Rozpoczynamy trzeci dzień roboczy przy rozkładaniu Saaba 95 do remontu. Wchodząc do Garażu i potykając się o wyjęty silnik, zauważyłem, że brakuje jednej ze śrub mocujących prądnicę.

Michał, właściciel Saaba, zaczął przebąkiwać o wywiezieniu tego najpierw do piasowania, a nie do blacharza. To trochę zmienia zakres tego, co mogę bezkarnie odkręcić. Zabieram się zatem za drzwi. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, bo bym miał wygodniej pracować w środku, jakbym je odkręcił wcześniej :). Na zdjęciu widać sześć śrub mocujących zawiasy drzwi do karoserii.

Po zdjęciu błotnika widać je od drugiej strony, ale tu jest ich siedem! Jedna ukrywa się w dolnym zawiasie i , żeby ją odkręcić, trzeba usunąć ogranicznik otwarcia drzwi i otworzyć drzwi bardzo, bardzo szeroko. Wtedy można dosięgnąć ją śrubokrętem.

Tu widać dokładniej gdzie jest wkręcona. Ale nawet wiedząc, że ona tu jest, nie udało mi się jej odkręcić. Musiałem Tą wspawaną w karoserię nakrętkę urwać kluczem i dopiero wtedy puściła. A nakrętkę da się przyspawać z powrotem...

Oczywiście reszta śrub też nie chciała się rozstawać z drzwiami. Stożkowe łby przykorodowały do otworów i nie pozwalały się ruszyć. Nie pomógł nawet śrubokręt udarowy. Część z nich musiałem odwiercić.

Co ciekawe, po odwierceniu łebków i zdjęciu drzwi, te kikutki śrub wykręciłem lekko palcami.

Ale drzwi pokonałem i zdjąłem.

Coraz mniej karoserii zostaje.

Z tej strony też odkręciłem drzwi i mogłem dzięki temu się dostać do ostatniej, najbardziej upartej, śruby mocującej błotnik.

To, że karoseria będzie piaskowana od razu, powoduje też, że muszę zdjąć blachy, pełniące funkcję chlapaczy spod tylnych błotników. Zostawiałem je dla blacharza.

Po zdjęciu blach podniosłem auto, postawiłem na kobyłkach i zdjąłem koła.

Zdjąłem ograniczniki zawieszenia, amortyzatory ramieniowe i sprężyny. Odboju nie jestem w stanie odkręcić... (jeszcze!)

Wahacze odkręciłem z łatwością, ale śruba mocująca zawieszenie do karoserii dokładnie pośrodku auta wykazała się podziwu godnym oporem. Walczyła do ostatniego zwoju i przysporzyła mi zakwasów w mięśniach w nieoczekiwanych miejscach. Musiałem ją odkręcać pchając ją nogą, leżąc na plecach, trzymając się rękami słupka drzwi, żeby mieć się za co zaprzeć. Ubaw po pachy.

Ale zawieszenie wyjąłem bez strat w ludziach.

Środkowe mocowanie ledwo, bo ledwo, ale widać. Są to dwa kątowniki przykręcone do nadwozia, zaraz je zresztą też odkręciłem. Niezbyt ledwo, a właściwie całkiem wyrażnie (może nawet aż za bardzo) widać korozję...

Przeszedłem na przód auta. Odkręciłem dolny wahacz od karoserii i zwrotnicę od górnego sworznia. Dzięki temu mogłem wyciągnąć większą część zawieszenia w jednym kawałku. Zostaje sprężyna i górny wahacz.

Reszta leży już tutaj.

Z komory silnika zniknęła już też przekładnia kierownicza. Zostały tylko wahacze górne.

Ścisnąłem sprężyny ściskami.

I zdjąłem wszystko z karoserii, łącznie z odbojami. Podkładki regulujące geometrię nadwozia oznaczyłem tak, żeby później poskładać to tak, jak było.

Na koniec dnia mam prawie całkiem ogołocone nadwozie.

I trochę ciasno w garażu.


Michał, właściciel Saaba, zaczął przebąkiwać o wywiezieniu tego najpierw do piasowania, a nie do blacharza. To trochę zmienia zakres tego, co mogę bezkarnie odkręcić. Zabieram się zatem za drzwi. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, bo bym miał wygodniej pracować w środku, jakbym je odkręcił wcześniej :). Na zdjęciu widać sześć śrub mocujących zawiasy drzwi do karoserii.

Po zdjęciu błotnika widać je od drugiej strony, ale tu jest ich siedem! Jedna ukrywa się w dolnym zawiasie i , żeby ją odkręcić, trzeba usunąć ogranicznik otwarcia drzwi i otworzyć drzwi bardzo, bardzo szeroko. Wtedy można dosięgnąć ją śrubokrętem.

Tu widać dokładniej gdzie jest wkręcona. Ale nawet wiedząc, że ona tu jest, nie udało mi się jej odkręcić. Musiałem Tą wspawaną w karoserię nakrętkę urwać kluczem i dopiero wtedy puściła. A nakrętkę da się przyspawać z powrotem...

Oczywiście reszta śrub też nie chciała się rozstawać z drzwiami. Stożkowe łby przykorodowały do otworów i nie pozwalały się ruszyć. Nie pomógł nawet śrubokręt udarowy. Część z nich musiałem odwiercić.

Co ciekawe, po odwierceniu łebków i zdjęciu drzwi, te kikutki śrub wykręciłem lekko palcami.

Ale drzwi pokonałem i zdjąłem.

Coraz mniej karoserii zostaje.

Z tej strony też odkręciłem drzwi i mogłem dzięki temu się dostać do ostatniej, najbardziej upartej, śruby mocującej błotnik.

To, że karoseria będzie piaskowana od razu, powoduje też, że muszę zdjąć blachy, pełniące funkcję chlapaczy spod tylnych błotników. Zostawiałem je dla blacharza.

Po zdjęciu blach podniosłem auto, postawiłem na kobyłkach i zdjąłem koła.

Zdjąłem ograniczniki zawieszenia, amortyzatory ramieniowe i sprężyny. Odboju nie jestem w stanie odkręcić... (jeszcze!)

Wahacze odkręciłem z łatwością, ale śruba mocująca zawieszenie do karoserii dokładnie pośrodku auta wykazała się podziwu godnym oporem. Walczyła do ostatniego zwoju i przysporzyła mi zakwasów w mięśniach w nieoczekiwanych miejscach. Musiałem ją odkręcać pchając ją nogą, leżąc na plecach, trzymając się rękami słupka drzwi, żeby mieć się za co zaprzeć. Ubaw po pachy.

Ale zawieszenie wyjąłem bez strat w ludziach.

Środkowe mocowanie ledwo, bo ledwo, ale widać. Są to dwa kątowniki przykręcone do nadwozia, zaraz je zresztą też odkręciłem. Niezbyt ledwo, a właściwie całkiem wyrażnie (może nawet aż za bardzo) widać korozję...

Przeszedłem na przód auta. Odkręciłem dolny wahacz od karoserii i zwrotnicę od górnego sworznia. Dzięki temu mogłem wyciągnąć większą część zawieszenia w jednym kawałku. Zostaje sprężyna i górny wahacz.

Reszta leży już tutaj.

Z komory silnika zniknęła już też przekładnia kierownicza. Zostały tylko wahacze górne.

Ścisnąłem sprężyny ściskami.

I zdjąłem wszystko z karoserii, łącznie z odbojami. Podkładki regulujące geometrię nadwozia oznaczyłem tak, żeby później poskładać to tak, jak było.

Na koniec dnia mam prawie całkiem ogołocone nadwozie.

I trochę ciasno w garażu.
