I wracamy do silnika. Głowice po tym grubym portingu i modyfikacji komór spalania oddałem jeszcze raz na przeszlifowanie gniazd zaworowych - niemożliwe jest nie zaczepienie o nie frezem podczas obróbki. Potem mogłem już je domyć, pomalować i składać.
Sprężyn zaworowych miałem cełe stado i udało mi się znaleźć cały komplet dobrych, twardych sprężyn.
Tu trochę widać, ile było pracy z głowicami. Przypomnę, że zawory są o 4mm na średnicy większe od oryginalnych. CO oznacza, że było bardzo dużo frezowania do wykonania w kanałach, które są teraz odpowiednio powiększone. Komory spalania też są dość mocno zmodyfikowane. Każda z komór została zmierzona i dopasowana tak, żeby miały tą samą pojemność.
Na miejsce trafiły zawory i uszczelniacze.
A następnie sprżężyny zostały spięte zamkami.
Przygotowałem uszczelki głowic na bloku.
Potem głowice trafiły na miejsca i zostały dokręcone z odpowiednim momentem.
Coraz fajniej to wygląda.
Uszczelka pod kolektor dolotowy też została wycięta przy okazji powiększania kanałów dolotowych. Potem służyła za szablon do portingu kolektora - tak, kolektor też miał obrabiane (i to całkiem sporo) kanały.
Rzeczony kolektor trafił na miejsce. Otwór na gaźnik też został dopasowany. Do tego stopnia, że przy wycięciach przy śrubach mocujących kolektor zostało materiału o grubości tylko nieco więcej niż milimetra.
Włożyłem i ustawiłem aparat zapłonowy, pozyskany z poprzedniego silnika.
Podobnie pozyskałem termostat.
Pokrywkę termostatu miałem już wcześniej odnowioną, ale kolanko też wyszabrowałem z poprzedniego silnika.
Jeszcze podczas wyjmowania silnika z żółtego Sonetta sprawdziłem sprzęgło. Tarcza była już trochę zużyta, więc musiałem ją oddać do nabicia nowych okładzin.
Ponieważ silnik będzie ciut (a mam nadzieję, ża nawet nieco więcej niż ciut) mocniejszy niż oryginał, nowe okładziny są kevlarowe. Docisk został przeszlifowany, a koło zamachowe... odelżone. Tylko, że to chyba eufemizm :).
Fabryczne koło, po lewej, waży 7,2kg, koło po modyfikacji - 4,4kg. Jakieś 40% mniej. Ale - komplet koło, docisk, tarcza waży orygnalnie 10,8kg, a po modyfikacji 8kg. To wszystko trochę było zrobione na oko, ale proporcje mi się podobają. Ten silnik powinien się dobrze wkręcać.
Ale różnica wielkości jest dość szokująca :).
Dwa silniki obok siebie. Z tego starego jeszcze kilka rzeczy będę musiał pozyskać, chociażby rurki.
Ale jeszcze wcześniej - dźwigienki zaworowe. Z tego silnika niebieskiego dźwigienki są w słabym stanie, ale po co kupiować nowe, jak można użyć te z czarnego. Są w końcu w całkiem niezłym stanie chyba :).
Po wyczyszczeniu dźwigienek zamontowałem je na silniku i ustawiłem luzy zaworowe.
Wyciągnąłem z zapasów już dawno przygotowane pokrywy zaworów. W środku nadal są czyste i nawet nie zardzewiały.
Przykręciłem je do silnika.
I mała kropka nad i - naklejka dorobiona na wzór z oryginału, żeby nie pomylić korka spustu oleju silnika i skrzyni.
Potem się zdziwiłem - okazało się, że niebieski silnik jest ciut starszy i ma łapy silnika mocowane na śruby M8. Czarny jest nowszy i ma już łapy na śruby M10. Na szczęście miałem takie łapy zapasowe, więc podmienię je na szybko.
Jedna już przykręcona. Druga dopiro po skręceniu silnika ze skrzynią i założeniu rozrusznika.
Kolejna rzecz do zrobienia przed przykręceniem koła zamachowego - ten silnik był zdaje się od Forda, sam już nie pamiętam. Ale w wale korbowym jest łożysko igiełkowe, a powinna być tylejka brązowa, jak w Saabie.
Wyjąłem te łożysko tak, jak jest najłatwiej - za pomocą mokrego papieru toaletowego :). Wyjąłem też z czarnego silnika tulejkę, ale była pokruszona, więc musiałem pozyskać taką z jeszcze jednego wału korbowego znalezionego w zapasach.
Teraz już mogłem przykręcić koło zamachowe (w odpowiednim położeniu, bo jest wyważone).
Wałek sprzęgłowy z jednej, niezłożonej skrzyni użyłem jako narzędzie do wycentrownia sprzęgła. Widać, że ten wałek jest bardzo cienki.
Sprzęgło gotowe. Potem się jednak okazało, że nie bardzo, i musiałem trochę pokombinować z regulacją, ale ostatecznie się udało.
Silnik trafił na miejsce na skrzyni biegów. W tej uniesionej pozycji przykręcę jeszcze rozrusznik, bo jest łatwiejszy dostęp, i dopiero potem opuszczę silnik na jego poduszki.
A tu już z rozrusznikiem i obiema łapami silnika na miejscu. Teraz pozostaje tylko to wszystko podłączyć...
Sprężyn zaworowych miałem cełe stado i udało mi się znaleźć cały komplet dobrych, twardych sprężyn.
Tu trochę widać, ile było pracy z głowicami. Przypomnę, że zawory są o 4mm na średnicy większe od oryginalnych. CO oznacza, że było bardzo dużo frezowania do wykonania w kanałach, które są teraz odpowiednio powiększone. Komory spalania też są dość mocno zmodyfikowane. Każda z komór została zmierzona i dopasowana tak, żeby miały tą samą pojemność.
Na miejsce trafiły zawory i uszczelniacze.
A następnie sprżężyny zostały spięte zamkami.
Przygotowałem uszczelki głowic na bloku.
Potem głowice trafiły na miejsca i zostały dokręcone z odpowiednim momentem.
Coraz fajniej to wygląda.
Uszczelka pod kolektor dolotowy też została wycięta przy okazji powiększania kanałów dolotowych. Potem służyła za szablon do portingu kolektora - tak, kolektor też miał obrabiane (i to całkiem sporo) kanały.
Rzeczony kolektor trafił na miejsce. Otwór na gaźnik też został dopasowany. Do tego stopnia, że przy wycięciach przy śrubach mocujących kolektor zostało materiału o grubości tylko nieco więcej niż milimetra.
Włożyłem i ustawiłem aparat zapłonowy, pozyskany z poprzedniego silnika.
Podobnie pozyskałem termostat.
Pokrywkę termostatu miałem już wcześniej odnowioną, ale kolanko też wyszabrowałem z poprzedniego silnika.
Jeszcze podczas wyjmowania silnika z żółtego Sonetta sprawdziłem sprzęgło. Tarcza była już trochę zużyta, więc musiałem ją oddać do nabicia nowych okładzin.
Ponieważ silnik będzie ciut (a mam nadzieję, ża nawet nieco więcej niż ciut) mocniejszy niż oryginał, nowe okładziny są kevlarowe. Docisk został przeszlifowany, a koło zamachowe... odelżone. Tylko, że to chyba eufemizm :).
Fabryczne koło, po lewej, waży 7,2kg, koło po modyfikacji - 4,4kg. Jakieś 40% mniej. Ale - komplet koło, docisk, tarcza waży orygnalnie 10,8kg, a po modyfikacji 8kg. To wszystko trochę było zrobione na oko, ale proporcje mi się podobają. Ten silnik powinien się dobrze wkręcać.
Ale różnica wielkości jest dość szokująca :).
Dwa silniki obok siebie. Z tego starego jeszcze kilka rzeczy będę musiał pozyskać, chociażby rurki.
Ale jeszcze wcześniej - dźwigienki zaworowe. Z tego silnika niebieskiego dźwigienki są w słabym stanie, ale po co kupiować nowe, jak można użyć te z czarnego. Są w końcu w całkiem niezłym stanie chyba :).
Po wyczyszczeniu dźwigienek zamontowałem je na silniku i ustawiłem luzy zaworowe.
Wyciągnąłem z zapasów już dawno przygotowane pokrywy zaworów. W środku nadal są czyste i nawet nie zardzewiały.
Przykręciłem je do silnika.
I mała kropka nad i - naklejka dorobiona na wzór z oryginału, żeby nie pomylić korka spustu oleju silnika i skrzyni.
Potem się zdziwiłem - okazało się, że niebieski silnik jest ciut starszy i ma łapy silnika mocowane na śruby M8. Czarny jest nowszy i ma już łapy na śruby M10. Na szczęście miałem takie łapy zapasowe, więc podmienię je na szybko.
Jedna już przykręcona. Druga dopiro po skręceniu silnika ze skrzynią i założeniu rozrusznika.
Kolejna rzecz do zrobienia przed przykręceniem koła zamachowego - ten silnik był zdaje się od Forda, sam już nie pamiętam. Ale w wale korbowym jest łożysko igiełkowe, a powinna być tylejka brązowa, jak w Saabie.
Wyjąłem te łożysko tak, jak jest najłatwiej - za pomocą mokrego papieru toaletowego :). Wyjąłem też z czarnego silnika tulejkę, ale była pokruszona, więc musiałem pozyskać taką z jeszcze jednego wału korbowego znalezionego w zapasach.
Teraz już mogłem przykręcić koło zamachowe (w odpowiednim położeniu, bo jest wyważone).
Wałek sprzęgłowy z jednej, niezłożonej skrzyni użyłem jako narzędzie do wycentrownia sprzęgła. Widać, że ten wałek jest bardzo cienki.
Sprzęgło gotowe. Potem się jednak okazało, że nie bardzo, i musiałem trochę pokombinować z regulacją, ale ostatecznie się udało.
Silnik trafił na miejsce na skrzyni biegów. W tej uniesionej pozycji przykręcę jeszcze rozrusznik, bo jest łatwiejszy dostęp, i dopiero potem opuszczę silnik na jego poduszki.
A tu już z rozrusznikiem i obiema łapami silnika na miejscu. Teraz pozostaje tylko to wszystko podłączyć...