Po jakimś czasie nieobecności Capri znowu się u mnie pojawiło. W międzyczasie zmieniło właściciela. A w Capri pojawił się drobny problem - coś w silniku zaczęło lekko skrobać i po chwili opadła wskazówka wskaźnika ciśnienia oleju. Rafał, nowy własciciel Capri, zjechał ze skrzyżowania, zgasił silnik i niedługo później, po telefonie do mnie, przywiózł Capri.



Pod maską wszystko tak, jak poskładałem, czyli ładnie. Tylko się trocę przykurzyło. Na tym etapie zmierzyłem ciśnienie sprężania w cylindrach, żeby sprawdzić, czy silnik bardzo ucierpiał na skutek braku oleju. Ciśnienie jest ok, równe i wysokie, więc chociaż tyle dobrego.



Niedugo potem miałem silnik odłączony i gotowy do wyciągnięcia.



Po chwili było już po wszystkim.



Zdecydowanie za łatwo mi idzie doprowadzanie samochodów do takiego stanu :).



Po otworzeniu silnika nie znalazłem w zasadzie żadnych uszkodzeń - ani w głowicy, wałku rozrządu i dźwigienkach zaworowych, ani na dole silnika. Ile dałem radę zajrzeć w cylindry, wyglądają na nienaruszone.



Panewki główne bez śladu zużycia, nie mówiąc nawet o jakimś przytarciu. Jak widać, zdjąłem też stopki korbowodów - tam też idealnie. Nie zdjąłem tylko z tego pierwszego...



A tu cała awaria. Zazwyczaj, jeśli zawodzi napęd pompy oleju, to psuje się ten pręt sześciokątny - albo się wyciera, albo pęka. Tym razem awaria jest nietypowa, bo pręt jest cały, a wytarło się jego gniazdo w pompie oleju. Czyli silnik próbował napędzać pompę, a pompa stała nieruchomo. O tyle jest to jeszcze bardziej dziwne, że pompa oleju była tu włożona nowa. Ale pręt mógł mieć lekki luz, który spowodował zużycie. Tego już w sumie się nie dowiemy.



Po włożeniu nowej pompy oleju (i nowego pręta przy okazji), przekręciłem wał korbowy, żeby sprawdzić panewkę tego pierwszego korbowodu. No i tu jednak jakieś konsekwencje zatrzymania pompy oleju widać. Panewka jest dość mocno stopiona.



Spora część tej panewki została na czopie wału. Udało mi się to jednak dość dobrze doczyścić i wypolerować papierem 600. Po umyciu okolic przyszła najtrudniejsza część zadania - pomierzenie, czy wszystko nadal się mieści we właściwych wymiarach. Na szczęście się mieści. Oczywiście przyjdzie tu nowy komplet panewek korbowych.



Została jeszcze do założenia miska oleju.



O, teraz lepiej. Taką mogę założyć.



Potem włożyłem silnik do Capri i odbyłem jazdę testową. Po jeździe testowej oddałem samochód Rafałowi, który... nawet do domu nie dojechał. Znowu stracił ciśnienie oleju. Tym razem powód był inny.



Ponieważ nie miałem pod ręką takiego pręta napędu pompy oleju, dorobiem go (nie pierwszy raz zresztą) z klucza imbusowego. Niestety, pręt ten pękł. Teraz przynajmniej Rafał miał odruch natychmiastowego wyłączenia silnika, więc już nawet panewki nie ucierpiały. W każdym razie po szybkim wyciągnięciu silnika, wymianie pręta i ponownym włożeniu silnika było już po wszystkim. Na chwilę. Znowu chwilę pojeździłem i oddałem samochód, i... znowu nie dojechał do domu. Znowu to samo. Okazuje się, że dorabiając te pręty napędu pompy oleju prawdopodobnie robiłem je ciut za długie, a tolerancja jest tu dość mała. Ostatecznie znalazłem oryginalny pręt w dobrym stanie i jego włożyłem. Teraz jeżdżę już trochę i ciśnienie oleju nie znika, więc może to będzie już koniec przygody.