Dalsza część zawieszenia wyglądała równie zapyziale co kolumny.
Tak wyglądała końcówka stabilizatora i niektóre elementy zawieszenia.
I mocowanie przekładni kierowniczej.
A tu już śrubki i detale po wypiaskowaniu, teraz kolej na ocynkowanie.
Zaciski hamulcowe też były piaskowane. Żeby nic nie uszkodzić, zatkane są wszsytkie otwory (wężyk widoczny na zdjęciu na przykład), zaciski są złożone w całości, nic nie zostało wyjęte.
Teraz pora na ich rozebranie. Tu już w postaci połówek.
Wyjmowanie tłoczków poszło nadzwyczaj sprawnie, później się dowiedziałem, że hamulce były przeglądane jakiś czas temu; to pewnie dlatego.
Ale w środku zacsku było błoto zamiast płynu, więc i tak dobrze jest to wszystko rozkręcić i przejrzeć.
Wszystko gotowe. Teraz połówki zacisków trafią do cynkowania, żeby były tak, jak w oryginale.
Te części też nie były malowane proszkowo. Wahacze dlatego, żeby nie zepsuć fabrycznych sworzni, które są w idealnym stanie i podejrzewam, że wytrzymają przynajmniej dwa razy tyle tysięcy kilometrów co dostępne obecnie zamienniki. Mocowanie kolumn, te z gumami też nie zostało pomalowane, ponieważ te gumy są trudno dostępne i potwornie drogie, a te gumy są też w idealnym stanie, a zwęgliłyby się w piecu podczas malowania. Motylki z kolei mają być pomalowane w kolor nadwozia.
Dlatego też pomalowałem to wszystko w podkład i dwukrotnie chlorokauczukiem.
A tu już cała reszta zawieszenia. Wszystko pomalowane, ocynkowane, bądź nowe. Brakuje tylko tych elementów, których jeszcze nie zdążyłem odnowić.
Oczywiście trzeba przegwintować otwory, żeby śrubki się łatwo wkręcały. Gwinty przed oddaniem do piaskowania zabezpieczam wkręcając jakieś śrubki, ale mimo wszystko gwintownik się przydaje.
Nowe amortyzatory włożone i przykręcone.
Stare rurki - były założone na końce sprężyn. Zaraz, zaraz, ja takie coś gdzieś w garażu miałem...
Tak, znalazłem :) Teraz będzie lepiej :)
I założone. Nawet łatwo poszło. Kto smaruje ten jedzie :)
Sprężyny ściskane ściągaczami. Dobrze, że mam klucz pneumatyczny, bo ręcznie to bym się namachał, a tak powietrze odwala całą robotę. Szmatki na sprężynach są po to, żeby nic nie porysować. Oprócz ściągaczy zawiązuję również na sprężynach stare pasy bezpieczeństwa, tak na wszelki wypadek. Sprężyn to ja się jednak trochę boję.
A tu widać dorobione naklejki. Wyszły identycznie, podobnie jak oryginał będą odporne na smary, oleje, benzyny błoto itp. Sprawdzałem :)
Tak to wyszło.
I widok z drugiej strony na śruby mocujące ramię zwrotnicy. Nakrętki koronkowe zabezpieczone zawleczką. Te śruby i nakrętki powinny być czarne, ale niestety galwanizernia zawiodła i są żółte. Trudno.
Tak wyglądała końcówka stabilizatora i niektóre elementy zawieszenia.
I mocowanie przekładni kierowniczej.
A tu już śrubki i detale po wypiaskowaniu, teraz kolej na ocynkowanie.
Zaciski hamulcowe też były piaskowane. Żeby nic nie uszkodzić, zatkane są wszsytkie otwory (wężyk widoczny na zdjęciu na przykład), zaciski są złożone w całości, nic nie zostało wyjęte.
Teraz pora na ich rozebranie. Tu już w postaci połówek.
Wyjmowanie tłoczków poszło nadzwyczaj sprawnie, później się dowiedziałem, że hamulce były przeglądane jakiś czas temu; to pewnie dlatego.
Ale w środku zacsku było błoto zamiast płynu, więc i tak dobrze jest to wszystko rozkręcić i przejrzeć.
Wszystko gotowe. Teraz połówki zacisków trafią do cynkowania, żeby były tak, jak w oryginale.
Te części też nie były malowane proszkowo. Wahacze dlatego, żeby nie zepsuć fabrycznych sworzni, które są w idealnym stanie i podejrzewam, że wytrzymają przynajmniej dwa razy tyle tysięcy kilometrów co dostępne obecnie zamienniki. Mocowanie kolumn, te z gumami też nie zostało pomalowane, ponieważ te gumy są trudno dostępne i potwornie drogie, a te gumy są też w idealnym stanie, a zwęgliłyby się w piecu podczas malowania. Motylki z kolei mają być pomalowane w kolor nadwozia.
Dlatego też pomalowałem to wszystko w podkład i dwukrotnie chlorokauczukiem.
A tu już cała reszta zawieszenia. Wszystko pomalowane, ocynkowane, bądź nowe. Brakuje tylko tych elementów, których jeszcze nie zdążyłem odnowić.
Oczywiście trzeba przegwintować otwory, żeby śrubki się łatwo wkręcały. Gwinty przed oddaniem do piaskowania zabezpieczam wkręcając jakieś śrubki, ale mimo wszystko gwintownik się przydaje.
Nowe amortyzatory włożone i przykręcone.
Stare rurki - były założone na końce sprężyn. Zaraz, zaraz, ja takie coś gdzieś w garażu miałem...
Tak, znalazłem :) Teraz będzie lepiej :)
I założone. Nawet łatwo poszło. Kto smaruje ten jedzie :)
Sprężyny ściskane ściągaczami. Dobrze, że mam klucz pneumatyczny, bo ręcznie to bym się namachał, a tak powietrze odwala całą robotę. Szmatki na sprężynach są po to, żeby nic nie porysować. Oprócz ściągaczy zawiązuję również na sprężynach stare pasy bezpieczeństwa, tak na wszelki wypadek. Sprężyn to ja się jednak trochę boję.
A tu widać dorobione naklejki. Wyszły identycznie, podobnie jak oryginał będą odporne na smary, oleje, benzyny błoto itp. Sprawdzałem :)
Tak to wyszło.
I widok z drugiej strony na śruby mocujące ramię zwrotnicy. Nakrętki koronkowe zabezpieczone zawleczką. Te śruby i nakrętki powinny być czarne, ale niestety galwanizernia zawiodła i są żółte. Trudno.