Zacząłem po kolei ogarniać punkty z listy. A trochę jeszcze doszło przy okazji :). Nie ze wszystkiego mam zdjęcia, ale trochę jestem w stanie Wam opowiedzieć.
Słabo działające hamulce miałem w planie odpowietrzyć jeszcze raz, ale skoro auto było dla mnie niewiadomą, to stwierdziłem, że kontrolny rzut oka do bębnów i tarcz nie zaszkodzi. Zajrzyjmy najpierw do bębnów z tyłu. Oj, zapowiada się ciekawie, sądząc po smarze.



Ale tu zaskoczenie. Wszystko świeże, ładne. No, może tylko miałbym zastrzeżenie do smarowania hamulców białym smarem, ale ujdzie.



Z drugiej strony pod kapselkiem małe zaskoczenie - brak zawleczki.



Hamulce uznałem za ok, jedynie trzeba będzie je wyregulować. Ale smar w łożyskach swój czas ma za sobą. Wyjąłem zatem łożyska.



Łożyska umyłem i zostawiam - są dobre.



Nałożyłem do nich nowego smaru.



Złożyłem wszystko w całość. Pod ręką miałem tylko jeden simmering, ale już zamówiłem nowe.



Zajrzyjmy teraz do przodu.



Odkręcam nakrętkę piasty. Oj, nie jest łatwo.



Rozłożyłem całość. I chyba jest nieźle. Tarcze prawie nowe, chociaż z nalotem od stania, nowe klocki. I nawet smar w łożyskach świeży. Składam bez robienia.
Potem jeszcze odpowietrzyłem hamulce, ale w chytry sposób. Od pompy hamulcowej przewód hamulcowy idzie w górę do trójnika, gdzie wkręcony jest czujnik stopu. I ten właśnie czujnik odkręciłem (jest w najwyższym punkcie układu) i odpowietrzyłem tu układ. Potem przy kołach wystarczyło sprawdzić czy jest ok i chyba jest znacząco lepiej.



Obrotomierz, który zakłócał działanie układu zapłonowego, okazał się sprawny, tylko źle podłączony, bo źle opisany. Opisałem go poprawnie i został podłączony. Oczywiście widzimy, że jest to jakiś nowszy obrtomierz wpasowany w oryginalną obudowę, ale to nic złego. Kolejna pozycja na liście odhaczona.



Elektryka - brak halogenów i wiatraków chłodnicy okazał się zagubionym kabelkiem zasilającym w puszce bezpieczników, więc naprawa była prosta. Przy okazji przeniesiona została cewka dalej od gaźnika. Widać ją na zdjęciu?



O, tu widać lepiej. Tyle rzeczy da się upchnąć w miejscu wyciętej półki akumulatora. Wspominałem już, że dodany został rezystor balastowy? No to został :).



Jacek zażyczył też sobie założenie nakładek na pedały.



Założyłem. Nakładka na gaz jest odwrotnie, ale to specjalnie - w ten sposób Jackowi mieszczą się tu stopy. Zwróć uwagę na włącznik świateł długich - jest po lewej stronie pedału sprzęgła. A nawet nieco pod nim. W zupełnie niedostępnym miejscu.



Przeniosłem go tu. Da się dość łatwo sięgnąć stopą, ale nie wciśnie się go przypadkiem.
Przy okazji jeszcze wpadł Jacek i przesunąłem fotel tak, żeby mu pasowała pozycja za kierownicą. Wyregulowaliśmy też pasy.



Podczas jazdy testowej, podczas której Jacek sprawdzał pozycję za kierownicą, hamulce i regulację dźwigni zmiany biegów, okazało się, że nie działa też prędkościomierz. Wykręciłem linkę, która okazała się urwana i za krótka. Potem ją wymieniłem na nową (dorobioną).



Okazało się też, że pod deską rozdzielczą dynda się linka od czegoś. To coś okazało się dźwignią regulacji temperatury nawiewu. Znalazłem zawór przy nagrzewnicy, podłączyłem linkę i wyregulowałem. Będzie ogrzewanie :). Chociaż namawiam Jacka na całkowite pozbycie się nagrzewnicy i większości obudowy nawiewu. Zajmuje to miejsce i dużo waży, a tak nie wypada w aucie do ścigania :).
Pojawił się jednak drobny problem. Z nagrzewnicą i jej zaworem połączony szeregowo jest też wymiennik ciepła oleju. Tego nie przewidziałem. Nie może tak być, bo jak temperatura ustawiona zostanie na zimno, to zamykamy obieg w układzie. Na szczęście są u góry dwa wyjścia na mały obieg cieczy, a przy pompie wody dwa wejścia. Na zdjęciu może być ciężko to prześledzić, ale rozdzieliłem te dwa obiegi - z okolic termostatu obieg wychodzi na zawór i nagrzewnicę i wraca do pompy wody (zaznaczony na zdjęciu na czerwono), a drugi obieg wychodzi z okolic termostatu, przechodzi już tylko przez wymiennik ciepła z olejem i wraca do pompy wody (zaznaczony na zdjęciu na zielono).



Przy okazji przeglądu hamulców tknęło mnie też, że ograniczniki tylnego zawieszenia to już chyba trzeba pożegnać. To ten pas trzymający zawieszenie, żeby nie opuściło się za bardzo. Auto ma dość krótkie sprężyny, więc ogranicznik jest w tym przypadku dość ważny, żeby nie wypadła sprężyna :).



Wyjąłem stare paski i wyciąłem nowe.



Założyłem nowe i wyregulowałem. Niestety musiałem to ustawić tak, że w najniższym punkcie sprężyna już prawie wychodzi z mocowania - inaczej nie dałoby się zdjąć i założyć koła, tak niski jest ten Saab.



Szukałem też bezskutecznie amortyzatora bocznego silnika. Nie znalazłem, więc wykombinowałem takie coś. Blacha stalowa 3mm wycięta i nawiercona.



Do niej przykręcona poduszka gumowa.



To trafia w oryginalne miejsce na błotniku i w oryginalne mocowanie przy silniku - między silnikiem a poduszką jest po prostu gwint prętowany :). Całość jest dość sztywna.



I wisienka na torcie - ciekły przewody adaptera do przeniesienia filtra oleju. Króćce z zestawu są aluminiowe i niestety nie wytrzymały nawet jednego przykręcenia. To te luzem. Niestety ich gwint odszedł do krainy wiecznego przykręcania. W ich miejsce nie jest łatwo wkręcić cokolwiek innego, bo gwint jest nietypowy. Koniec końców (króćców) sympatyczny pan z zakładu hydrauliki siłowej dobrał mi zbliżone króćce i przerobił mi całość, żeby pasowała i była szczelna. Efekt na zdjęciu poniżej. Ale to nie koniec - jak się cokolwiek tu ruszy, to wszystko przestaje pasować. Po lekkim dokręceniu wymiennika ciepła ten adapter ze zdjęcia przekręcił się również o jakieś 10 stopni, w wyniku czego jedna rurka do filtra zrobiła się za długa, a druga za krótka... W końcu ponaciągałem to wszystko i zrobiłem nowe mocowanie pod filtr, żeby to jakoś ogarnąć bez zakuwania nowych węży.
Ale teraz przynajmniej nie cieknie :).