Ford Capri z 1984r. z silnikiem 2.3 V6 Wojtka
Ogarnięta jest już skrzynia i sporo osprzętu, więc pora na blok silnika. Prace nad nim rozpocząłem już wcześniej, ale trochę czasu spędził w szlifierni i w oczekiwaniu na części.
Zacznijmy od początku. Najpierw wziąłem do ręki mikrometry i średnicówkę i dokładnie wszystko pomierzyłem. Wyniki pomiarów widać na kartce.



To teraz sobie dokładnie te wyniki omówimy. Najpierw panewki główne i główne czopy wału. Po wymiarach widać, że luz na wale jest idealnie pośrodku wymaganych wymiarów, nie ma owalizacji. Po stanie panewek poniżej widać, że są jak nowe. Dlatego można sobie odpuścić sprawdzanie bloku, wału itp. - ta część jest idealna. Na tyle, że panewki główne zostają bez zmian.



Teraz korbowody i ich panewki. Wał jest w stanie idealnym w nominale, więc zostaje bez zmian. Panewki... Tu już nie jest tak dobrze. Widać, że mają sporą owalizację - wymiary wahają się w zależności od miejsca pomiaru nawet od 0.03 do 0.07mm. Po samych panewkach też widać nierównomierne zużycie.



Nie jest to winą panewek jako takich, a korbowodów, które nie są równe. Dlatego każdy z nich został poddany obróbce. Stopka korbowodu została lekko zeszlifowana, żeby zmniejszyć otwór w korbowodzie, a następnie otwór został przehonowany na właściwy wymiar. Efekt widać na zdjęciu, a po pomiarach widać równe wymiary w każdym miejscu korbowodu.



Tłoki. Przypominam, że jeden z tłoków wyglądał tak:



A jego cylinder tak:



Reszta cylindrów nie wyglądała źle, mimo, że każdy z nich miał zużycie tuż poza granicą wymaganych wymiarów. Ale ten jeden ciut przytarty... No dyskwalifikuje cały komplet.



Ale po drugiej jego stronie... dopiero po myciu wszystkiego w szlifierni to zauważyłem, bo wcześniej mi się nie chciało w tym nagarze paprać. No nieźle poszło.



Dlatego zostały zakupione nowe nadwymiarowe tłoki i cylindry są teraz, po szlifie, jak nowe.



Blok po powrocie ze szlifierni wrócił przynajmniej z grubsza domyty, przynajmniej widać, że nie jest czarny :).



Pierwszą rzeczą będzie wyjęcie z niego panewek wałka rozrządu, które też wymienię.



Tu przyrząd już na miejscu, będę wyjmował ostatnią panewkę.



Wyjęta. Blok już jest pusty.



Potem wrzuciłem blok silnika na stojak i dokładnie dookoła go oczyściłem ze starej farby, rdzy i resztek uszczelek. Niby prosta sprawa, ale jest tu sporo zakamarków.



Z przodu bloku rurki kanałów wodnych były nieco podrdzewiałe, więc je wymienię. Sprawdziłem też stan broków, bo widać je przez otwory pod uszczelki pod głowice. Są ok, więc nie będę ich wymieniał.



Potem blok poddałem kąpieli. Dopiero wrzątek z płynem do mycia daje radę.



Po myciu zgrubnym silnik trafia do myjki warsztatowej na mycie kanałów olejowych. Płyn z myjki zmywa też wodę, zabezpieczając płaszczyzny przed natychiastowym zardzewieniem. Serio, to w mgnieniu oka robi się rude.



Gotowy, czysty blok trafił na stojak montażowy.



Nawet w środku jest czysto.



Potem zakleiłem to, czego nie będę malował.



Z każdej strony.



Z przodu też.



Następnie blok pomalowałem podkładem epoksydowym.



A później lakierem. Tak, wiem, że niewiele się różnią kolorem :).



Nawet z tyłu blok jest pomalowany. Tam było ciężko sięgnąć bez zdejmowania silnika ze stojaka.



Druga strona też pomalowana.



Głowice po powrocie ze szlifierni też dokładnie domyłem i przygotowałem do malowania.



I też już w docelowym lakierze.



Przygotowałem też pokrywy zaworów. Nie miały prawie wcale rdzy, a farba schodziła jak skóra po opalaniu, więc oczyściłem je sam szczotką drucianą na szlifierce. Z miską się poddałem i oddałem jednak potem do piaskowania.



Potem to też pomalowałem na docelowy kolor. Nie mam tylko zdjęcia miski, ale to później będzie widać :).