Pod koniec czerwca 2015 skorupka trafiła wreszcie do mnie po blacharce i lakierowaniu. Kornik zabrał zawieszenia i zostały one podstawione pod auto, żeby można było je w miarę normalnie przewieźć na lawecie. Nie oznacza to, że zostały przykręcone - została zgubiona część śrub i zawieszenia dość luźno latały pod autem :)







Na pierwszy rzut Kornik zabrał się za wyklejanie auta wygłuszeniem, a ja przykręciłem pedały.



Dzięki temu mogłem zacząć przykręcać serwo hamulcowe. Musiałem je na nowo pomalować, bo nie byłem zadowolony z jakości poprzedniego malowania.



Potem doszła pompa hamulcowa. Następnie poskładałem przednie zawieszenie i mogłem założyć przednie rurki hamulcowe. Zamontowałem również kolumnę kierownicy i połączyłem ją łącznikiem z przekładnią kierowniczą.





Potem odwróciłem auto - wcześniej stało przodem do drzwi, żeby było jasno z przodu, jak składałem przód. Teraz mogłem ogarnąć wszystkie śruby mocujące tylne zawieszenie, łącznie z amortyzatorami.



Kolejną rzeczą, którą mogłem zamontować był wreszcie silnik.



To bardzo duży krok dla tego auta. To już kilka lat trwało, jak czekało na skończenie remontu blach.



Ile się dało przykręcić już na gotowo, tyle przykręciłem. Światło od spodu wynika z tego, że została założona również skrzynia biegów.





Założyłem też alternator, gaźnik, i zacząłem montować węże gumowe. Każdy z cybantów był rozmontowany i ocynkowany.



Dźwignia zmiany biegów była standardowo zapyziała.



Kornik to wszystko doczyścił, ja to potem nasmarowałem i zamontowałem.



A tak to wygląda od spodu.



Wodziki podłączone do dźwigni zmiany biegów.



Przednie zawieszenie.



Tu już niedługo będzie zbiornik paliwa.



Poskładane zawieszenie tylne. DOciekliwi zobaczą, że zbiornik już jest tu przykręcony.



Ale po kolei - tak wyglądał zbiornik przed:



A tak wygląda po odnowieniu.



Widok ze środka auta. w bagażniku jeszcze bałagan.





W końcu dotarłem do momentu, w którym chciałem włożyć szyby. Najpierw jednak trzeba założyć podsufitkę. Pierwsza rzecz, to klejenie przedniej części do górnej krawędzi dachu.



Każdy sposób dobry, żeby skutecznie złapać podsufitkę do rantu karoserii :)



Natomiast dopiero po naciągnięciu podsufitki do tyłu auta widać efekty - brak zmarszczek. Klejenie podsufitki dodatkowo jest utrudnione przez to, że jest to używana, oryginalna podsufitka - czyli nie ma nadmiaru materiału, przydatnego do naciągania, a poza tym jest już bardzo delikatna i krucha. Trzeba bardzo uważać, żeby jej przypadkiem nie przerwać.



W międzyczasie przygotowałem też wszystkie śruby itp., które zostały potem ocynkowane.