Nadszedł czas na remont blacharski tego Taunusa. Amator po odebraniu silnika poprosił mnie, żebym zajął się przygotowaniem samochodu do blacharki, a potem poskładaniem wszystkiego w całość, oczywiście odnawiając co trzeba.
W końcu, pewnego czerwcowego poranka przyjechał i zostawił samochód. Miałem co innego do zrobienia tego dnia, ale po południu stwierdziłem, że coś można by ruszyć... Zacząłem od wnętrza.
Ford Taunus Amatora był kupiony już zarejestrowany na żółte tablice. Mimo tego, nie jest to auto w jakimś świetnym stanie. Miało w chwili zakupu gaz, znaczki są nieco pomieszane, a stan ogólny auta można podsumować jedynie stwierdzeniem "nasi tu byli". Zresztą niejeden raz nasi tu byli. Mamy nadzieję, że teraz to wszystko (a przynajmniej zdecydowaną większość) uda się wyprostować.
No dobra, zacznijmy wreszcie. Moż od tylnej kanapy?
Siedzisko nie było przykręcone, więc zabrałem się za odkręcenie oparcia. Ma ono takie fikuśne mocowania dostępne od strony bagażnika. O, tu:
Pod kanapą standardowo można prowadzić wykopaliska. Niestety, ktoś już tu był przede mną, więc nie znalazłem żadnych fenigów, ani kolekcjonerskiego wydania dzieł Goethego w oryginale. Jedynie papierek po twixie, paczka gum do żucia i stary itinerer. Jako ciekawostkę można jedynie wymienić zapalniczkę z jakąś pofalowaną kreską z kropkami z boku.
Boczki fachowo przykręcone na wkręty. Wkręty w tym aucie zresztą grają dość główną rolę, jak się później przekonam...
Zakamarki samochodu zakonserwowane porządnie czymś tłustym. Nie zazdroszczę blacharzowi czyszczenia tego. Nawet piaskowanie będzie problemem, bo piach się będzie do tego przyklejał. Plusem jest to, że rdzy się ciężko przez to przegryźć :)
Poniszczony podłokietnik, wyłysiała wykładzina... Póki auto jest w całości, robi dużo lepsze wrażenie. Ale tapicerka też jest w planach...
Mocowania pasów też nadgryzione zębem czasu.
Uchwyty otwierania tylnych szybek odklejone od szyb. Z tym ktoś kiedyś sobie sprytnie poradził przykręcając od zewnątrz mały kątownik uniemozliwiający otworzenie się szyby :)
Podłokietnik z dodatkowymi czterema zegarami w konsoli środkowej. Stan mocno przechodzony.
Nawet na mocowaniach podłokietnika jest powierzchniowa rdza.
Boczki przy nogach są różne lewy i prawy.
Dobra, biorę się za drzwi. Boczki drzwi wyglądają dość nieźle, żadnych wkrętów, równe, nieporwane...
A pod spodem - lancia/fiat :)
Drzwi w śodku również zapaćkane czymś tłustym.
Wracam do podłokietnika. Osłona lewarka przykręcona na cztery wkręty, nieco inaczej niż fabryka to przewidziała.
No i te cztery dodatkowe zegary. Widać stan wykładziny obok i konsolki pod nimi.
Z tyłu spaghetti :). Podobno pierwszy elektryk ogarniający auto na prośbę Amatora wyciągnął pół siatki kabli, a drugi kolejną siatkę. Wszystko patenty. A elektryka wciąż działa :)
Zostawiłem jedynie wskaźnik ciśnienia oleju, bo planuję przestawiać auto, a bez wskaźnika olej by sikał do środka.
Potem odkręciłem nożną pompkę spryskiwaczy przedniej szyby.
Następnie zdjąłem wykładzinę. Tu dopiero jest ciekawie... Po lewej widać dziurkę przy jednym z korków.
Tu po lewej też widać jakieś działania poprzednich blacharzy. Dość dziwne pod względem koncepcji :)
Dziura w podłodze, a przy słupku A kolejne dziwaczne naprawy blacharskie, z użyciem między innymi śrub.
I zbliżenia dla ciekawskich.
Dobra. Dalej zegary.
Specyficzny sposób mocowania prędkościomierza.
Deska rozdzielcza zdjęta, teraz nawiewy.
I wnętrze auta ogołocone. Kabelki wyjdą sobie później.
Dobra, mam chwilowo dość wnętrza, zresztą podsufitka i okolice wyjmę dopiero po wyjęciu szyb. To może przód?
Zderzak wyglądał na prosty, ale był bliżej prawego błotnika niż lewego. Do tego śruby przyrdzewiały, więc trochę rozrywki z odkręceniem było. Kabelki do kierunkowskazów połączone na stałe, bez żadnego konektora umożliwiającego ich odłączenie, chociaż każde połączenie składało się przynajmniej z trzech kawałków kabelka. Przednie lampy nieoryginalne, nie znam się na taunusach, więc nie wiem czy mocowania są właściwe, czy kombinowane. Jakoś dziwnie mi wyglądają - są za plastikowe jak na to auto. Oczywiście i one stawiają opór :)
Pas przedni dolny w jednym miejscu mocno zgnity. Miejsce na tablicę rejestracyjną pogięte, zresztą widać na nim przynajmniej kilkanaście różnych dziur po wkrętach mocujących tablice rejestracyjne.
Pod maską oprócz silnika pustawo. Wyposażenia dodatkowego praktycznie brak, co w sumie może być plusem - mniej do odnawiania :)
Stan chłodnicy mocno kiepski (nieszczelna, skorodowana), stan płynu również wskazuje na nieciekawą zawartość układu chłodzenia.
Miejsce po chłodnicy. Rdza się czai i czyha na nieuważnego właściciela :)
W tym roczniku Taunusa był jeszcze zewnętrzny regulator alternatora. Srytytki trzymają kabelki, żeby nie wypadły.
Po zdjęciu puszki nawiewu koszmaru nie ma, ale różowo również nie jest. Pucha klejona na silikon.
Reszta puchy nawiewu również klejona na silikon.
Następny w kolejce jest mechanizm wycieraczek.
Podszybie już z grubsza ogołocone.
W końcu, pewnego czerwcowego poranka przyjechał i zostawił samochód. Miałem co innego do zrobienia tego dnia, ale po południu stwierdziłem, że coś można by ruszyć... Zacząłem od wnętrza.
Ford Taunus Amatora był kupiony już zarejestrowany na żółte tablice. Mimo tego, nie jest to auto w jakimś świetnym stanie. Miało w chwili zakupu gaz, znaczki są nieco pomieszane, a stan ogólny auta można podsumować jedynie stwierdzeniem "nasi tu byli". Zresztą niejeden raz nasi tu byli. Mamy nadzieję, że teraz to wszystko (a przynajmniej zdecydowaną większość) uda się wyprostować.
No dobra, zacznijmy wreszcie. Moż od tylnej kanapy?
Siedzisko nie było przykręcone, więc zabrałem się za odkręcenie oparcia. Ma ono takie fikuśne mocowania dostępne od strony bagażnika. O, tu:
Pod kanapą standardowo można prowadzić wykopaliska. Niestety, ktoś już tu był przede mną, więc nie znalazłem żadnych fenigów, ani kolekcjonerskiego wydania dzieł Goethego w oryginale. Jedynie papierek po twixie, paczka gum do żucia i stary itinerer. Jako ciekawostkę można jedynie wymienić zapalniczkę z jakąś pofalowaną kreską z kropkami z boku.
Boczki fachowo przykręcone na wkręty. Wkręty w tym aucie zresztą grają dość główną rolę, jak się później przekonam...
Zakamarki samochodu zakonserwowane porządnie czymś tłustym. Nie zazdroszczę blacharzowi czyszczenia tego. Nawet piaskowanie będzie problemem, bo piach się będzie do tego przyklejał. Plusem jest to, że rdzy się ciężko przez to przegryźć :)
Poniszczony podłokietnik, wyłysiała wykładzina... Póki auto jest w całości, robi dużo lepsze wrażenie. Ale tapicerka też jest w planach...
Mocowania pasów też nadgryzione zębem czasu.
Uchwyty otwierania tylnych szybek odklejone od szyb. Z tym ktoś kiedyś sobie sprytnie poradził przykręcając od zewnątrz mały kątownik uniemozliwiający otworzenie się szyby :)
Podłokietnik z dodatkowymi czterema zegarami w konsoli środkowej. Stan mocno przechodzony.
Nawet na mocowaniach podłokietnika jest powierzchniowa rdza.
Boczki przy nogach są różne lewy i prawy.
Dobra, biorę się za drzwi. Boczki drzwi wyglądają dość nieźle, żadnych wkrętów, równe, nieporwane...
A pod spodem - lancia/fiat :)
Drzwi w śodku również zapaćkane czymś tłustym.
Wracam do podłokietnika. Osłona lewarka przykręcona na cztery wkręty, nieco inaczej niż fabryka to przewidziała.
No i te cztery dodatkowe zegary. Widać stan wykładziny obok i konsolki pod nimi.
Z tyłu spaghetti :). Podobno pierwszy elektryk ogarniający auto na prośbę Amatora wyciągnął pół siatki kabli, a drugi kolejną siatkę. Wszystko patenty. A elektryka wciąż działa :)
Zostawiłem jedynie wskaźnik ciśnienia oleju, bo planuję przestawiać auto, a bez wskaźnika olej by sikał do środka.
Potem odkręciłem nożną pompkę spryskiwaczy przedniej szyby.
Następnie zdjąłem wykładzinę. Tu dopiero jest ciekawie... Po lewej widać dziurkę przy jednym z korków.
Tu po lewej też widać jakieś działania poprzednich blacharzy. Dość dziwne pod względem koncepcji :)
Dziura w podłodze, a przy słupku A kolejne dziwaczne naprawy blacharskie, z użyciem między innymi śrub.
I zbliżenia dla ciekawskich.
Dobra. Dalej zegary.
Specyficzny sposób mocowania prędkościomierza.
Deska rozdzielcza zdjęta, teraz nawiewy.
I wnętrze auta ogołocone. Kabelki wyjdą sobie później.
Dobra, mam chwilowo dość wnętrza, zresztą podsufitka i okolice wyjmę dopiero po wyjęciu szyb. To może przód?
Zderzak wyglądał na prosty, ale był bliżej prawego błotnika niż lewego. Do tego śruby przyrdzewiały, więc trochę rozrywki z odkręceniem było. Kabelki do kierunkowskazów połączone na stałe, bez żadnego konektora umożliwiającego ich odłączenie, chociaż każde połączenie składało się przynajmniej z trzech kawałków kabelka. Przednie lampy nieoryginalne, nie znam się na taunusach, więc nie wiem czy mocowania są właściwe, czy kombinowane. Jakoś dziwnie mi wyglądają - są za plastikowe jak na to auto. Oczywiście i one stawiają opór :)
Pas przedni dolny w jednym miejscu mocno zgnity. Miejsce na tablicę rejestracyjną pogięte, zresztą widać na nim przynajmniej kilkanaście różnych dziur po wkrętach mocujących tablice rejestracyjne.
Pod maską oprócz silnika pustawo. Wyposażenia dodatkowego praktycznie brak, co w sumie może być plusem - mniej do odnawiania :)
Stan chłodnicy mocno kiepski (nieszczelna, skorodowana), stan płynu również wskazuje na nieciekawą zawartość układu chłodzenia.
Miejsce po chłodnicy. Rdza się czai i czyha na nieuważnego właściciela :)
W tym roczniku Taunusa był jeszcze zewnętrzny regulator alternatora. Srytytki trzymają kabelki, żeby nie wypadły.
Po zdjęciu puszki nawiewu koszmaru nie ma, ale różowo również nie jest. Pucha klejona na silikon.
Reszta puchy nawiewu również klejona na silikon.
Następny w kolejce jest mechanizm wycieraczek.
Podszybie już z grubsza ogołocone.