Dzień drugi. Wyjąłem wydech. Te półokrągłe coś to dziwaczny mechanizm linki sprzęgła.



Demontuję teraz układ chłodzenia.



Następnie odłączam mechanizm gazu (ten pręt) i linkę ssania.



Ciężko się tu dostać, ale trzeba też rozpiąć łącznik dźwigni zmiany biegów ze skrzynią.



W grodzi została stara cewka zapłonowa, bo jakby ktoś ją wykręcił, to byłaby dziura. Druga, podłączona aktualnie cewka, jest gdzie indziej.



Zdjąłem owiewkę nad wlotem powietrza.



Zaraz zdemontuję zbiorniczek płynu do spryskiwaczy.



Przy okazji znalazłem tabliczkę z numerem nadwozia.



Udało mi się na tyle dużo części odpiąć, że wyjąłem silnik ze skrzynią.



Co zastałem pod silnikiem. Rurki hamulcowe bez sentymentu wyciąłem, bo były przekorodowane.



Zdemontowałem pompę hamulcową. Jeszcze jest starego typu, jednoobwodowa.



Od strony kabiny pedały są osłonięte blachą. Tu już ktoś był, bo przykręcona jest na samowierty. Zresztą jest też nieźle wyżarta rdzą po lewej stronie od sprzęgła.



Odkręciłem blachy. Po prawej widać też otwór - odkręciłem poduszkę skrzyni biegów.



Zdemontowane.



Odkręciłem kolumnę kierownicy.



Odkręciłem deskę rozdzielczą od nadwozia. Teraz będę odkręcał wszystko, co się z nią łączy, żeby jako całość przechować to do momentu składania.



Od strony komory silnika zdemontowałem dmuchawę nawiewu i nagrzewnicę z obudową. Pręt w poprzek to zamknięcie maski. A tak w ogóle, to ten ciemniejszy granatowy kolor to jest oryginalny kolor tego auta.



Zdemontowałem jeszcze trochę, m.in. też ten pręt, ale i klapkę nawiewu świeżego powietrza do wnętrza.



Od środka auta odpiąłem już deskę rozdzielczą i wyjąłem ją na zewnątrz.



Zdjąłem resztki wykładziny wnętrza Beżowe coś pośrodku to pozostałość wygłuszenia, a te białe?



Gniazdo osy błotnej. Samochód jeździł kiedyś w stanach.



Dla relaksu zdjąłem jeden błotnik. Drugiego nie daję rady odkręcić, bo samochód stoi za blisko ściany i nie mogę na tyle szeroko drzwi odkręcić, żeby sięgnąć do ostatniej, najbardziej upartej śruby.



Ale komorę silnika już dość mocno mi się udało ogołocić.



Na deser jeszcze ogarnę maskę.



Dużo odkręcania to tu nie ma.



I już pusta. Gotowa do wywiezienia.