Po sukcesie związanym z odnowieniem przedniego zawieszenia przyszedł czas na tylne. Przyjechało do mnie również luzem, wykręcone w całości z auta.
Tu też widać, jak mało jest wszystko zużyte i zardzewiałe, co potwierdza teorię o małym przebiegu auta.



Wszystko syetamatycznie trzeba rozkręcić i posegregować, co do malowania proszkowego, co do ocynku...



Tu widać wszystkie elementy składające się na stabilizator tylny.



Rolka linki hamulca ręcznego.



I wszystkie jej części składowe.



Linka idąca od dźwigni hamulca ręcznego zakręca na tej rolce i wchodzi w mechanizm widoczny na zdjęciu poniżej (linka widoczna w górnej prawej części zdjęcia). Mechanizm napręża linkę idącą w poprzek mostu, ciągnąc za dźwignie hamulca ręcznego w bębnach, dociskając je do bębnów. Sprężyna służy do przywrócenia mechanizmu do pozycji początkowej.



Linka odkręcona. Prawdopodobnie będę starał się jakoś to ocynkować na końcach, ale nie wiem jak się uda dogadać w galwanizerni.



Mechanizm przykręcony jest do obudowy mostu na trzy śruby.



Tu widok od spodu na wszystkie zawleczki mocujące. Po odkręceniu czegokolwiek od razu wkręcam w obudowę mostu śrubki jako zaślepki. Dzięki temu most od razu będzie wstępnie przygotowany do piaskowania, czyli wszystkie gwinty będą zabezpieczone.



I wszystko rozłożone na części.



Po stronie pasażera linka idąca w poprzek mostu ma element regulujący jej napięcie.



Oczywiście trzeba to wszystko zdjąć. Widoczna na zdjęciu jest tylko jedna zawleczka, potrzebne są dwie, ale jedna była zastąpiona kawałkiem drutu. Wynika stąd, że już ktoś kiedyś naprawiał lewy mechanizm hamulca :)



Rurki hamulcowe zdjęte. Z krótką nie będzie problemów, ale długa może nie wejść do wanny w galwanizerni :/



W środkowej części mostu został jeszcze odpowietrznik. Jego będzie ciężko rozebrać, bo jest zaciśnięty w prasie, ale może się go udać odnowić bez rozkładania. Oczywiście w otwór po nim wkręcona została od razu śruba, żeby żaden brud się do środka nie dostał.



Pora na hamulce. Aż dziwne jak to wszystko ładnie wygląda. Możliwe, że były cylinderki wymienione, bo mają aż za nowe gumki jak na prawie 40 letnie części. Z drugiej strony - widać, że to nie jeździło, a stało, bęben jest zardzewiały, chociaż tylko powierzchownie.



Sporo tych części.



I tarcza kotwiczna już pusta.



Niestety jedna z gumek osłaniających jest sparciała i pęknięta. Sęk w tym, że nowej się już nie dostanie...



Bębny przygotowane do piaskowania i malowania.



Wszystkie miejsca w moście, gdzie są uszczelniacze (czyli jedyne miejsca, którędy może wyciec olej, albo to, co mnie teraz bardziej interesuje - dostać się piasek do środka) zabezpieczone. Wystarczy kawałek szmaty i srytytka.



Muszę jeszcze zdjąć tabliczkę z oznaczeniem przełożenia. Szkoda by było ją zgubić.



Żeby oryginalne śruby nie były wypiaskowane (byłyby wtedy chropowate), wymieniłem je na jakieś słabe (5.8). Pod łby dałem podkładki, dzięki temu po pomalowaniu mogę założyć oryginalne śruby i nie będzie widać, że cokolwiek było robione - podkładki mają mniejszą średnicę niż łeb śruby.


Udało mi się też wyjąć gumy z resorów nie niszcząc ich. Potem rozłożyłem całość na kawałeczki.



Niestety jedna podkładka teflonowa już zupełnie się wytarła, a druga też się kończy. Reszta jest ok.



Na tym kończę przygotowanie do malowania. Resztę załatwi piaskowanie.
Co do mostu - widać było lekki tłusty ślad przy flanszy na wał napędowy. Być może trzeba będzie ją zdjąć i wymienić uszczelniacz.