Po pewnym czasie zaczęło być jasne, że blacharka ostatnio zrobiona nie wytrzyma próby czasu. Długo by o tym mówić, może kiedyś... Do tego zbliżał się moment, w którym będę musiał oddać Michałowi "Neblowi" jego silnik, który obecnie jest w mojej Granadzie po awarii poprzedniego. Trzeba się znowu wziąć do roboty przy tym aucie. Plan - wyjąć silnik, przymierzyć coswortha, rozebrać granadę do gołej karoserii (znowu, kurka!) i oddać komuś porządnemu do pospawania, odrdzewienia i pomalowania. Tym razem mam nadzieję trafię na dobrego fachowca.
Zanim jednak wyjmę silnik trzeba korzystając z okazji wyprostować tylny zderzak, który moja kochana żona gdzieś wgięła tak, że ciężko by go było odkręcić. Zawiązałem na nim stare pasy bezpieczeństwa, a drugi ich koniec przywiązałem do słupka ogrodzenia. Pięć minut później zderzak był trochę prostszy.



Potem wjazd na kanał i rwiemy serducho :)



Wbrew pozorom szybko poszło. Za dużo razy już to robiłem :) Poza tym miałem dobrych pomocników - Nebel i Dred dzięki!



Teraz trzeba sprawdzić, czy to się łatwo da upchnąć do środka.



Żeby było łatwiej zdjąłem cały dolot, żeby nie przeszkadzał, łapy silnika też zostaną założone już po przykręceniu silnika do skrzyni - tak jest łatwiej. Żeby uniknąć też komplikacji z trafianiem kołem zamachowym na konwerter w skrzyni po prostu zdjąłem koło zamachowe. I tak skrzynia jest od identycznego silnika i wiem na 100%, że będzie pasować.



Wszedł. Co prawda mordowaliśmy się trochę we trzech żeby tym silnikiem trafić na skrzynię biegów, ale w końcu musiało się udać :)
Potem przykręcenie łap silnika i dolotu. Reszta będzie pasować...



Dolot założony. Dość ciasno jest przy ścianie grodziowej, ale tylko w górnej części. Wystarczy zrobić z 5-10mm więcej miejsca i będzie ok. Poza tym maska prawie leży na tej pokrywie plastikowej. Albo zdejmę pokrywę, albo fabryczne wygłuszenie maski i też będzie dobrze.



Potem jeszcze wyjęliśmy silnik i skrzynię, żebym mógł w wolnej chwili sam działać dalej.