Potem pomalowałem koło pasowe, o którym zapomniałem wcześniej. Płaszczyzna, którą uszczelnia simmering jest w dobrym stanie, więc nic tu nie trzeba poprawiać.



Koło pasowe trafiło więc na swoje miejsce.



Potem, po dłuższym oczekiwaniu, wreszcie dostałem łożysko oporowe sprzęgła. Chyba jeszcze ze starych zapasów, sądząc po opakowaniu. Po lewej widać jego mocowanie do łapy sprzęgła.



A tu już zamontowane.



A skoro tak, to może bym połączył silnik i skrzynię? Niedawno odebrałem też tarczę sprzęgła z nabicia nowych okładzin. Koło i docisk są w niezłym stanie, po doczyszczeniu są gładkie.



Przykręciłem koło zamachowe. Większość śrub wymieniłem na lepsze, niektóre stare były trochę zjechane.



Przykręcając docisk sprzęgła użyłem wałka sprzęgłowego z zapasowej skrzyni jako przyrządu do centrowania tarczy.



Następnie dźwignąłem skrzynię i jakoś nadziałem ją na silnik. Wszystkie śruby dałem tu nowe, stare były wzięte z czegoś innego.



Głowice odebrałem ze szlifierni, gdzie były splanowane, wstawione zostały nowe prowadnice zaworowe na wydechach, podobnie wstawione zostały twarde gniazda zaworów wydechowych. Same zawory były w dobrym stanie i po przeszlifowaniu przylgni zostaną użyte ponownie. Głowice po umyciu pomalowałem.



Po myciu, jak są bardzo czyste, szybko pokrywają się pomarańczowym nalotem. Tu widać wstawione prowadnice w środkowych zaworach.



Wsunąłem na miejsce dwa pierwsze zawory.



Założyłem nowe uszczelniacze.



A potem zapiąłem sprężyny zaworowe.



Powtórzyłem to aż głowice były złożone. Wytarłem jeszcze raz do czysta płąszczyznę przylegania do bloku.



I przygotowałem uszczelki głowic. Są dwie różne. I, co ciekawe - poprzedni silnik, 1.2 był starego typu i miał inne głowice i uszczelki pod głowice. Ten jest trochę nowszy i wymaga takich uszczelek.



Uszczelki położyłem na bloku.



Śruby głowic ze starego silnika są krótsze. A akurat miałem tylko odnowione i ocynkowane dłuższe śruby.



Głowice dokręciłem z odpowiednim momentem.



Zaczyna to jeszcze bardziej przypominać silnik.



Przejdźmy do kolektorów dolotowych. Są oczywiście dwa. Po prawej oryginalny z 1.2, po lewej wygrzebany z zapasów, od 1.5/1.7. Ponieważ w silniku 1.2 nie było termostatu, musiałem dać nowy. Pokrywka termostatu z 1.2 była pęknięta, więc też jest nowa.



A tu widać, dlaczego trzeba dać inny kolektor - różnią się otworami na gaźnik. 1.5/1.7 mają większy przelot (gaźnik oczywiście też). Ciekawostka - 1.2 ma odlane na kolektorze oznaczenie pojemności (widać na zdjęciu, powyżej miejsca na gaźnik), ale drugi kolektor już nie - ponieważ był używany i w 1.5 i w 1.7.



Włożyłem na miejsce termostat.



Po przykręceniu pokrywki wkręciłem też czujnik temperatury i króciec, pozyskane ze starego kolektora.



Przygotowałem uszczelkę.



Z uszczelki wycinam środek i zamiast niego stosuję uszczelniacz. Dzięki temu mam pewność, że nie będzie to ciekło.



Znowu trafiłem na problem ze śrubami, tym razem kolektora. Ponieważ tu nie tylko głowice są inne, ale i kolektor (ale wynika to z rocznika, nie pojemności), to stare śruby przykręcane przy gaźniku są za krótkie i musiałem znaleźć właściwe w zapasach.



W końcu mogłem i kolektor dokręcić na gotowo.



Prawie cały napęd mam już gotowy.