Po zdjęciu silnika ze stojaka mogłem poskładać sprzęgło.
Niestety sprzęgło nie działało po uruchomieniu silnika. To dość długa i skomplikowana historia, dość powiedzieć, że silnik wkładałem i wyciągałem w sumie 4 razy, w międzyczasie nawet korzystając z drugiego Saaba jako punktu odniesienia.
Sumarycznie jednak udało się zmontować całość tak, żeby działała.
Konieczne było zamontowanie nowego łożyska sprzęgła, stare hałasowało.
Przy okazji okazało się, że widełki trzymające łożysko sprzęgła są wyrobione.
Zdemontowałem je ze skrzyni biegów.
O tu widać dokładnie co jest wyrobione.
Zostało to zaspawane i oszlifowane. Jest jak nowe.
Hubert też dostarczył nowy wysprzęglik, bo stary przeciekał. Nowy ma inny gwint na wejściu. Próbowałem przełożyć same wnętrzności, ale obudowa miała wżery, więc bez powodzenia. Musiałem przerobić przewód hydrauliczny - zamienić końcówkę na taką z właściwym gwintem. Końcówka nie była problemem, nawet taką miałem w częściach do przewodów hamulcowych, problemem było zaciśnięcie tak małej średnicy. W warsztacie hydrauliki siłowej nie mieli tak małej zaciskarki. Pomoc przyszła w warsztacie robiącym linki :)
Potem nadeszło pasmo kłopotów z wyregulowaniem silnika. Jednym z etapów rozwiązywania problemów było wymontowanie aparatu zapłonowego.
Widok w środku.
Okazało się, że ciężarki ciężko chodzą. Pomogło dokładne wyczyszczenie...
...i nasmarowanie.
I aparat na powrót złożony.
Mimo to, okazjonalnie silnik przerywał i gasł. Wymieniony został jeszcze przerywacz (stary miał wypalone styki) i kondenstator. Po dalszym losowym gaśnięciu diagnozowałem dalej. Kabelki zasilające cewkę, wychodzące z wiązki, okazały się słabe i czasem nie kontaktowały. Tym też się zająłem.
I na koniec gaźnik. Przyjechał znajomy Huberta, Tomek, i popatrzył, pocmokał, wielokrotnie zmieniał dysze w gaźniku, jeździliśmy w kółko, aż trafił dobre. Na wolnych onrotach aż do 2500obr/min było za ubogo, potem, powyżej 3500obr/min było w miarę ok, ale najgorzej było pomiędzy, gdy było przejście z jednej gardzieli na obie. Jadąc ze stałą prędkością auto strasznie szarpało i krztusiło się. Po wymianie dysz jest świetnie, samochód jedzie równo, ma naprawdę niezłego kopa, i wreszcie jeździ! :).
Niestety sprzęgło nie działało po uruchomieniu silnika. To dość długa i skomplikowana historia, dość powiedzieć, że silnik wkładałem i wyciągałem w sumie 4 razy, w międzyczasie nawet korzystając z drugiego Saaba jako punktu odniesienia.
Sumarycznie jednak udało się zmontować całość tak, żeby działała.
Konieczne było zamontowanie nowego łożyska sprzęgła, stare hałasowało.
Przy okazji okazało się, że widełki trzymające łożysko sprzęgła są wyrobione.
Zdemontowałem je ze skrzyni biegów.
O tu widać dokładnie co jest wyrobione.
Zostało to zaspawane i oszlifowane. Jest jak nowe.
Hubert też dostarczył nowy wysprzęglik, bo stary przeciekał. Nowy ma inny gwint na wejściu. Próbowałem przełożyć same wnętrzności, ale obudowa miała wżery, więc bez powodzenia. Musiałem przerobić przewód hydrauliczny - zamienić końcówkę na taką z właściwym gwintem. Końcówka nie była problemem, nawet taką miałem w częściach do przewodów hamulcowych, problemem było zaciśnięcie tak małej średnicy. W warsztacie hydrauliki siłowej nie mieli tak małej zaciskarki. Pomoc przyszła w warsztacie robiącym linki :)
Potem nadeszło pasmo kłopotów z wyregulowaniem silnika. Jednym z etapów rozwiązywania problemów było wymontowanie aparatu zapłonowego.
Widok w środku.
Okazało się, że ciężarki ciężko chodzą. Pomogło dokładne wyczyszczenie...
...i nasmarowanie.
I aparat na powrót złożony.
Mimo to, okazjonalnie silnik przerywał i gasł. Wymieniony został jeszcze przerywacz (stary miał wypalone styki) i kondenstator. Po dalszym losowym gaśnięciu diagnozowałem dalej. Kabelki zasilające cewkę, wychodzące z wiązki, okazały się słabe i czasem nie kontaktowały. Tym też się zająłem.
I na koniec gaźnik. Przyjechał znajomy Huberta, Tomek, i popatrzył, pocmokał, wielokrotnie zmieniał dysze w gaźniku, jeździliśmy w kółko, aż trafił dobre. Na wolnych onrotach aż do 2500obr/min było za ubogo, potem, powyżej 3500obr/min było w miarę ok, ale najgorzej było pomiędzy, gdy było przejście z jednej gardzieli na obie. Jadąc ze stałą prędkością auto strasznie szarpało i krztusiło się. Po wymianie dysz jest świetnie, samochód jedzie równo, ma naprawdę niezłego kopa, i wreszcie jeździ! :).