Następnym kawałkiem silnika, którym się zająłem, jest gaźnik. Oczywiście rozkręciłem go jeszcze z całą resztą silnika i osprzętu, sporo przed złożeniem chociażby skrzyni z poprzedniej strony, ale żeby zachować ciągłość historii, opiszę to teraz. Najpierw z podstawki pod gaźnik wykręciłem króciec, żeby samą podstawkę mieć gotową do czyszczenia.



No, to teraz można zająć się gaźnikiem. Po zdjęciu z silnika wygląda na swoje 38 lat :).



Dookoła jest sporo kurzu i nalotu.



Od strony zębatek mamy oryginalny amortyzator, który przy puszczeniu gazu spowalnia zamykanie przepustnic, żeby silnik nie przygasał.



Z góry gaźnika zdjąłem plastikowe zaślepki i uszczelkę pod obudowę filtra powietrza.



Zaczynam rozkładanie od mechanizmu ssania. Najpierw grzałka elektryczna.



Pod nią jest blaszana osłonka.



W środku całkiem sporo części.



Odkręciłem całą obudowę od korpusu gaźnika i wykręciłem z niej wszystko.



Teraz zdemontuję klapki ssania.



Wykręcone, wyjąłem też ich ośkę.



Z boku jest jeszcze jedna mambranka odpowiedzialna za ssanie.



Odkręciłem i ją.



Potem już mogłem zdjąć pokrywę gaźnika.



Po zdjęciu uszczelki widać już komorę pływakową.



Zdemontowałem pływak, filterek paliwa, amortyzator przepustnic.



Została dysza pompki przyśpieszacza i dysze paliwowe.



Wykręciłem też membranki z boków gaźnika.



Potem odwróciłem gaźnik do góry nogami.



Odkręciłem jeszcze jedną pokrywkę.



A następnie odkręciłem płytkę z przepustnicami i same przepustnice.



Potem wyciągam resztę rzeczy z korpusu gaźnika. Dysze powietrzne (już ich tu nie ma), rozpylacze paliwa...



Muszę też rozkręcić cały mechanizm przepustnic. Zębatki są tu już mocno zużyte, więc przepustnice nie pracowały zupełnie symetrycznie. Będę musiał je wymienić.



Gotowe. Trochę tego jest, a bywały różne opcje tych gaźników, więc zawsze wolę zrobić temu zdjęcie. Niby zasada jest ta sama, ale czasem warto mieć punkt odniesienia do stanu "przed" :).