Po zalaniu olejem most stał w pozycji "dziobkiem do dołu" kilka dni, żeby się upewnić, że simmering jest dobrze założony :) W każdym razie póki co nie cieknie.

Reszta składania jakoś odbyła się bez aparatu w rękach, bo i w garażu akurat ciasno było i jakoś robiłem to z doskoku, po kilka minut dziennie. Dlatego teraz prezentuję zdjęcia gotowego mostu.

Zbliżenie na mechanizm hamulca ręcznego lewego koła.

Rolka prowadząca linkę hamulcową idącą w poprzek mostu.

Mechanizm napinający linkę poprzeczną.




I most przygotowany do transportu.

Uczciwość nakazuje mi przyznać, że zaliczyłem jedną wtopę - cieknie olej z dekla. Trzeba było zdjąć i założyć uszczelkę na nowo.
Przy okazji wyszło kolejne moje małe niedopatrzenie - nie mogłem przykręcić elastycznego przewodu hamulcowego - coś z końcówką było nie tak. Okazało się, że końcówka była skorodowana i w większości po wytrawianiu przed cynkowaniem gwint przestał w niej istnieć. Bardzo ostrożnie odciąłem samą końcówkę rurki hamulcowej...

Następnie zagniotłem na nowo rurkę z nową końcówką. Udało się zachować rurkę nienaruszoną :)

Wszystko to oczywiście z wydatną pomocą praktykanta, który cały czas siedział na warsztacie i chciał pomagać.

Reszta składania jakoś odbyła się bez aparatu w rękach, bo i w garażu akurat ciasno było i jakoś robiłem to z doskoku, po kilka minut dziennie. Dlatego teraz prezentuję zdjęcia gotowego mostu.

Zbliżenie na mechanizm hamulca ręcznego lewego koła.

Rolka prowadząca linkę hamulcową idącą w poprzek mostu.

Mechanizm napinający linkę poprzeczną.




I most przygotowany do transportu.

Uczciwość nakazuje mi przyznać, że zaliczyłem jedną wtopę - cieknie olej z dekla. Trzeba było zdjąć i założyć uszczelkę na nowo.
Przy okazji wyszło kolejne moje małe niedopatrzenie - nie mogłem przykręcić elastycznego przewodu hamulcowego - coś z końcówką było nie tak. Okazało się, że końcówka była skorodowana i w większości po wytrawianiu przed cynkowaniem gwint przestał w niej istnieć. Bardzo ostrożnie odciąłem samą końcówkę rurki hamulcowej...

Następnie zagniotłem na nowo rurkę z nową końcówką. Udało się zachować rurkę nienaruszoną :)

Wszystko to oczywiście z wydatną pomocą praktykanta, który cały czas siedział na warsztacie i chciał pomagać.
