Ogarniam kolejne detale. Podłączyłem rurki do nagrzewnicy, bo Alfa przyjechała do mnie z całkowicie pominiętą nagrzewnicą. Wymieniłem też na nową rurkę podciśnienia do serwa. Teraz będę zakładał cięgna gazu i gaźniki.



Przykręciłem gaźniki, założyłem linkę ssania i cięgna gazu. Przymierzyłem obudowę filtra powietrza. Oryginalnie miała podpórkę przykręcaną pomiędzy gaźnikami do tej obudowy, idącą na dół, do łapy silnika. Tej podpórki nie mamy i nie bardzo jest gdzie kupić.



Kupiona została oryginalna guma wkładana do tej podpórki. Resztę muszę dorobić. Znalazłem odpowiedni kawałek aluminium...



Odkroiłem potrzebny odcinek.



Stoczyłem z zewnątrz, zrobiłem otwór wewnątrz...



I odciąłem na wymiar.



Jedną stronę mam gotową.



Potem odrysowałem z obudowy filtra kształt tego końca podpórki.



Dorobiłem kawałek płaskownika i przykręciłem go do obudowy filtra. Oryginalnie było tu przykręcone śrubami M6 na wylot, ale ja, ze strachu przed czymkolwiek odkręcającym się i wpadającym do gaźników, nagwintowałem otwory w obudowie filtra pod śruby M8 wkręcane od zewnątrz. Do tego potzrebny jeszcze będzie kawałek rurki do połączenia dwóch końców.



W obudowie gumki wywierciłem otwór i wbiłem w niego rurkę.



Następnie wkręciłem gumę w łapę silnika, na jej miejsce, i przymierzyłem obudowę filtra.



Po kilkukrotnym przymierzeniu miałem już dopasowaną rurkę do płaskownika.



Następnie całość została zespawana i pomalowana.



Nie mogłem dojść do ładu ze sprzęgłem. Pompę Sebastian dobrał z jakiegoś kombajnu Lamborghini i wymienił jeszcze przed przyjazdem do mnie, ale nie byliśmy pewni jej wymiaru. Poza tym Sebastian ubolewał nad nieoryginalnym zbiorniczkiem na płyn... W końcu kupił właściwą pompę i znalazł stary, oryginalny zbiorniczek. Muszę to jeszcze tylko wymienić (drobiazg) i odpowietrzyć (masakra).



Okazało się, że właściwa pompa ma średnicę tłoczka 26mm, a ta założona - 22mm. Kolosalna różnica, która na pewno negatywnie wpływała na skok wysprzęglika.



Po zmontowaniu i wyczerpującym odpowietrzeniu sprzęgła zamocowałem jeszcze zbiorniczek na płyn do spryskiwaczy - tym razem od Malucha. Cały czas poruszamy się w rejonach "włoszczyzny" :).



Miałem wyjęty akumulator do montażu zbiorniczka, więc wykorzystałem to, żeby się dostać do linki obrotomierza. Do tego musiałem jeszcze wyjąć alternator. Nie działał obrotomierz, więc najpierw odkręciłem linkę od niego, ale nie obracała się w ogóle podczas kręcenia silnikiem, stąd konieczność zajrzenia tu. A tu - urwany koniec.



Ale jak to - urwany?!? Przecież linka byla nowa! A była, ale sprawdziłem obrotomierz i niestety - stoi dęba. Wyjmuję zatem zegary. O tyle fajnie, że nie są podpięte pojedyńczymi kabelkami, ale kabelki są połączone wtyczkami. Zamiast zmagać się ze stadem przewodów odpina się trzy wtyczki i zegary można wyjąć.



Zdemontowałem obrotomierz, a Sebastian za chwilę pojechał dorobić tą urwaną linkę obrotomierza ( i przy okazji skrócić linkę hamulca ręcznego, która okazała się 3cm za długa).



Delikatnie odgiąłem ramkę obrotomierza i zdjąłem szkło.



Potem zacząłem się dobierać coraz głębiej do mechanizmu. Tą sprężynę powrotną też musiałem zdjąć.



Na samym końcu mamy kręcący się magnesik napędzany linką. i Ten kawałek stoi dęba w obudowie. Mocno kombinując z wrzątkiem, płynem do mycia, WD-40, myjką ultradźwiękową z alkoholem izopropylowym (na przemian) udało mi się w końcu wymyć syf ze środka mechanizmu i doprowadzić do tego, że obraca się swobodnie. Potem Sebastian to zmontował, a ja robiłem następne rzeczy w kolejce :).