Przypomnijmy na czym skończylem poprzednią stronę. Próbując wygiąć rurkę odmy w pokrywie zaworów udało mi się ją w końcu wyrwać.



Pełen entuzjazmu, jaki ze sobą niesie nowe wyzwanie (mrucząc pod nosem wszystkie znane mi brzydkie słowa po niemiecku, jak na przykład ich liebe dich, meine schmetterling), musiałem przygotowac pokrywę do wspawania urwanej rurki. Odwierciłem zgrzewy trzymające wewnątrz pokrywy blaszkę pełniącą funkcję separatora par oleju.



Może i dobrze, że to odwierciłem, bo nie bylo tu idealnie czysto. Tragedii by nie było, ale jeśli może być lepiej, to ok.



Teraz tak. Dwa dolne otwory to byly zgrzewy tej blaszki. Otwór u góry pośrodku to miejsce, gdzie była rurka (obecnie ma podłożony kawałek blachy mosiężnej jako pomoc przy zaspawaniu otworu), a drugi, nieco po prawej - nowe miejsce na tą rurkę.



Zaspawałem niepotrzebny otwór, wspawałem rurkę i tą blaszkę w środku. Całość oszlifowałem.



Następnie musiałem zdjąć cały lakier, bo malowanie tylko oczyszczonego wcześniej fragmentu wyszłoby brzydko (a raczej wyszło brzydko, bo próbowałem).



I gotowa (znowu) pokrywa.



Teraz mogłem ją przykręcić. Potem przykręciłem kolano pod gaźnik z lewej strony i założyłem rurkę odmy. Wszystko się mieści!



Założyłem też gaźniki, tacki pod nie (odmalowane), podłączyłem rurki paliwowe i kable zapłonowe. W gaźnikach też musiałem trochę pogrzebać, bo nie domykały się przepustnice.