Niedługo później, po włożeniu silnika, udało mi się go uruchomić. Po rozgrzaniu i ostygnięciu mogłem dokończyć prace, dokręcając głowice i kolektor dolotowy. Silnik mam w zasadzie gotowy. Na zdjęciu jest moment dokręcania głowic, musiałem do tego zdjąć pokrywy zaworów.
Wszystko to w sumie trwało jeszcze długo, bo na przykład okazało się jeszcze, że rury do chłodnicy są sparciałe i musiałem zdobyć nowe, dźwigienki do wybieraków skrzyni miały zregenerowane końcówki o za dużej średnicy i trzeba było i to poprawić... Niestety często w takich projektach trzeba się mierzyć z takimi wyzwaniami.


Niby już silnik gotowy, ale niestety, nie mogłem jeszcze z czystym sumieniem oddać samochodu - jedna z osłon przegubów jest pęknięta i przepuszcza smar.



Zdjąłem koło i wyjąłem półoś.



Od strony skrzyni kawałek półosi był już kiedyś spawany.



Umyłem to wszystko, żeby widzieć co tu właściwie mam.



Przegub zewnętrzny miał pęknięty fragment.



Na szczęście Michał miał zapasy przekazane mu jeszcze przez poprzedniego właściciela, w których było chyba z 8 półosi. Żadna z nich nie była w dobrym stanie, ale zacząłem z nich wybierać części.



Wybrałem nową końcówkę od strony skrzyni.



Wybrałem też najlepszy przegub zewnętrzny. W sumie to powinien być nowy, ale są akurat niedostępne jedyne reprodukcje, więc póki co, to musi wystarczyć.



Potem półoś trafiła na swoje miejsce.



Oczywiście z nową osłoną przegubu.



Przykręciłem koło. O tyle ciekawe, że na trzy śruby.



Na koniec kołpak. Zachwyca mnie, w jakim jest stanie.



I tyle. Mogłem wreszcie oddać samochód. Oczywiście to nie był koniec, bo po jakichś 1500km przejechanych Taunus do mnie wrócił na wymianę oleju i regulacje, w sumie bez przygód, ale tuż potem rozszczelnił się zbiorniczek wyrównawczy. Po trzykrotnych próbach lutowania w końcu udało się go uszczelnić :).