zbyt praco- i czasochłonne, wyczyściłem z rdzy do czysta szczotką drucianą i pomalowałem z pędzla - najpierw podkładem, a potem na czarno.
Akurat jak skończyłem to malować, kolega na forum capri.pl dał znać, że ktoś na allegro tanio wyprzedaje łożyska tylne. Moje były niby jeszcze dobre, ale w komplecie z nowymi były jeszcze simmeringi... które i tak musiałem wymienić, a cena była na tyle atrakcyjna, że kupiłem ostatnie 2 sztuki :)
Łożyska dopakowałem smarem na ile mi się tylko udało wcisnąć, a potem powkładałem to wszystko do obudów. Pisałem już jak niezbędnym narzędziem jest w warsztacie prasa?
To coś to akumulator ciśnienia paliwa, a po prawej - filtr paliwa. Filtr i tak będzie wymieniony, ale akumulator nowy kosztuje spore kilkaset złotych, więc póki działa warto go ratować.
Akumulator ciśnienia paliwa pomógł mi odnowić Dred, on też gdzieś po drodze kupił gumki identyczne z fabrycznymi. Uzbrojony w podkładki i nakrętki zabrałem się za składanie.
Tu widać główną część mocowania. Po prawej pożyczony od Dreda wzór :)
Akumulator paliwa po odnowieniu.
I całość gotowa do założenia na samochód. Rurki jeszcze niegotowe, bo oddałem je do galwanizerni, żeby ocynkowali końcówki.
I przykręcone do auta. Gdzieś miałem zgubione gumki pomiędzy te blachy a karoserię, więc dwie znalazł dla mnie Dred w swoich zapasach, a jedna okazała się pasująca od chłodnicy od Hondy. Potem jeszcze wyciągnąłem z magazynku rurki paliwowe i zacząłem je układać w kierunku przodu auta.
Przy okazji pełzania pod autem powkładałem brakujące zaślepki gumowe i przykręciłem tylny wieszak wydechu.
Jak pewnie zauważyłeś na poprzednich zdjęciach, miałem sporo miejsca pod autem - brakowało zawieszenia. Tak, jest wyjęte. Długo biłem się z myślami, czy w ogóle coś z nim robić, czy po prostu poskładać i już, ale nie udało się. Po prostu musiałem coś z nim zrobić, bo takiego zardzewialstwa w samochodzie mieć nie chciałem.
Z różnych powodów miałem do dyspozycji też i drugie zawieszenie. Skończyło się na ty, że z każdego wziąłem te elementy, które były w lepszym stanie.
Na zdjęciu poniżej widać, że warto zacząć od centralnej nakrętki piasty - bardzo trudno ją odkręcić po zdjęciu zawieszenia z samochodu. Ta na lewej półosi ma do tego lewy gwint...
Potem odkręciłem amortyzator i go wyjąłem razem ze sprężyną. Amortyzator jest z tzw. nivomatem - ze Scorpio. Prawie pasuje do granady, mimo, że ma większą średnicę. Wystarczy przełożyć granadową przetyczkę do niego.
Tu widać drugie zawieszenie w kawałkach. Tak mi dobrze szło wykręcanie mojego zawieszenia, że nie zdążyłem zrobić zdjęć :)
Jak już się odkręci tą centralną nakrętkę i zdejmie bęben hamulcowy, to czasem jest problem ze ściągnięciem piasty z wieloklinu półośki.
Powoli jest coraz więcej śrub tylnego zawieszenia do przygotowania do cynkowania.
Odkręciłem też mechanizm różnicowy - centralną część pełniącą również funkcję mocowania tylnego zawieszenia - widoczne cztery otwory po prawej stronie służą do przykręcenia dyfra do belki zawieszenia, a po lewej centralnie umieszczona guma służy do przykręcenia tego do podłogi. Bez tego elementu całe zawieszenie opadłoby na ziemię.
Ryjek dyfra odkręciłem, podobnie dekielek z tyłu. Olej wymieniany był tu z 5 czy 6 lat temu, ale nie ma tu korka spustowego, więc wymienione było tylko tyle, ile dało się wyssać przez korek z boku obudowy.
Próbowałem też wyjąć gumę z tylnej obudowy dyfra, ale okazało się, że wyjąć ją będzie łatwo. Za łatwo... muszę skombinować nową.
Ryjek łączy się z resztą dyfra za pomocą tej tulejki z wieloklinem. Czasem ten wieloklin jest wyrobiony, więc bardzo się ucieszyłem, że u mnie wszystko jest jak trzeba.
Potem przyszła kolej na obudowę z mechanizmem różnicowym. Odpiąłem pierścienie Segera i wyjąłem półośki.
Potem odkręciłem podpory łożysk i wyjąłem kosz z satelitami i kołem talerzowym, a następnie nakrętkę wałka wejściowego i wyjąłem wałek z kołem atakującym. Potem z obudowy wyjąłem uszczelniacze i dorobiłem zabezpieczenia do piaskowania i malowania proszkowego.
Z ryjkiem dyfra walczyłem trochę dłużej, bo ciężki był dostęp do pierścienia pod flanszą. W końcu udało mi się go wyjąć.
Potem wyjąłem wałek razem z łożyskiem. Łożysko muszę jeszcze zdjąć, bo szumi przy kręceniu i wymaga wymiany.
Drobne elementy, których nie warto piaskować i malować proszkowo, bo dorobienie zabezpieczeń byłoby zbyt praco- i czasochłonne, wyczyściłem z rdzy do czysta szczotką drucianą i pomalowałem z pędzla - najpierw podkładem, a potem na czarno.
Akurat jak skończyłem to malować, kolega na forum capri.pl dał znać, że ktoś na allegro tanio wyprzedaje łożyska tylne. Moje były niby jeszcze dobre, ale w komplecie z nowymi były jeszcze simmeringi... które i tak musiałem wymienić, a cena była na tyle atrakcyjna, że kupiłem ostatnie 2 sztuki :)
Łożyska dopakowałem smarem na ile mi się tylko udało wcisnąć, a potem powkładałem to wszystko do obudów. Pisałem już jak niezbędnym narzędziem jest w warsztacie prasa?