Trochę czasu minęło i znów pojawiło się kilka tematów do ogarnięcia. Jeszcze w lato okazało się, że nie działa regulacja ciepła nawiewu, co w lato jest trochę niewygodne :). Na szybko odpiąłem wtedy nagrzewnicę i udało się tak dojeździć do końca sezonu. Potem jednak zrobiło się to niewygodne, bo nie było jak odparować szyb. Właściciele kupili nowy zawór nagrzewnicy, który muszę zamontować. I jeszcze jedno - podczas deszczu bardzo leje się woda do środka... Rozkręcam zatem całą obudowę nagrzewnicy.



Wyjmuję dmuchawę nawiewu.



I rozłożone. Dwie rzeczy zwróciły tu moją uwagę - nie ma tu rurki (termopary) od zaworu nagrzewnicy. Powinna wchodzić przez otwór po prawej. Druga sprawa to łaty. było to spawane i dopasowanie jest... przeciętnie. Ale ja tu nie o tym.



Mam nowy zawór nagrzewnicy. Jest od 96, bo od Sonetta nie jest zdaje się dostępny. Widać tu jego rurkę, która stanowi zdaje się sprzężenie zwrotne zaworu.



Sam zawór odkręca się pod deską rozdzielczą i jest to na tyle niewygodne, że nie mam stamtąd zdjęć. W każdym razie poprowadziłem jego rurkę pod nagrzewnicą, tak, jak powinno być. Całą okolicę pozaklejałem masą uszczelniającą tam, gdzie trzeba. Może nie będzie już ciekło.



Nagrzewnica jest za mała, też zdaje się od 96. Widać po lewej, że ma doklejone gąbki, żeby powietrze jej nie omijało. Po lewej widać też odpowietrznik, który jest zaklejony poxipolem. Udaję, że tego nie widzę... to nie jest jeszcze moment na poprawienie tego. Nie ma sensu tego poprawiać, skoro może się uda znaleźć/zrobić właściwą nagrzewnicę.



Wkładam nagrzewnicę na miejsce. Odpowietrznik jest od strony grodzi po lewej, czyli totalnie niedostępny.



Potem złożyłem resztę blach nawiewu, izolując wszelkie szczeliny, któe mogłyby prowadzić do przecieków. Zobaczymy, czy to coś pomoże.
Kolejnym problemem było to, że śruba mocująca obudowę filtra powietrza uderzała w maskę od dołu, co powodowało stukanie, a nawet niestety pęknięcie lakieru :(. Wrzuciłem ją na prasę, dobrałem stemple i udało mi się zrobić całkiem ładne przetłoczenie pod tą śrubę. Niestety pękł lakier na obudowie, ale nie przejmuję się tym na razie, bo być może będę musiał to poprawić, a i tak niedługo zaczynam budować nowy silnik do tego samochodu. Tylko na razie ćśśś, to tajemnica.



Brakowało też przy silniku amortyzatora drgań bocznych. To coś wywodzi się jeszcze z dwusuwa. Silnik jest mocowany z góry na dwóch poduszkach i przy dodaniu gazu przechyla się nieco. Nie jest to ok, bo powoduje drgania całego układu napędowego i może wyrwać poduszkę silnika. Dlatego muszę zrobić takie coś, bo oczywiście oryginał nie jest dostępny. Poprosiłem właścicieli o zdobycie mocowania chociaż od strony silnika. I dostałem... znowu od 96, które nie pasuje do Sonetta.



Odciąłem kawałek i go trochę zgiąłem.



A potem pospawałem. Już pasuje. Nie cynkuję, bo samochód ma zaraz odjechać, więc na razie to tylko pomalowałem.



W oczko w tym mocowaniu wchodzi guma. Muszę dorobić tulejkę do środka gumy.



O taką.



Od strony karoserii są cztery otwory. Do nich przykręciłem płaską blachę 3mm, a do tej blachy - wibroizolator walcowy. Z drugiej strony tego jest pręt gwintowany, koczący się w mocowaniu, które właśnie zrobiłem. Całość wygląda tak (o ile coś widać).



I rzecz najważniejsza - brakowało znaczka na masce. Zostałem poproszony również o zaradzenie temu kryzysowi tożsamości :). Ponieważ właściciele przyjechali przywieźć żółtego Sonetta również z drugim, czerwonym Sonettem, którego robiłem wcześniej, miałem skąd wziąć wzór mocowania znaczka. Tam jest na 100% w dobrym miejscu, bo były jeszcze fabryczne otwory w masce zaszpachlowane jak je znalazłem. Tu jeszcze znaczka nie ma.



A tu widać wzór, który na szybko zrobiłem na czerwonym. Nie śmiej się. Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest wcale głupie.



Dostałem też dwa znaczki. Wybiorę z nich lepszy.



Po wycięciu szablonu wzdłuż linii i wycięciu na kieł, żeby nie przeszkadzał, zacząłem szukać miejsca, gdzie najbardziej pasuje.



Przyłożyłem znaczek. Linia poprowadzona pomiędzy dwoma kłami jest równoległa do podstawy znaczka, więc chyba jest ok.



Zebrałem się na odwagę i wywierciłem otwory - znaczek jest mocowany na cztery wystające z niego kołki.



I znaczek na miejscu. Jest tu tyle obłości, że nie ma żadnej opcji, żeby ktoś wyłapał, czy ten znaczek jest naprawdę równo, czy nie :).



Wymieniłem też czujnik temperatury, bo podobno wskazówka temperatury cieczy się nie ruszała. Sprawdziłem, czy jest podłączony czujnik, zwarłem kabelek do masy - wskazówka poszła do góry. Stąd wymiana czujnika. A i tak był ułamany i lutowany. Uruchomiłem silnik, wskazówka się ruszyła, jak tylko silnik zaczął łapać temperaturę. Uznałem że jest ok... nie było. Po jeździe próbnej maksymalna temperatura, jaką osiągnąłem to 45oC. Ale przynajmniej ogrzewanie wnętrza choć trochę działało :). Czyli prawdopodobnie termostat się nie zamyka. Zajrzałem do termostatu...



No tak. W sumie nie jestem już nawet zdziwiony. Nie będziesz miał zepsutego termostatu, jeśli go w ogóle nie włożysz :). Nie byłem już też zdziwiony, że wszystkie trzy otwory w kolektorze mają zerwane gwinty. Założyłem zatem termostat.



Trzy gwinty połapałem jak mogłem, ale żeby je naprawić, to trzeba by zdjąć kolektor dolotowy, co chyba nie jest jeszcze uzasadnione. Póki co będą trzymać, a potem będzie nowy... Ćśśś, nic nie wiecie. W każdym razie teraz widać, że silnik się wreszcie nagrzewa.