Zawieszenia mamy w takim razie ogarnięte, więc zabieram się za dopracowywanie szczegółów. Ocynkowany został napinacz alternatora po oszlifowaniu, więc teraz mogłem już to złożyć na gotowo.
Króciec odmy na pokrywie zaworów był ułamany. Nie bardzo było skąd wziąć tą część, więc musiałem się przełamać i zacząć myśleć jak to uzupełnić :). Na początek to odkręciłem i wyczyściłem ze środka resztki piachu z piaskowania... :/
Potem znalazłem w szufladzie króciec na rurkę. Króciec jest w środku tego aluminiowego walca.
Najpierw wytoczyłem zewnętrzną średnicę, nieco większą niż średnica rurki gumowej, któa ma na to wejść.
Potem wywierciłem środek, a na zewnątrz stoczyłem większość materiału, zostawiając ząbek do zaczepienia rurki.
Potem zostało to zespawane. Niestety w odlewie było sporo wsiąkniętego oleju, więc spawy były koszmarne i porowate. Po ich oszlifowaniu uzupełniłem wszystkie porowatości epoksydem.
Zajrzałem też do zbiornika paliwa, który okazał się pusty. Sprawdziłem, że jest pusty pukając pięścią od dołu, a on podskoczył...
Podskoczył, bo tylko leżał w karoserii, nie był nijak przymocowany. Wyjąłem go na zewnątrz.
Wykręciłem pływak, żeby sprawdzić co i jak. Niestety nic nie pokazuje na zegarach, więc trzeba będzie go docelowo wymienić na sprawny.
W środku zbiornika dość czysto - świetnie.
Trzy śruby mocujące pływak były urwane.
Dwie udało mi się wydobyć, trzecią rozwierciłem na większy wymiar, bo nie udało mi się uratować oryginalnego gwintu. Ale przynajmniej teraz da się przykręcić wszystkie śrubki mocujące...
Potem w otworach w karoserii zacisnąłem nitonakrętki.
Tu je widać.
Potem przykręciłem zbiornik na miejsce i założyłem pływak z nową uszczelką - pasowała od dużego fiata.
Przy okazji zauważyłem kolejną interesującą naprawę blacharską - tu jest kawałek nad tylną lampą od zewnątrz...
A tu od środka. Śliczna łata :(
Jakoś w tym czasie zacząłem stawiać samochód na kołach, bo nalałem już oleju do mostu i skrzyni. Póki tył był na ziemi, a przód jeszcze nie, odpowietrzyłem sprzęgło, bo to i dostęp jeszcze jakiś, a dzięki przodowi wyżej, odpowietrznik był lepiej ustawiony.
Potem Alfa stanęła na koła i zrobiło się niezręcznie - przyzwyczaiłem się, że samochód jest wysoko, a teraz nagle stał się niziutki :). Zwłaszcza, że teraz jest obniżony.
Czegoś tu z przodu brakuje, nie?
Ustaliłem z Sebastianem gdzie ma się znaleźć mocowanie tablicy rejestracyjnej. Mimo, że chciał, żeby była z boku, to nie wyglądało to dobrze i zdecydował się w końcu na tablicę pośrodku. Ja mam dorobić wszystko, co pomiędzy karoserią a tablicą. Zaczynam od blaszki z nierdzewki i płaskownika.
Następnie wyginam i obcinam płaskownik.
Powstają takie dwa mocowania. Ale one jeszcze nie pasują do krzywizny pasa przedniego.
Wygiąłem je na kawałku walca aluminiowego.
Teraz wziąłem narzędzia i zacząłem to przymierzać do karoserii.
Najpierw mocowania do pasa przedniego.
A potem podkładka pod tablicę. Te śruby albo będą na wylot przez tablicę, albo zamieni się je na takie z łbem stożkowym i tablicę przymocuje się w narożnikach.
I gotowe. Na razie tablic nie zakładam, bo są to z czerwonymi literami, tylko na przegląd. Założone będą dopiero docelowe.
W międzyczasie Sebastian zażyczył sobie demontaż zatrzasku maski, który średnio tu pasował. Coś przy nim było kombinowane.
Sebastian założył zapinki na tylną klapę i zaczął montować też zapinki maski, ja dokończyłem. Bolce pionowe są wkręcone w miejsca, gdzie były odboje, więc nic nowego w karoserii nie było wiercone. Zrobione zostały tylko otwory w masce.
Dorobiłem też spryskiwacze przedniej szyby. Te są od Syreny/Warszawy, umieszczone w podszybiu.
Niestety nie jest to oryginalne rozwiązanie, bo oryginalnie spryskiwacz był jeden, działający na dwie strony, wkręcony na samym końcu tej listwy ozdobnej maski.
Przygotowałem też Sebastianowi miejsca na przykręcenie tylnej tablicy. Dolne otwory wykorzystałem już istniejące (dwa z czterech, nie wiem czemu ich nie zaspawali podczas remontu), górne wymierzyłem tak, żeby było symetrycznie. Notatki można robić bezkarnie na karoserii pisakiem do tablic suchościeralnych :).
Króciec odmy na pokrywie zaworów był ułamany. Nie bardzo było skąd wziąć tą część, więc musiałem się przełamać i zacząć myśleć jak to uzupełnić :). Na początek to odkręciłem i wyczyściłem ze środka resztki piachu z piaskowania... :/
Potem znalazłem w szufladzie króciec na rurkę. Króciec jest w środku tego aluminiowego walca.
Najpierw wytoczyłem zewnętrzną średnicę, nieco większą niż średnica rurki gumowej, któa ma na to wejść.
Potem wywierciłem środek, a na zewnątrz stoczyłem większość materiału, zostawiając ząbek do zaczepienia rurki.
Potem zostało to zespawane. Niestety w odlewie było sporo wsiąkniętego oleju, więc spawy były koszmarne i porowate. Po ich oszlifowaniu uzupełniłem wszystkie porowatości epoksydem.
Zajrzałem też do zbiornika paliwa, który okazał się pusty. Sprawdziłem, że jest pusty pukając pięścią od dołu, a on podskoczył...
Podskoczył, bo tylko leżał w karoserii, nie był nijak przymocowany. Wyjąłem go na zewnątrz.
Wykręciłem pływak, żeby sprawdzić co i jak. Niestety nic nie pokazuje na zegarach, więc trzeba będzie go docelowo wymienić na sprawny.
W środku zbiornika dość czysto - świetnie.
Trzy śruby mocujące pływak były urwane.
Dwie udało mi się wydobyć, trzecią rozwierciłem na większy wymiar, bo nie udało mi się uratować oryginalnego gwintu. Ale przynajmniej teraz da się przykręcić wszystkie śrubki mocujące...
Potem w otworach w karoserii zacisnąłem nitonakrętki.
Tu je widać.
Potem przykręciłem zbiornik na miejsce i założyłem pływak z nową uszczelką - pasowała od dużego fiata.
Przy okazji zauważyłem kolejną interesującą naprawę blacharską - tu jest kawałek nad tylną lampą od zewnątrz...
A tu od środka. Śliczna łata :(
Jakoś w tym czasie zacząłem stawiać samochód na kołach, bo nalałem już oleju do mostu i skrzyni. Póki tył był na ziemi, a przód jeszcze nie, odpowietrzyłem sprzęgło, bo to i dostęp jeszcze jakiś, a dzięki przodowi wyżej, odpowietrznik był lepiej ustawiony.
Potem Alfa stanęła na koła i zrobiło się niezręcznie - przyzwyczaiłem się, że samochód jest wysoko, a teraz nagle stał się niziutki :). Zwłaszcza, że teraz jest obniżony.
Czegoś tu z przodu brakuje, nie?
Ustaliłem z Sebastianem gdzie ma się znaleźć mocowanie tablicy rejestracyjnej. Mimo, że chciał, żeby była z boku, to nie wyglądało to dobrze i zdecydował się w końcu na tablicę pośrodku. Ja mam dorobić wszystko, co pomiędzy karoserią a tablicą. Zaczynam od blaszki z nierdzewki i płaskownika.
Następnie wyginam i obcinam płaskownik.
Powstają takie dwa mocowania. Ale one jeszcze nie pasują do krzywizny pasa przedniego.
Wygiąłem je na kawałku walca aluminiowego.
Teraz wziąłem narzędzia i zacząłem to przymierzać do karoserii.
Najpierw mocowania do pasa przedniego.
A potem podkładka pod tablicę. Te śruby albo będą na wylot przez tablicę, albo zamieni się je na takie z łbem stożkowym i tablicę przymocuje się w narożnikach.
I gotowe. Na razie tablic nie zakładam, bo są to z czerwonymi literami, tylko na przegląd. Założone będą dopiero docelowe.
W międzyczasie Sebastian zażyczył sobie demontaż zatrzasku maski, który średnio tu pasował. Coś przy nim było kombinowane.
Sebastian założył zapinki na tylną klapę i zaczął montować też zapinki maski, ja dokończyłem. Bolce pionowe są wkręcone w miejsca, gdzie były odboje, więc nic nowego w karoserii nie było wiercone. Zrobione zostały tylko otwory w masce.
Dorobiłem też spryskiwacze przedniej szyby. Te są od Syreny/Warszawy, umieszczone w podszybiu.
Niestety nie jest to oryginalne rozwiązanie, bo oryginalnie spryskiwacz był jeden, działający na dwie strony, wkręcony na samym końcu tej listwy ozdobnej maski.
Przygotowałem też Sebastianowi miejsca na przykręcenie tylnej tablicy. Dolne otwory wykorzystałem już istniejące (dwa z czterech, nie wiem czemu ich nie zaspawali podczas remontu), górne wymierzyłem tak, żeby było symetrycznie. Notatki można robić bezkarnie na karoserii pisakiem do tablic suchościeralnych :).