Zróbmy znów retrospekcję - tym razem opowiem o alternatorze. Jest to stary Magneti Marelli.
Rozłożę go i zobaczę co i jak. Łożyska oczywiście w nim słychać.
Zdjąłem plastikową osłonę tylną.
I wyjąłem drobiazgi.
Potem mostek diodowy.
Następnie koło pasowe i wiatrak.
Po otwarciu obudowy wyjąłem wirnik i uzwojenia.
I na tym etapie wywaliłem to wszystko na stertę części do utylizacji.
Tak.
Do tego po prostu nie ma części. Coś tam znalazłem, ale tu wszystko jest do wymiany, a wszystkiego nie znajdę.
Pora na plan B, czyli dobrze mi znany alternator Boscha z Forda. Chyba Granady z V6, ale to w sumie dość nieistotne bo przecież i tak nie pasuje, nie? Żeby nie było tak różowo, to ten alternator jest w dość podobnym stanie. Do niego jednak są dostępne części. No to rozkładamy drugi alternator. Najpierw kółko pasowe i wiatrak.
Przejdźmy na tył Tu mamy regulator (zintegrowany ze szczotkotrzymaczem, w Alfie był zewnętrzny - będzie trzeba przerobić instalację elektryczną) i gniazdko do podłączenia instalacji.
Wykręciłem to wszystko.
Z tyłu alternatora już pusto.
Wykręciłem śruby trzymające dwie połowy obudowy razem.
Otworzyłem obudowę i wyjąłem uzwojenie.
Wyjąłem wirnik.
I łożysko z przodu obudowy.
Potem, po nabyciu części, wymieniłem ślizgi pod szczotkami.
Standardowo śrubki były ocynkowane, obudowę dałem z lenistwa do szkiełkowania, bo nie chciało mi się tego czyścić. I tak by zostało przebarwione i zapyziałe, a tak jest ładne.
Uzwojenia oczyściłem i pomalowałem widoczną część. Włożyłem to do obudowy.
Potem założylem nowe łożyska i dokończyłem składanie.
Z tyłu przykręciłem nowy regulator ze szczotkami. Gotowe.
I tu się muszę przyznać, że trochę cię oszukałem :). Ten alternator poniewierał się u mnie w garażu już jakiś czas temu. Nie wiedziałem co z nim zrobić, więc go odnowiłem na wszelki wypadek. No i akurat teraz się może przydać! :)
Wróćmy więc do silnika. Zrobiłem kolejne zdjęcie, bo po prostu jest ładny. Ale na nim, w tle, jest już wyciągnięty ten Boschowy alternator. Bo tak coś mnie tknęło, że może by się go udało wpasować. Wszystko oczywiście za wiedzą, zgodą, aprobatą, a nawet entuzjazmem właściciela :).
Kolejne zdjęcie ładnego silnika z nienachalnie rzucającym się w oczy alternatorem. Na silnik tymczasowo założyłem pokrywę zaworów, żeby nic tam się nie kurzyło. Rzuć okiem nad filtr oleju. Tam jest mocowanie alternatora. Oryginał pasuje tam bezpośrednio.
Ten alternator ma nieco szerzej rozsunięte mocowania, więc da się go tam założyć. Mimo przesunięcia go maksymalnie do przodu, nadal nieco jest za daleko w tył, żeby pasek klinowy się nie zsunął.
Przesunięcie do przodu tymczasowo załatwiłem w ten sposób. 6 podkładek.
Teraz kwestia przesunięcia kółka pasowego, żeby było w linii z resztą. Odkręciłem nakrętkę, a pod koło pasowe włożyłem pierwszą lepszą napotkaną podkładkę.
O dziwo, wymiar jest prawie idealny - między środkami kół pasowych jest różnica rzędu 0,1mm.
Założyłem też płaskownik regulacyjny z tego starego alternatora. Pasuje, ale nie da się obrócić wiatrakiem, bo zawadza. Ogarnie się.
No dobra, to alternator pasuje, ale trzeba to teraz zrobić nieco porządniej. Tu mam starą śrubę, M12, z Magneti Marelli. Powyżej jest nowa, M8 z Boscha. Trzeba to jakoś pożenić.
Jednocześnie chcę zrobić podkładkę dystansową zamiast tamtych sześciu. Odciąłem zatem kawałek aluminium z pręta.
I zaczynam toczenie. Może nie umiem, ale lubię :). Najpierw otwór 8mm w środku elementu.
Potem zmniejszam średnicę zewnętrzną.
Aż mam tulejkę o wymiarze zewnętrznym 12mm, a wewnętrznym 8mm.
Kawałek o większej średnicy został jak wyszedł. Długość tulejki jest dokładnie taka, żeby weszła w środek mocowania nowego alternatora. Długość tej części o większej średnicy jest taka, żeby wydystansować go maksymalnie do przodu.
Tak to wygląda na miejscu.
Przykręciłem zatem alternator. Pasuje!
Pora na drugą tulejkę. Tu średnica wewnątrzna jest taka, żeby weszła na wałek w altku, zewnętrzna - dość dowolna. Grubość, zaznaczona już na części jest dokładnie taka, żeby zastąpić starą podkładkę pod kółko pasowe i tą nowo dobraną.
O tak. Rowek na klin zrobiłem pilnikiem.
Potem skręciłem wszystko i pasuje!
Napinacz odwróciłem do góry nogami, przez co musiałem między niego i alternator dać podkładkę dystansową, ale za to z tej strony lepiejpasuje przy łopatkach. Ale nadal ocierają.
Po kilku minutach ze szlifierką już nie ocierają. Napinacz oczywiście jeszcze raz zostanie ocynkowany, żeby to nie rdzewiało, ale mamy tu pasujący alternator :).
Rozłożę go i zobaczę co i jak. Łożyska oczywiście w nim słychać.
Zdjąłem plastikową osłonę tylną.
I wyjąłem drobiazgi.
Potem mostek diodowy.
Następnie koło pasowe i wiatrak.
Po otwarciu obudowy wyjąłem wirnik i uzwojenia.
I na tym etapie wywaliłem to wszystko na stertę części do utylizacji.
Tak.
Do tego po prostu nie ma części. Coś tam znalazłem, ale tu wszystko jest do wymiany, a wszystkiego nie znajdę.
Pora na plan B, czyli dobrze mi znany alternator Boscha z Forda. Chyba Granady z V6, ale to w sumie dość nieistotne bo przecież i tak nie pasuje, nie? Żeby nie było tak różowo, to ten alternator jest w dość podobnym stanie. Do niego jednak są dostępne części. No to rozkładamy drugi alternator. Najpierw kółko pasowe i wiatrak.
Przejdźmy na tył Tu mamy regulator (zintegrowany ze szczotkotrzymaczem, w Alfie był zewnętrzny - będzie trzeba przerobić instalację elektryczną) i gniazdko do podłączenia instalacji.
Wykręciłem to wszystko.
Z tyłu alternatora już pusto.
Wykręciłem śruby trzymające dwie połowy obudowy razem.
Otworzyłem obudowę i wyjąłem uzwojenie.
Wyjąłem wirnik.
I łożysko z przodu obudowy.
Potem, po nabyciu części, wymieniłem ślizgi pod szczotkami.
Standardowo śrubki były ocynkowane, obudowę dałem z lenistwa do szkiełkowania, bo nie chciało mi się tego czyścić. I tak by zostało przebarwione i zapyziałe, a tak jest ładne.
Uzwojenia oczyściłem i pomalowałem widoczną część. Włożyłem to do obudowy.
Potem założylem nowe łożyska i dokończyłem składanie.
Z tyłu przykręciłem nowy regulator ze szczotkami. Gotowe.
I tu się muszę przyznać, że trochę cię oszukałem :). Ten alternator poniewierał się u mnie w garażu już jakiś czas temu. Nie wiedziałem co z nim zrobić, więc go odnowiłem na wszelki wypadek. No i akurat teraz się może przydać! :)
Wróćmy więc do silnika. Zrobiłem kolejne zdjęcie, bo po prostu jest ładny. Ale na nim, w tle, jest już wyciągnięty ten Boschowy alternator. Bo tak coś mnie tknęło, że może by się go udało wpasować. Wszystko oczywiście za wiedzą, zgodą, aprobatą, a nawet entuzjazmem właściciela :).
Kolejne zdjęcie ładnego silnika z nienachalnie rzucającym się w oczy alternatorem. Na silnik tymczasowo założyłem pokrywę zaworów, żeby nic tam się nie kurzyło. Rzuć okiem nad filtr oleju. Tam jest mocowanie alternatora. Oryginał pasuje tam bezpośrednio.
Ten alternator ma nieco szerzej rozsunięte mocowania, więc da się go tam założyć. Mimo przesunięcia go maksymalnie do przodu, nadal nieco jest za daleko w tył, żeby pasek klinowy się nie zsunął.
Przesunięcie do przodu tymczasowo załatwiłem w ten sposób. 6 podkładek.
Teraz kwestia przesunięcia kółka pasowego, żeby było w linii z resztą. Odkręciłem nakrętkę, a pod koło pasowe włożyłem pierwszą lepszą napotkaną podkładkę.
O dziwo, wymiar jest prawie idealny - między środkami kół pasowych jest różnica rzędu 0,1mm.
Założyłem też płaskownik regulacyjny z tego starego alternatora. Pasuje, ale nie da się obrócić wiatrakiem, bo zawadza. Ogarnie się.
No dobra, to alternator pasuje, ale trzeba to teraz zrobić nieco porządniej. Tu mam starą śrubę, M12, z Magneti Marelli. Powyżej jest nowa, M8 z Boscha. Trzeba to jakoś pożenić.
Jednocześnie chcę zrobić podkładkę dystansową zamiast tamtych sześciu. Odciąłem zatem kawałek aluminium z pręta.
I zaczynam toczenie. Może nie umiem, ale lubię :). Najpierw otwór 8mm w środku elementu.
Potem zmniejszam średnicę zewnętrzną.
Aż mam tulejkę o wymiarze zewnętrznym 12mm, a wewnętrznym 8mm.
Kawałek o większej średnicy został jak wyszedł. Długość tulejki jest dokładnie taka, żeby weszła w środek mocowania nowego alternatora. Długość tej części o większej średnicy jest taka, żeby wydystansować go maksymalnie do przodu.
Tak to wygląda na miejscu.
Przykręciłem zatem alternator. Pasuje!
Pora na drugą tulejkę. Tu średnica wewnątrzna jest taka, żeby weszła na wałek w altku, zewnętrzna - dość dowolna. Grubość, zaznaczona już na części jest dokładnie taka, żeby zastąpić starą podkładkę pod kółko pasowe i tą nowo dobraną.
O tak. Rowek na klin zrobiłem pilnikiem.
Potem skręciłem wszystko i pasuje!
Napinacz odwróciłem do góry nogami, przez co musiałem między niego i alternator dać podkładkę dystansową, ale za to z tej strony lepiejpasuje przy łopatkach. Ale nadal ocierają.
Po kilku minutach ze szlifierką już nie ocierają. Napinacz oczywiście jeszcze raz zostanie ocynkowany, żeby to nie rdzewiało, ale mamy tu pasujący alternator :).