Na razie mam chwilę przerwy przy pracach silnikowych, bo czekam na ocynkowanie śrub wału napędowego i gaźników. Ale żeby nie przerywać prac przy Alfie, zrobimy następne punkty z listy. Pozostając w zgodzie z planem prac, czyli regulacją silnika, zdejmiemy teraz obydwa zawieszenia i rozbierzemy hamulce. Tak. Z krótkiego przeglądu jaoś to tak szybko eskalowało w pełną odbudowę mechaniki auta. Przestawiłem zatem Alfę w głąb garażu, na miejse dla projektów długotrwałych :).
Podniosłem cały samochód dość wysoko i podparłem kobyłkami.
Zacznijmy może od przodu. Zdjąłem koło. Oczywiście nieprzypadkowo pojawiło się to wszystko na liście prac. Zaglądając pod auto widziałem, że gumy zawieszeń są sparciałe, hamulce podrdzewiałe, i tak dalej. No i rzeczywiście tak jest...
Mam na przykład do odpięcia końcówkę drążka kierowniczego. Widać, że jego osłona gumowa już praktycznie nie istnieje.
Odkręciłem amortyzator i odpiąłem drążek reakcyjny od górnego wahacza. Po lewej stronie widać prawie pionowy profil przykręcony do nadwozia - na dole jest śruba, która stanowi zderzak dla układu kierowniczego.
Drążek reakcyjny już odkręcony.
Odkręciłem zacisk hamulcowy. Żeby go zdjąć, musiałem sporo rozszerzyć klocki, bo tarcza ma wydarte po 3mm z każdej strony. Potem zdjąłem piastę.
Odkręciłem osłonę tarczy hamulcowej. Dwie z czterech śrub trzymają również ramię zwrotnicy.
Tak wygląda to, co zostało na samochodzie.
Nie za bardzo miałem dojście ze ściągaczem do sprężyny, więc odkręciłem wahacz dolny od belki zawieszenia i opuściłem go podnośnikiem. Wtedy sprężyna była już prawie całkowicie rozprężona i mogłem ją bezpiecznie wyjąć.
Potem zdjąłem dolny wahacz ze zwrotnicy.
Wykręciłem śruby mocujące sworzeń. Trzymają też one ten talerzyk - w niego uderza odbóój zawieszenia.
Przewróciłem wahacz na drugą stronę, żeby dostać się do nakrętek. Cała ta blacha trzymająca sprężynę jest przykręcona do dwóch żeliwnych ramion czterema śrubami.
Odkręciłem kieszeń sprężyny.
I zdjąłem zwrotnicę.
W nadwoziu coraz mniej części. Odkręciłem też resztkę układu kierowniczego z tej strony. Stabilizator też już z tej strony wisi luźno.
Od strony komory silnika muszę odkręcić i wyjąć śrubę mocującą górny wahacz.
I już, wahacz wyjęty.
Zostają już tylko odboje zawieszenia, których nie będę demontował, i rurka hamulcowa. Ją wymienię później, jak płyn hamulcowy przestanie kapać do pojemniczka.
Przechodzę na drugą stronę.
Tu miałem trochę problem z demontażem łącznika stabilizatora, ale w końcu wyrwałem go z kawałkiem gumy.
Przy okazji warto zauważyć w jakim stanie są przewody hamulcowe.
Przy zdejmowaniu zacisku jeden z klocków hamulcowych rozpadł mi się w ręku.
Wpadłem w szał demontażu i zrobiłem trochę bałagan...
Zgarnąłem wszystkie części w jedno miejsce. Zamiotłem też wszystko to, co odpadło podczas rozkładania zawieszenia - zebrała się pełna szufelka.
Zacząłem też przygotowywać to wszystko do lakieru proszkowego i ocynku - tu drążki reakcyjne rozkręcone do ostatniej nakrętki.
Rozkręciłem też dolne wahacze. Na gumach były potworne luzy.
Do piast przykręcone są tymi czterema śrubkami tarcze hamulcowe. Byłem pewien, że nie uda mi się ich odkręcić i będę musiał wiercić. Tymczasem, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, udałomi się je poluzować i wykręcić.
Tarcze oczywiście nadają się tylko do wyrzucenia.
Zaciski też się nie uchowają i będę je rozkręcał.
Tak porwane gumy nie zapowiadają nic dobrego.
Trochę kombinując jak przytrzymać te luźne, srawne tłoczki w zacisku, wydmuchałem sprężarką te trochę przyrdzewiałe. Obyło się bez środków przymusu bezpośredniego.
Potem rozpołowiłem zaciski.
Próbowałem też zdjąć drążki kierownicze z przekładni kierowniczej, ale nie byłem w stanie ich nijak wybić - ani ściągaczem, ani młotkiem...
Położyłem się więc pod samochodem i zabrałem za demontaż ramienia z przekładni.
I to poszło całkiem sprawnie. Teraz muszę to tylko rozłożyć na kawałki.
Wszystko jest teraz łatwo dostępne, więc mając do dyspozycji kowadło i kawał młota, po prostu bezlitośnie wybiłem końcówki drążków z ich miejsc.
Potem pozbyłem się końcówek i zostały same drążki gotowe do piaskowania.
Rozłożyłem też ramię układu kierowniczego. Jest w zadziwiająco dobrym stanie - nie ma żadnego luzu.
Wygląda to mniej więcej jak pudełko z puzzlami...
Podniosłem cały samochód dość wysoko i podparłem kobyłkami.
Zacznijmy może od przodu. Zdjąłem koło. Oczywiście nieprzypadkowo pojawiło się to wszystko na liście prac. Zaglądając pod auto widziałem, że gumy zawieszeń są sparciałe, hamulce podrdzewiałe, i tak dalej. No i rzeczywiście tak jest...
Mam na przykład do odpięcia końcówkę drążka kierowniczego. Widać, że jego osłona gumowa już praktycznie nie istnieje.
Odkręciłem amortyzator i odpiąłem drążek reakcyjny od górnego wahacza. Po lewej stronie widać prawie pionowy profil przykręcony do nadwozia - na dole jest śruba, która stanowi zderzak dla układu kierowniczego.
Drążek reakcyjny już odkręcony.
Odkręciłem zacisk hamulcowy. Żeby go zdjąć, musiałem sporo rozszerzyć klocki, bo tarcza ma wydarte po 3mm z każdej strony. Potem zdjąłem piastę.
Odkręciłem osłonę tarczy hamulcowej. Dwie z czterech śrub trzymają również ramię zwrotnicy.
Tak wygląda to, co zostało na samochodzie.
Nie za bardzo miałem dojście ze ściągaczem do sprężyny, więc odkręciłem wahacz dolny od belki zawieszenia i opuściłem go podnośnikiem. Wtedy sprężyna była już prawie całkowicie rozprężona i mogłem ją bezpiecznie wyjąć.
Potem zdjąłem dolny wahacz ze zwrotnicy.
Wykręciłem śruby mocujące sworzeń. Trzymają też one ten talerzyk - w niego uderza odbóój zawieszenia.
Przewróciłem wahacz na drugą stronę, żeby dostać się do nakrętek. Cała ta blacha trzymająca sprężynę jest przykręcona do dwóch żeliwnych ramion czterema śrubami.
Odkręciłem kieszeń sprężyny.
I zdjąłem zwrotnicę.
W nadwoziu coraz mniej części. Odkręciłem też resztkę układu kierowniczego z tej strony. Stabilizator też już z tej strony wisi luźno.
Od strony komory silnika muszę odkręcić i wyjąć śrubę mocującą górny wahacz.
I już, wahacz wyjęty.
Zostają już tylko odboje zawieszenia, których nie będę demontował, i rurka hamulcowa. Ją wymienię później, jak płyn hamulcowy przestanie kapać do pojemniczka.
Przechodzę na drugą stronę.
Tu miałem trochę problem z demontażem łącznika stabilizatora, ale w końcu wyrwałem go z kawałkiem gumy.
Przy okazji warto zauważyć w jakim stanie są przewody hamulcowe.
Przy zdejmowaniu zacisku jeden z klocków hamulcowych rozpadł mi się w ręku.
Wpadłem w szał demontażu i zrobiłem trochę bałagan...
Zgarnąłem wszystkie części w jedno miejsce. Zamiotłem też wszystko to, co odpadło podczas rozkładania zawieszenia - zebrała się pełna szufelka.
Zacząłem też przygotowywać to wszystko do lakieru proszkowego i ocynku - tu drążki reakcyjne rozkręcone do ostatniej nakrętki.
Rozkręciłem też dolne wahacze. Na gumach były potworne luzy.
Do piast przykręcone są tymi czterema śrubkami tarcze hamulcowe. Byłem pewien, że nie uda mi się ich odkręcić i będę musiał wiercić. Tymczasem, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, udałomi się je poluzować i wykręcić.
Tarcze oczywiście nadają się tylko do wyrzucenia.
Zaciski też się nie uchowają i będę je rozkręcał.
Tak porwane gumy nie zapowiadają nic dobrego.
Trochę kombinując jak przytrzymać te luźne, srawne tłoczki w zacisku, wydmuchałem sprężarką te trochę przyrdzewiałe. Obyło się bez środków przymusu bezpośredniego.
Potem rozpołowiłem zaciski.
Próbowałem też zdjąć drążki kierownicze z przekładni kierowniczej, ale nie byłem w stanie ich nijak wybić - ani ściągaczem, ani młotkiem...
Położyłem się więc pod samochodem i zabrałem za demontaż ramienia z przekładni.
I to poszło całkiem sprawnie. Teraz muszę to tylko rozłożyć na kawałki.
Wszystko jest teraz łatwo dostępne, więc mając do dyspozycji kowadło i kawał młota, po prostu bezlitośnie wybiłem końcówki drążków z ich miejsc.
Potem pozbyłem się końcówek i zostały same drążki gotowe do piaskowania.
Rozłożyłem też ramię układu kierowniczego. Jest w zadziwiająco dobrym stanie - nie ma żadnego luzu.
Wygląda to mniej więcej jak pudełko z puzzlami...