Sonett Huberta wrócił. I dobrze! Sezon zakończony, silnik się sprawuje dobrze. Jest mały wyciek, którym będę musiał się zająć, ale to nic poważnego. Wrócił z innego powodu - hydraulika. W sprzęgle nadal ubywa płynu, hamulce działają, ale Hubert ma niejasne uczucie, że nie tak, jak powinny. Ponieważ rajdy się pokończyły, to mogę się tym zająć na spokojnie. Jak fajnie jest znowu mieć w garażu małe auto, gdzie można swobodnie łazić dookoła :).



Po zdjęciu kół tknęło mnie coś, co niejasno jakoś kołatało się w podświadomości, ale teraz wreszcie zobaczyłem co to było. Rozstaw śrub! No przecież powinien być 5x170mm! A tu mamy cztery szpilki! Okazało się po kontrolnym telefonie do właściciela, że nie jest to żaden prototyp, ale przeróbka. Powód jest prosty - dużo większy wybór felg, tańszych i szerszych niż oryginalne. Sprytne. Podobno z przodu jest jeszcze ciekawiej to załatwone niż bębny z czegoś innego, ale to zobaczymy później.



I tu mam pierwszy przypadek, gdzie nie dałem rady ściągnąć piastobębna po prostu go zdejmując lub opukując młotkiem. Musiałem użyć środków przymusu bezpośredniego. Przynajmniej na coś się przydał ten mniejszy rozstaw, bo ściągacz na oryginalny rozstaw mam za mały.



Bęben zdjęty. I pierwszy zonk, błędnie założone szczęki hamulcowe. W zasadzie norma. I tak dobrze, że tak też działają.



Ponieważ i tak będę wszystko przeglądał, to nie zawracam sobie głowy rozbieraniem tego na aucie, tylko odpiąłem hamulce i odkręciłem całą tarczę kotwiczną.



Teraz mogę wygodnie się tym zająć na warsztacie.



Od wewnętrznej strony tarcz kotwicznych zdjąłem gumki osłaniające dźwignie hamulca ręcznego, wykręciłem odpowietrzniki, odpiąłem zapinki cylinderków hamulcowych i poluzowałem regulację szczęk hamulcowych.



Potem odwróciłem tarcze i zdemontowałem wszystko. Szczęki hamulcowe są prawie niezużyte.



Rozebrałem od razu cylinderki, żeby sprawdzić, czy się jeszcze do czegoś nadają. Jeden tłoczek trochę sztywno siedział w cylinderku i nie działał, ale reszta wyszła w miarę bez problemu. Ale zonk jednak nastąpił. Cylinderki są różnej średnicy... Że to nie ściągało na stronę z tym cylinderkiem o mniejszej średnicy to ja nie wiem.



Bębny są prawie niezużyte, nawet przetaczać nie trzeba. Zaproponowałem właścicielowi wyjęcie i przesmarowanie łożysk. Auto było zbudowane jakieś 10-11 lat temu, stwierdziłem, że smar może być już starawy. Niestety, żeby się tu dostać, trzeba wyjąć simmering. Nie bardzo da się to zrobić nieinwazyjnie, ale i tak guma jest już trochę sztywna, więc warto go wymienić. Smar jeszcze trochę smaruje, ale rzeczywiście trzeba go już wymienić. Co ciekawe, łożysko jest trzymane przez pierścień osadczy, ale jest tylko w jednym bębnie. W drugim nie ma nawet na niego rowka. Ciekawe.



Łożyska jednak nie chciały tak łatwo wyjść z drugiego bębna, więc pokombinowałem i wyjąłem je nieco inaczej. I okazało się, że pierścień jednak jest, tylko w innym miejscu, schowany pod jednym z łożysk.



Łożyska wyjęte. Smar ma już konsystencję kleju do drewna, więc dobrze, że go wymienię.



Przodu chwilowo nie rozłożę, bo mam kobyłki tej wysokości zajęte w innym aucie. Dobiorę się za to do pedałów hamulca i sprzęgła. Odchyliłem wykładzinę. Dostępu do pedałów bronią dwie blachy, na których opierają się stopy pasażerów. Te blachy będą mi też potrzebne w innym, niecnym celu - brakuje jednej z nich w innym aucie, które odbudowuję, więc chytrze to przemyślałem i sobie je odrysuję :).



Blachy odkręcone. Nagle okazało się gdzie znikał płyn ze sprzęgła...



Zacząłem odkręcać nakrętki pod pedałami. One trzymają pompy sprzęgła i hamulcową, ale od strony komory silnika nie ma tam prawie żadnego dostępu.



Odchylona wykładzina jednak wciąż mi przeszkadzała, więc wyjąłem ją całkowicie. Z zadowoleniem zauważyłem, że reszta podłogi nie ucierpiała od płynu hamulcowego.



Żeby nie kapać płynem hamulcowym w komorze silnika nie rozpinałem układu pompy sprzęgła i wysprzęglika, tylko odkręciłem wysprzęglik i wyjąłem całość.



Wygląd pompy jakoś nie sugeruje jej dobrego stanu w środku. Zobaczymy.



Odkręciłem też mocowania pedałów do podłogi i wyjąłem cały zestaw z auta. No tu trochę pracy nad doprowadzeniem tego do ładu będzie.



A tu to, co wyjąłem. Nie, nie zostawię przecież tak tego...



Tego nie mogę zrozumieć, muszę pogrzebać po schematach elektrycznych, żeby dowiedzieć się dlaczego tak jest. Jest czujnik ciśnieniowy hamulca w układzie, tuż przy pompie hamulcowej. A przy pedale jest drugi, elektryczny. I oba są podpięte. Po co?



Rozmontowałem potem całość. Nie ma co kombinować, trzeba to odnowić.