Właściciele czerwonego Sonetta, którego budowałem, mieli jeszcze drugiego, żółtego. Miał on całkiem ładnie zrobiony lakier, ale niestety większość części spłonęła w pożarze magazynu, gdy skorupka była w lakierni. Pożar był dość głośny, bo paliła się hala sąsiadująca z magazynem, w którym były części Saaba - serwerownia T-Mobile. W każdym razie, po pewnym czasie, Michał i Marek dogadali się z pewnym warsztatem z tradycjami i sporym zasobem części, że im to auto poskłada, głównie po to, żeby uzupełnić części. Tak się też stało i samochód jest już raczej kompletny.



Przy próbie propozycji, że odbiorą i wrócą nim na kołach, napotkali na stanowczy i zdecydowany opór. Dlatego Saab przyjechał do mnie w wielkim stylu:



I w sumie już rozumiem, dlaczego nie można nim było wracać. Auto zostało poskładane, ale sporo rzeczy nie zostało wyremontowane, a po prostu przykręcone. Zaczynam więc spory przegląd wszystkiego. Oczywiście później wyjdą następne rzeczy, ale chodzi o to, żeby Saabem dało się zacząć jeździć, a potem jakoś to będzie :).
Ponieważ większość prac toczyła się równolegle, to pogrupowałem je tematycznie. Zacznę od niedziałających tylnych hamulców. Myślałem, że wystarczy dokręcić regulację szczęk, ale już była dokręcona, i to mocno. Po zdjęciu koła widać, że coś tu nie gra. Zacieki widoczne na kole to smar. Musiał nieźle się nagrzać, skoro tak wyciekł z łożysk.


Tu ciut dokładniej widać.



Zdejmijmy zatem bęben i zobaczmy co w środku. Wszystko pomalowane dokładnie tak samo - podwozie, części...



Smar stary, już dawno nie smaruje, ale musiał ostro się nagrzać, żeby się tak stopić.



Aż wyciekł przez uszczelniacz.



I mamy przyczyny awarii. Nie wiem, czy cokolwiek widać, ale nie da się lepiej zdjęcia zrobić. Płaszczyzna, po której pracuje simmering jest uszkodzona. Stary smar nagrzał się przy hamowaniu, czy też nawet tylko toczeniu łożysk, i wyciekł przez te uszkodzenie. Zatłuścił szczęki. Żeby hamowało, regulacją dokręcono szczęki, przez co jeszcze bardziej się grzało i więcej smaru wyciekło...



W łożyskach smar wygląda tak. Tu akurat z drugiego koła, gdzie jeszcze tak się nie nagrzał.



Stary smar został wymyty i nałożony został nowy. Ten przynajmniej będzie smarował.



Łożyska wciśnięte na miejsce.



I wciśnięty nowy simmering. Stary już był sztywny i nie nadawał się do założenia.



A tak wyglądały szczęki. Całe w smarze.



Mam jednak nowe, nie lękaj się :).



Założone nowe szczęki. Cała naprawa nie miałaby jednak za dużego sensu, gdyby zostawić uszkodzoną gładź, po której ślizga się uszczelniacz. Nałożone zatem zostały tam tulejki naprawcze, z obu stron samochodu.



No i oczywiście już miał być koniec tego tematu, ale jeszcze okazało się, że jeden cylinderek hamulcowy cieknie :(.



Po czekaniu na zamówienie, dotarł do mnie nowy.



I założony. Widać, że teraz jest właściwy pierścień sprężysty założony. Widać też, że brakuje oryginalnych pinów mocujących linkę hamulca ręcznego do mechanizmu, zastąpione zostały śrubą. To zostawiam na następny raz, razem z wymianą tych gumek osłaniających.



Okazało się też, że podłoga w komorze silnika, pod pompami hamulca i sprzęgła, jest cała w płynie hamulcowym. Oczywiście świeży lakier w tym miejscu całkowicie już spierzchł i zlazł. Ponieważ nie ma tam się jak dostać ręką, a co dopiero z aparatem, to musisz mi uwierzyć na słowo, że zostało tam to wszystko doczyszczone i zamalowane farbą z pędzla, na tyle, na ile dało się tam dostać. Chodzi o to, żeby to zabezpieczyć przed rdzą. A przyczyny cieknięcia płynem hamulcowym są trzy: pompa sprzęgła



-z tyłu, z uszkodzonej reperaturki,



- z przodu, z zatkanego wkrętem otworka w korku (Jest to pompa od Saaba 96, montowana pionowo, nie poziomo jak tu),
- z góry, z wlutowanego króćca do zasilenia zbiorniczka pompy płynem hamulcowym.



Nawet nie próbowałem tego naprawiać, zamówiłem nową, właściwą pompę. Widać jednak, że różnią się one mocowaniem do pedału.



Wyjąłem więc te części z obu pomp.



I zrobiłem z tego jedną część.



Przy odpowietrzaniu sprzęgła natknąłem się na kolejną niespodziankę - zamiast odpowietrznika nypel, kulka i nakrętka. Odpowietrzenie czegoś takiego graniczy z cudem, ale musiało mi się udać, bo nie miałem pod ręką właściwego odpowietrznika (tu jest gwint calowy), a czekać na zamówienie nie miałem ochoty. Prawdopodobnie i tak wrócę do tego tematu kiedyś, to wtedy to ogarnę.