Przy okazji pokażę fajne zdjęcie - po powrocie części z ocynku, jak już je rozplączę z drucików, na których są cynkowane, to mam je poukładane tematycznie o tak. W tym momencie mam frajdę jak dzieciak otwierając prezenty pod choinką :). Tu akurat są wszystkie części do tego silnika, łącznie ze skrzynią i osprzętem.
Dobra, ale czeka tu gaźnik na złożenie. Części gaźnika mam odnowione, niektóre części, któych nie wymieniam, leżą po lewej, mam odnowione śrubki i nowy zestaw membranek i uszczelek. I kota po lewej.
Zaczynam zazwyczaj od płytki przepustnic. Jest to najbardziej skomplikowany mechanizm w gaźniku. Przygotowałem wszystkie części, układając je w takim samym porządku, w jakim je rozłożyłem. Mam też nowe zębatki. Oryginalne są odlane ze ZnAlu, czyli, potocznie mówiąc, gównolitu. Te są wycięte laserem z nierdzewki. Wymagają lekkiego poprawienia krawędzi ciętych pilniczkiem, bo mają lekko ostre krawędzie na jednej krawędzi, gdzie wylatywał materiał po cięciu laserem. Bez oczyszczenia pilniczkiem nie pracują płynnie, bo się to o siebie zaczepia.
Najpierw wkładam jedną ośkę, wkładam blaszkę przepustnicy na miejsce (właściwą stroną, bo można sknocić), po czym kończę składać cały mechanizm i dokręcam go nakrętką na końcu. Dopiero wtedy można ustawić dokładnie blaszkę przepustnicy na miejscu i dokręcić.
Potem to samo z drugą przepustnicą.
A na koniec synchronizacja. W pozycji zamkniętej to obie przepustnice się dobrze ułożą, ale chodzi o to, żeby podczas otwierania się przepustnic te małe cztery otworki układu przejściowego odsłaniały się w obu gardzielach w tym samym czasie. Jedna z przepustnic jest ciągnięta linką gazu, a druga napędzana poprzez zębatkę. Jedna z zębatek jest regulowana.
Po regulacji mam gotowy mechanizm przepustnic. Wkręciłem też dysze wolnych obrotów z nowymi oringami, wstępnie je też ustawiłem.
Następnie składam części wchodzące do korpusu gaźnika - rozpylacze paliwa, dysze powietrzne i paliwowe...
Potem pływak z nowym zaworkiem iglicowym.
Gotowe.
Przeszlifowałem też pokrywki do membranek. Podczas szlifowania widać, jak są krzywe. Zawsze. Najpierw czysty metal pokazuje się tylko na rogach, a dopiero po chwili jest cała płaszczyzna czysta.
Składam zatem membranki i ich pokrywki. Z tej strony jeszcze filterek paliwa z pokrywką.
I dalej. Oczywiście przed składaniem spędzam trochę czasu ze sprężarką, przedmuchując dokładnie każdy kanalik w gaźniku, sprawdzając, czy jest drożny.
Zostałam mi jeszcze membranka pompki przyśpieszacza.
Wszystkie trzy membranki korpusu gaźnika są już na miejscu.
Mogę teraz połączyć korpus gaźnika z płytką przepustnic. Pomiędzy nie idzie taka bakelitowa przekładka.
Trzeba dobrze sprawdzić, czy wszystkie otworki są prawidłowo ułożone.
Potem skręciłem to śrubami.
Na górę gaźnika położyłem nową uszczelkę. Warto do tej pory mieć zachowaną starą uszczelkę i porównać na nich otworki. Zdarzyły mi się przypadki, że musiałem dorabiać otworki w nowej uszczelce.
Przykręciłem pokrywkę. Dokręciłem lekko tylko dwie śruby, reszta jest tylko załapana. Możliwe, że będzie trzeba to jeszcze zdjąć.
Przykręcę teraz membrankę ssania. Przy obciążeniu silnika (dodanie gazu podczas jazdy z małą prędkością) ta membranka uchyla klapki ssania.
Przykręcona.
Przygotowałem klapki ssania i ich ośkę. Pomiędzy każdą klapkę a obudowę przewidziana jest bardzo cienka podkładka, która ma zapobiegać wycieraniu obudowy przez poruszające się klapki.
I założone na miejsce, wyregulowane i dokręcone. Muszą chodzić dość luźno, bez zacięć.
No i najmniej przyjemna część, czyli składanie mechanizmu ssania. Są to małe części, wewnątrz ciasnej obudowy... Nie jest łatwo :).
W końcu jakoś to tam w środku poupychałem swoimi paluchami. I nawet się porusza :).
Przykręciłem ten mechanizm do korpusu gaźnika. Trzeba odpowiednio to ułożyć, żeby odpowiednie części zaczepiły się za haczyk wystający z membranki po lewej, a dźwignia poruszająca klapkami naszła na pin na ich ośce.
No i mam gotoy gaźnik! Zostały mi tylko podkładki pomiędzy gaźnik a podstawkę, ale to na etapie przykręcania go do kolektora się ogarnie. Amortyzator przepustnicy nie jest jeszcze gotowy :).
Dobra, ale czeka tu gaźnik na złożenie. Części gaźnika mam odnowione, niektóre części, któych nie wymieniam, leżą po lewej, mam odnowione śrubki i nowy zestaw membranek i uszczelek. I kota po lewej.
Zaczynam zazwyczaj od płytki przepustnic. Jest to najbardziej skomplikowany mechanizm w gaźniku. Przygotowałem wszystkie części, układając je w takim samym porządku, w jakim je rozłożyłem. Mam też nowe zębatki. Oryginalne są odlane ze ZnAlu, czyli, potocznie mówiąc, gównolitu. Te są wycięte laserem z nierdzewki. Wymagają lekkiego poprawienia krawędzi ciętych pilniczkiem, bo mają lekko ostre krawędzie na jednej krawędzi, gdzie wylatywał materiał po cięciu laserem. Bez oczyszczenia pilniczkiem nie pracują płynnie, bo się to o siebie zaczepia.
Najpierw wkładam jedną ośkę, wkładam blaszkę przepustnicy na miejsce (właściwą stroną, bo można sknocić), po czym kończę składać cały mechanizm i dokręcam go nakrętką na końcu. Dopiero wtedy można ustawić dokładnie blaszkę przepustnicy na miejscu i dokręcić.
Potem to samo z drugą przepustnicą.
A na koniec synchronizacja. W pozycji zamkniętej to obie przepustnice się dobrze ułożą, ale chodzi o to, żeby podczas otwierania się przepustnic te małe cztery otworki układu przejściowego odsłaniały się w obu gardzielach w tym samym czasie. Jedna z przepustnic jest ciągnięta linką gazu, a druga napędzana poprzez zębatkę. Jedna z zębatek jest regulowana.
Po regulacji mam gotowy mechanizm przepustnic. Wkręciłem też dysze wolnych obrotów z nowymi oringami, wstępnie je też ustawiłem.
Następnie składam części wchodzące do korpusu gaźnika - rozpylacze paliwa, dysze powietrzne i paliwowe...
Potem pływak z nowym zaworkiem iglicowym.
Gotowe.
Przeszlifowałem też pokrywki do membranek. Podczas szlifowania widać, jak są krzywe. Zawsze. Najpierw czysty metal pokazuje się tylko na rogach, a dopiero po chwili jest cała płaszczyzna czysta.
Składam zatem membranki i ich pokrywki. Z tej strony jeszcze filterek paliwa z pokrywką.
I dalej. Oczywiście przed składaniem spędzam trochę czasu ze sprężarką, przedmuchując dokładnie każdy kanalik w gaźniku, sprawdzając, czy jest drożny.
Zostałam mi jeszcze membranka pompki przyśpieszacza.
Wszystkie trzy membranki korpusu gaźnika są już na miejscu.
Mogę teraz połączyć korpus gaźnika z płytką przepustnic. Pomiędzy nie idzie taka bakelitowa przekładka.
Trzeba dobrze sprawdzić, czy wszystkie otworki są prawidłowo ułożone.
Potem skręciłem to śrubami.
Na górę gaźnika położyłem nową uszczelkę. Warto do tej pory mieć zachowaną starą uszczelkę i porównać na nich otworki. Zdarzyły mi się przypadki, że musiałem dorabiać otworki w nowej uszczelce.
Przykręciłem pokrywkę. Dokręciłem lekko tylko dwie śruby, reszta jest tylko załapana. Możliwe, że będzie trzeba to jeszcze zdjąć.
Przykręcę teraz membrankę ssania. Przy obciążeniu silnika (dodanie gazu podczas jazdy z małą prędkością) ta membranka uchyla klapki ssania.
Przykręcona.
Przygotowałem klapki ssania i ich ośkę. Pomiędzy każdą klapkę a obudowę przewidziana jest bardzo cienka podkładka, która ma zapobiegać wycieraniu obudowy przez poruszające się klapki.
I założone na miejsce, wyregulowane i dokręcone. Muszą chodzić dość luźno, bez zacięć.
No i najmniej przyjemna część, czyli składanie mechanizmu ssania. Są to małe części, wewnątrz ciasnej obudowy... Nie jest łatwo :).
W końcu jakoś to tam w środku poupychałem swoimi paluchami. I nawet się porusza :).
Przykręciłem ten mechanizm do korpusu gaźnika. Trzeba odpowiednio to ułożyć, żeby odpowiednie części zaczepiły się za haczyk wystający z membranki po lewej, a dźwignia poruszająca klapkami naszła na pin na ich ośce.
No i mam gotoy gaźnik! Zostały mi tylko podkładki pomiędzy gaźnik a podstawkę, ale to na etapie przykręcania go do kolektora się ogarnie. Amortyzator przepustnicy nie jest jeszcze gotowy :).