Miałem chwilę wolnego, więc dla poprawienia sobie humoru zrobiłem kilka rzeczy.
Chciałem już nalać oleju, żeby móc pokręcić pompą oleju i naoliwić silnik. Sprawdzając wszystko po kolei zauważyłem, że jak zakładałem miskę olejową, to korek spustowy zostawiłem (po malowaniu) wkręcony od środka... No i znowu silnik na stojak, odkręcanie dzwonu, koła zamachowego, miski, poprawienie korka, założenie wszystkiego...
No dobra, ale jeszcze miałem do założenia pasek rozrządu, tym razem już taki jak trzeba.



Pokrywy paska rozrządu jeszcze nie zakładam, bo termostatu nie ma i kolanko trzeba będzie zdjąć.
Żeby olej z silnika nie wyciekał trzeba zatkać jeszcze dwie dziury w układzie smarowania. Pierwsza to dziura na czujnik ciśnienia oleju; do niej podłączę wskaźnik ciśnienia oleju z granady, żeby zobaczyć jakie te ciśnienie jest. Druga to miejsce na pompę paliwa - tam jest smarowany popychacz. Wygrzebałem starą pompę od tego silnika i stwierdziłem że dobra-niedobra, ale założę.



Okazało się, że w środku membrana jest cała, więc pompa będzie dobra.



No i pora na smarowanie silnika.
Do tego wykorzystuję ośkę ze starego aparatu zapłonowego wkręconą w wiertarkę. Ośka napędza pręt pompy oleju. Normalnie wałek pośredni napędza kołem zębatym zębatkę na ośce aparatu zapłonowego, a dalej podobnie - ośka napędza pręt pompy oleju. Ja na tej ośce nie mam zębatki, dzięki czemu mogę napędzać samą pompę oleju, bez ruszania układu korbowo-tłokowego. Dlatego zanim po raz pierszy uruchomię silnik mam wszystkie ważne powierzchnie dobrze nasmarowane. Dobrze to widać na filmie poniżej - widać lejący się na krzywki wałka rozrządu olej, olej wycieka też z panewek wałka rozrządu. Ciśnienie oleju jest świetne - ponad połową skali. Jest dobrze :)