No to prace czas kontunuować. Muszę znowu rozłożyć granadę do gołej blachy. Troche frustrujące, bo ostatnio ją składałem niecałe dwa lata temu. Nauczka, żeby jednak uważniej dobierać fachowców, zwłaszcza w takich istotnych sprawach jak blacharka.
To może na początek pozbędę się wnętrza?





Kilka godzin później, po zawinięciu wszystkich rzeczy wyjętych z granady w stretcha, wnętrze wygląda tak:



Kolejny dzień. Może teraz dla odmiany komora silnika? Zacząłem od takiej:



Tu widać jak dobrej jakości był podkład, którego użył "fachowiec" (2 lata od malowania):



I z grubsza wyczyszczone. Jeszcze tylko elektryka, ale to później. Widać też jaką mam piękną zardzewiałą belkę zawieszenia. Remont zrobiłem, ale w ramach bieżącej eksploatacji, więc zależało mi na sprawnym, a nie pięknym zawieszeniu. Teraz i stroną wizualną się zajmę :)



Przód też już ogołocony z większości rzeczy.



I początek wyciągania instalacji elektrycznej z tylnej części samochodu. Fabryka zaszalała z pianką wypełniającą (tak, fabryka tak robiła. To jest inna pianka niż domorośli fachowcy używają do doraźnych napraw blacharskich :) ) i zapsikała część instalacji elektrycznej. Żeby ją wyjąć trzeba wyrwać piankę...