W międzyczasie rozkręciliśmy ramę przedniej szyby.
Poza odkręceniem mocowań osłon przeciwsłonecznych, lusterka i zdjęciem tapicerki, odkręciliśmy wzmocnienia przykręcane do słupków A. Tu też śruby mają charakterystyczny dla Matry łepek.
Równolegle, Maciek odciął podłogę od przedniej części podwozia.
Tu dopiero jest trudno się zorientować co gdzie powinno być, bo większość oryginalnych blach jest mocno zgnita, a na nie naspawane są blachy, którymi ktoś to próbował wzmocnić. Trzeba to powycinać, głównie po to, żeby się dostać do zdrowej blachy, ale też i po to, żeby zobaczyć, jak to było zrobione w fabryce. Tu trochę widać wzmocnienie w rogu podłogi.
Pod łatą są resztki oryginalnych blach.
A tu widać, jak mniej więcej to wyglądało fabrycznie. Zachowało się to w słabym stanie, więc najprawdopodobniej całą tą okolicę będziemy budować na nowo, luźno trzymając się tego, co tu znaleźliśmy.
Po zdjęciu tej blachy widać już płat podłogi i sporo rdzy pomiędzy nim, a częścią, któą zdjęliśmy.
Maciek wyciął połowę z pozostałej podłogi.
Widac przekrój przez wzmocnienie poprzeczne z przodu podłogi.
W tym miejscu podłoga łączy się ze skośnym elementem pod pedałami. Z boku widać to, co zostało z nadkola. Pośrodku samochodu jest otwór, którym przechodzą do tunelu środkowego rury chłodzenia.
A tu zbliżenie na wzmocnienie poprzeczne, z dodatkowymi blachami, które ktoś kiedyś dospawał.
Wycięta została i reszta podłogi.
Został ostatni kawałek tunelu - to zostanie odzyskane, żeby móc dokładnie go pomierzyć i wyciąć nowy.
Ze środkowej części podłogi Maciek wyciął iksa, czyli łączenie wzmocnień skośnych idących pod podłogą.
Ta część może nie wygląda, ale jest w dobrym stanie, a ponieważ jest dość skomplikowana, to zostanie użyta ponownie.
Potem wszystko, co do czegokolwiek się nadawało zapakowaliśmy na przyczepę i wywieźliśmy do sodowania. Dużo z samochodu to nie zostało...
My tymczasem zajęliśmy się tłoczeniem kółek w progu.
Wyszło przepięknie.
Niestety, po wytłoczeniu wszystkich kółek, okazało się, że próg wygiął się w lekkiego banana. Sami sobie z tym nie poradzimy, bo nie umiemy radzić sobie z blachą na tym poziomie. Podjęliśmy decyzję, że jedziemy na praktyki do znajomego blacharza. Na szczęście zgodził się nas przygarnąć na tydzień :).
Pozostaje jeszcze jedna kwestia - rama i blachy nie zmieszczą się na naszą przyczepę... Lawety albo busa też nie ma co brać, bo i drobnicy jest sporo. Coś wymyślę.
Wymyśliłem totalną demolkę przyczepy.
Tyle z niej zostało, ale już niedługo.
Po odkręceniu wszystkiego z ramy, zamówiłem ceowniki wygięte dokłądnie na wymiar wewnętrzny ramy przyczepy, ale sporo dłuższe.
Pasują one bardzo dokładnie do środka ramy.
Przykręciliśmy je do ramy w miejscu starego mocowania osi. Poprzeczka przykręcona jest przy końcu oryginalnej osi, w znalezione w niej otwory. W profilach oczywiście wiercimy tam, gdzie trzeba.
Potem zmierzyliśmy gdzie wypada środek nowej ramy i ustawiliśmy tam oś. Na samym końcu nowej ramy przykręciliśmy zdjęty wcześniej profil z lampami i tablicą rejestracyjną.
Na to wszystko postawiliśmy ramę podwoziową. Przykręcona jest w sześciu punktach - dwa z przodu do ramy, dwa pośrodku do poprzeczki, dwa z tyłu do przedłużenia ramy. Tu musiałem dospawać mocowania. Całość jest bardzo sztywna, trzyma się idealnie, jest dobrze wyważona. Długość z przodu i z tyłu pozwala na zmieszczenie całego podwozia od Matry. A sama przyczepa ma oryginalną ramę z osią do niej przykręconą :).
Za przednią częścią nadwozia, przykręconą w punktach mocowania zawieszenia, umieściliśmy tyle blach, ile się tylko zmieściło, a za tym jeszcze kosz z drobnicą.
Poza odkręceniem mocowań osłon przeciwsłonecznych, lusterka i zdjęciem tapicerki, odkręciliśmy wzmocnienia przykręcane do słupków A. Tu też śruby mają charakterystyczny dla Matry łepek.
Równolegle, Maciek odciął podłogę od przedniej części podwozia.
Tu dopiero jest trudno się zorientować co gdzie powinno być, bo większość oryginalnych blach jest mocno zgnita, a na nie naspawane są blachy, którymi ktoś to próbował wzmocnić. Trzeba to powycinać, głównie po to, żeby się dostać do zdrowej blachy, ale też i po to, żeby zobaczyć, jak to było zrobione w fabryce. Tu trochę widać wzmocnienie w rogu podłogi.
Pod łatą są resztki oryginalnych blach.
A tu widać, jak mniej więcej to wyglądało fabrycznie. Zachowało się to w słabym stanie, więc najprawdopodobniej całą tą okolicę będziemy budować na nowo, luźno trzymając się tego, co tu znaleźliśmy.
Po zdjęciu tej blachy widać już płat podłogi i sporo rdzy pomiędzy nim, a częścią, któą zdjęliśmy.
Maciek wyciął połowę z pozostałej podłogi.
Widac przekrój przez wzmocnienie poprzeczne z przodu podłogi.
W tym miejscu podłoga łączy się ze skośnym elementem pod pedałami. Z boku widać to, co zostało z nadkola. Pośrodku samochodu jest otwór, którym przechodzą do tunelu środkowego rury chłodzenia.
A tu zbliżenie na wzmocnienie poprzeczne, z dodatkowymi blachami, które ktoś kiedyś dospawał.
Wycięta została i reszta podłogi.
Został ostatni kawałek tunelu - to zostanie odzyskane, żeby móc dokładnie go pomierzyć i wyciąć nowy.
Ze środkowej części podłogi Maciek wyciął iksa, czyli łączenie wzmocnień skośnych idących pod podłogą.
Ta część może nie wygląda, ale jest w dobrym stanie, a ponieważ jest dość skomplikowana, to zostanie użyta ponownie.
Potem wszystko, co do czegokolwiek się nadawało zapakowaliśmy na przyczepę i wywieźliśmy do sodowania. Dużo z samochodu to nie zostało...
My tymczasem zajęliśmy się tłoczeniem kółek w progu.
Wyszło przepięknie.
Niestety, po wytłoczeniu wszystkich kółek, okazało się, że próg wygiął się w lekkiego banana. Sami sobie z tym nie poradzimy, bo nie umiemy radzić sobie z blachą na tym poziomie. Podjęliśmy decyzję, że jedziemy na praktyki do znajomego blacharza. Na szczęście zgodził się nas przygarnąć na tydzień :).
Pozostaje jeszcze jedna kwestia - rama i blachy nie zmieszczą się na naszą przyczepę... Lawety albo busa też nie ma co brać, bo i drobnicy jest sporo. Coś wymyślę.
Wymyśliłem totalną demolkę przyczepy.
Tyle z niej zostało, ale już niedługo.
Po odkręceniu wszystkiego z ramy, zamówiłem ceowniki wygięte dokłądnie na wymiar wewnętrzny ramy przyczepy, ale sporo dłuższe.
Pasują one bardzo dokładnie do środka ramy.
Przykręciliśmy je do ramy w miejscu starego mocowania osi. Poprzeczka przykręcona jest przy końcu oryginalnej osi, w znalezione w niej otwory. W profilach oczywiście wiercimy tam, gdzie trzeba.
Potem zmierzyliśmy gdzie wypada środek nowej ramy i ustawiliśmy tam oś. Na samym końcu nowej ramy przykręciliśmy zdjęty wcześniej profil z lampami i tablicą rejestracyjną.
Na to wszystko postawiliśmy ramę podwoziową. Przykręcona jest w sześciu punktach - dwa z przodu do ramy, dwa pośrodku do poprzeczki, dwa z tyłu do przedłużenia ramy. Tu musiałem dospawać mocowania. Całość jest bardzo sztywna, trzyma się idealnie, jest dobrze wyważona. Długość z przodu i z tyłu pozwala na zmieszczenie całego podwozia od Matry. A sama przyczepa ma oryginalną ramę z osią do niej przykręconą :).
Za przednią częścią nadwozia, przykręconą w punktach mocowania zawieszenia, umieściliśmy tyle blach, ile się tylko zmieściło, a za tym jeszcze kosz z drobnicą.