Pora na zdejmowanie podsufitki. Żeby ją zdjąć trzeba wyjąć wszystkie szyby...



Odkręcić trzeba też wszystkie cykorłapki, osłony przeciwsłoneczne, lampkę, lusterko.



Zaczynam od tylnych szybek uchylanych. Uchylane to one kiedyś były, ale pewnie się coś zepsuło i już nie są - patrz na kątownik po lewej. Okienko jest zamknięte na głucho.



Na początek trzeba odkręcić ten kątowniczek i listwę ze słupka drzwiowego.



I już widzimy co nie działa. Uchwyty trzymające szybę w słupku są zupełnie pordzewiałe, jednego nie ma, drugi, który trzymam, zaraz się urwie.



Teraz trzeba zdjąć uszczelkę (dość zmasakrowaną jeśli mogę zauważyć).



W słupku są gumki trzymające uchwyty szybek. W lewym już niewiele z nich zostało, w prawym jest jeden (o dziwo) dość dobry, ale drugiego w ogóle brak.



Pora na tylną szybę.



Wyjęta, nawet nie stłukłem! :) Ale cała dookoła była zapaćkana jakimś czarnym, strasznie klejącym syfem, którego nawet domyć z rąk nie bardzo się daje.



Teraz mogę zdjąć tapicerkę ze słupków tylnych.



Każda z nich ma nawet większość kołków mocujących, więc źle nie jest. Pod spodem są do wyciągnięcia spinki mocujące. Wyciągnę też od razu ostatnie pozostałe w karoserii kabelki.



Mogę teraz odkleić podsufitkę z rantów szyb.



Z przodu zdejmuję osłony przeciwsłoneczne. Są one lekko zdeformowane przy mocowaniu, ale może jeszcze będą dobre. Gorzej z lusterkiem dla pasażera.



Osłony mają fajne plasticzki wykańczające.



Odkręciłem też lusterko.



Bardzo ciekawe to mocowanie - połowę mocowania stanowi karoseria.



Potem wyjąłem przednią szybę, i nawet jej też nie stłukłem :) Ta szyba też była uszczelniona tym lepkim świństwem.



Wreszcie zdjąłem całą podsufitkę.



A następnie wygłuszenie. Potem ostatnie kabelki z auta - zasilanie lampki oświetlenia wnętrza.