W międzyczasie wróciły z pokrycia ceramiką elementy wydechu. Drogo, ale powinno to tak wyglądać już praktycznie na stałe. Malowanie farbą wysokotemperaturową jest tańsze, ale i starcza na krócej.



I niespodziewanie udało się umówić lawetę i Capri spod poznania przywędrowało do mnie.



Praktycznie od razu trafiło na kanał. Pod maską jeszcze pusto.



Tu mam na początek wyzwanie, bo Dred (pewnie po doświadczeniach ze szpilką od głowicy) zostawił urwane trzy z czterech śrub mocujących łapę skrzyni biegów do nadwozia. Na początek spróbowałem starej sztuczki z przyspawaniem do resztek śruby podkładki i nakrętki. Wspaniałe doświadczenie - spawać od dołu.



Po wytrząśnięciu iskier z rękawów i ostygnięciu spawów, spróbowałem odkręcić śruby. Najpierw lekkie dokręcenie, żeby się ruszyły - udało się. No to odkręcamy, 45 stopni odkręcić, 5 dokręcić i tak do skutku. Skutek niestety stwierdził, że woli być śrubą urwaną niż wykręconą i mam dalej zgryz co dalej.



Dred zawczasu zostawił mi komplet wierteł lewoskrętnych własnie na tą okazję, ale zrezygnowałem z ich użycia. Śruby strasznie ciężko się wykręcały, ale wkręcać się dawały. Postanowiłem je odwiercić zwykłymi wiertłami i w razie czego wkręcić je do środka - a stamtąd da się te resztki wyciągnąć magnesem. Jak widać się udało.



I na dowód tego, że wszystko wykręciłem - zdjęcie.



A tak wygląda komora silnika tuż po zdjęciu maski. Na czas transportu Dred włożył do auta wał napędowy, chłodnicę... do wkładania silnika to wszystko muszę i tak wyjąć.



Niedługo później miałem silnik już na miejscu i mogłem przykręcać i podpinać do niego różne rzeczy.



Do wkładania zostawiłem zdjętą dźwignię zmiany biegów. Teraz musiałem zdjąć tapicerkę (tunel środkowy) żeby przykręcić tą dźwignię do skrzyni.





Powoli coraz więcej rzeczy jest podłączonych.







Od spodu połączyłem wreszcie wydech z kolektorem wydechowym. W skrzyni umieściłem brakującą zaślepkę i nalałem olej. W silniku też już jest olej i płyn chłodniczy.