Silnik z Capri Dreda, dwulitrowa rzędowa czterocylindrówka, miał lekkie problemy - dymił na niebiesko. W końcu Dred postanowił się z tym porządnie rozprawić. Podczas zimowej przerwy w używaniu auta odstawił je do hali i zaczął działać.



Capri oryginalne, ładnie zachowane, ale jednak widać po nim upływ czasu. To też przy okazji pewnie ogarnie. W każdym razie zaczął od osprzętu silnika.



Dość szybko pod maską było pustawo.



Po wyjęciu silnika znalazł powód dymienia na niebiesko. Dość nietypowy powód. Sworznie tłokowe przesunęły się w korbowodach i wyryły rowki w cylindrach. Tu widać, że sworzeń jest wyjątkowo głęboko w tłoku.



A tu druga strona - sworzeń wystaje. Widać też ślady tarcia tłoka o krawędzie wyżłobionego przez sworzeń rowka w cylindrze.



Panewki za to bardzo ładne.



Ale dwa z czterech cylindrów zniszczone. Tu jeden:



A tu drugi:



Co ciekawe, okazało się, że silnik był remontowany, panewki są nowe, tłoki nadwymiarowe, wszystko pozostałe w idealnym stanie. Jedynym wyjaśnieniem może być to, że główki korbowodów były rozkalibrowane - miały za dużą średnicę. Podczas pracy silnika, rozszerzając się pod wpływem temperatury, zwiększyły wymiar na tyle, że sworzeń mógł się w nich ruszyć. Szkoda...