Następnym etapem budowy silnika było przygotowanie głowic. Ponieważ jest to żmudna praca, to rozwlekło mi się to w czasie, bo na brak projektów to ja nie narzekam :). Zdjęć z tego etapu nie mam za dużo. Ogólnie, to wstawione zostały zawory o 4mm średnicy większej, niż oryginalne - tak, oba, o 4mm średnicy. Wiem, że to dużo, ale po wstawieniu większych tłoków, było na to miejsce. W oryginalnej średnicy cylindra te zawory oparłyby się o ścianki bloku. Oczywiście tak duży rozmiar zaworów umożliwił znaczne powiększenie kanałów dolotowych i wydechowych. Komory spalania zostały sporo powiększone, wygładzone, a na koniec wypolerowane. Po lewej widać komorę wstępnie obrobioną, po prawej już jest wypolerowana.



I trochę bliższe zdjęcie. Zwiększenie średnicy tłoka spowodowało znaczny wzrost stopnia sprężania, więc głowice były splanowane tylko tyle, ile niezbędne, a komora spalania mogła być dość sporo powiększona, zwłaszcza w okolicach zaworów. Wstawione zostały twarde gniazda zaworów wydechowych.



Potem powoli się zbierałem do złożenia tych głowic, gdy nagle dostałem informację od Michała, że Sonett do mnie jedzie na lawecie. Nieważne, że byłem na wakacjach, kika tysięcy km od domu. Jakoś to jednak ogarnęliśmy, a po powrocie zobaczyłem coś takiego.



Tak, koło pasowe i wiatrak są mocno przesunięte do przodu. Spadł pasek klinowy i nieco silnik się zagrzał, ale niegroźnie. Po zdjęciu chłodnicy i wiatraka zobaczyłem, że to nie łożysko się posypało (w końcu je niedawno wymieniałem), tylko zsunęła się flansza z łożyska. Jest ona wciskana na prasie, więc powinna się trzymać solidnie...



Wcisnałem to z powrotem na miejsce, smarując odpowiednim loctitem, ale... raz, że nie mam co do tego pewności, dwa, że musiałbym wymienić uszczelkę pod kolektorem dolotowym, bo strasznie spod niej cieknie, a trzy, że chętnie się w sumie pozbędę tego nowego silnika... dobra, wyciągamy.



Jakoś mnie lubią te samochody...



Podczas ustaleń telefonicznych Michał przypomniał mi, że skrzynia biegów rzęzi i hałasuje i że kiedyś mi o tym mówił... No dobra, to wyrywam i skrzynię biegów zatem.



Sama skrzynia z wierzchu nie wygląda źle.Jest to chyba nawet właściwa obudowa do Sonetta, bo te wersje miały skrzynię z gładką obudową. I tak jest nieoryginalna, bo zdaje się, że od Saaba 96. Sonetty miały nieco dłuższe przełożenie główne.



Oczywiście, żeby wyjąć skrzynię, trzeba rozpiąć zawieszenie, żeby wyjąć półośki. Zostawię tak Saaba na kilka dni, może szybko się uda uporać ze skrzynią.