Zacznijmy więc tą odkręconą skrzynię robić.



Ponieważ ta skrzynia ma w sobie jeszcze i mechanizm różnicowy, a obudowa nie jest dzielona, więc jest dość długa i nieporęcznie będzie się nią zajmować na stole.



Powiesiłem więc skrzynię na stojaku silnikowym.



Z tyłu myślałem, że mocowanie poduszki jest jakieś kombinowane - w późniejszym 12M jest tu taka sama pokrywa tylna, ale bez tych płaskich pionowych i poziomych elementów mocujących poduszkę. Okazuje się jednak, że to oryginał. Najpierw odkręcę centralną pokrywkę.



Pod spodem jest dostęp do spinki trzymającej wałek sprzęgłowy do zębatki w skrzyni. Tak, wałek sprzęgłowy jest taki długi i przechodzi na wylot przez całą skrzynię.



Jednocześnie wałek jest dość mizernej średnicy, dlatego dziwi mnie, że wytrzymywał z silnikiem 1.7l w Matrze, mimo, że to lekki samochód. Tu samochód jest może ciut cięższy, ale silnik ma pojemność 1.2l :).



Odkręciłem śruby trzymające pokrywę tylną skrzyni.



Pokrywa trzyma w miejscu łożysko.



Z zewnątrz skrzyni są trzy wygięte płaskowniki, poruszające widełkami zmiany biegów w środku skrzyni. Tu musiał się nieźle olej sączyć, skoro to takie zaklejone tłustym jest.



Odkręciłem nakrętki i zdjąłem te płąskowniki.



Łapa sprzęgła ma sparciałą i popękaną osłonkę. Śruba widoczna przy osłonie trzyma łapę w środku dzwona.



A tu wymontowana już łapa sprzęgła.



Wystające ze skrzyni półośki przykręcone są centralną śrubą.



Po jej odkręceniu można wysunąć półośki z mechanizmu różnicowego.



Następnie przkręciłem skrzynię miską olejową do góry.



W środku dość spore zaskoczenie - skrzynia wydaje się w bardzo dobrym stanie. Zęby są czyste, nie zardzewiałe, z ledwo widocznymi śladami używania.



Mechanizm różnicowy umieszczony jest w łożyskach. Zewnętrzne bieżnie tych łożysk znajdują się w tych dużych, dziwnych nakrętkach. Pomiędzy nakrętką a obudową jest jeszcze oring uszczelniający. Pewnie też już stary :). NAkrętka ma dość drobny gwint, więc po 60 latach praktycznie nie da się go ruszyć. Zostawiam to na później.



Tymczasem ogarnę kilka innych rzeczy - na przykład te odkręcona na początku fragmenty półosi. Zapyziałe to jedno, ale brakuje w nich części krzyżaków. Krzyżaki będę musiał założyć nowe.



Samo dobranie się do pierścieni sprężystych krzyżaków byo wyzwaniem, bo były dość mocno przyzwyczajone to tkwienia w tym miejscu.



W końcu jednak udało mi się przekonać krzyżaki, żevby sobie wyszły.



A ja zabrałem się za śrubki i detale. Nawet do odrdzewiacza ich nie wrzucę, bo są takie tłuste, najpierw trzeba je domyć. Rozłożyłem też łapę sprzęgła.



Po myciu zaczyna być widać części spod brudu.



Potem uznałem (co za błąd!), że skrzynia jest w tak idealnym stanie, że wystarczy ją tylko umyć w środku. Wyczyściłem ją dokładnie z zewnątrz z brudu i rdzy, a następnie dokłądnie umyłem, odtłuściłem i pomalowałem.



W środku jest prawie jak nowa (prawie...)



Na krawędzi obudowy, do której przylega miska, jest taka śrubka. Trzyma ona jedną z zapadek trzymających bieg we właściwej pozycji.



Są jeszcze dwie śruby do tego służące, bo są trzy przesuwki biegów. Te są umieszczone z boku skrzyni.



Wszystko to wykręciłem i wyjąłem ze środka.



Robię to po to, żeby dostać się do tych osi, które z zewnątrz miały przykręcone płaskowniki łączące się dalej do dźwigni zmiany biegów.



W środku te ośki poruszają widełkami biegów. Póki co słabo je widać, zasłaniają je widełki. Widełki natomiast przykręcone są do prętów irytującymi śrubkami, z otworem w środku. Bardzo łatwo je urwać. Nie pytaj mnie, skąd wiem.



Tu jednak udało się wszystkie trzy śrubki odkręcić i wyjąć pręty, po których przesuwają się widełki. Teraz widać jeden z tych bolców wystających na zewnątrz, to ten krztałt po prawej u góry zdjęcia.



A tu mam wyjęte widełki i pręty.



Po co to wszystko? Otóż te bolce mają w środku rowek i założony na niego oring - te oringi uszczelniają bolce w obudowie. Ponieważ w tej okolicy skrzynia była mocno zapocona, to wiem, że trzeba je wymienić. I tak byłoby trzeba, bo guma oringów ma już 60 lat...
Bolce są trzymane w obudowie skrzyni kołkami zabezpieczającymi - widać je po lewych stronach każdego z nich. I tu niespodzianka - we wszystkich skrzyniach tego typu, które widziałem (nie było tego dużo, raptem 5 sztuk oprócz tej), ale nowszych, te kołki były zwinięte z blaszek sprężystych, puste w środku, i łatwo się je wybijało. Tu są z hartowanej stali, złośliwie zaokrąglonej na końcu. Nie jest łatwo je trafić, ale nawet jak trafiam, to w ogóle, ale to W OGÓLE nie chcą się ruszyć.



W końcu się jednak ruszyły. Nie do końca jednak o to chodziło... Tu widać jeden z fragmentów, ale przy drugim też już widzę pęknięcie.



To nie tak miało być... ale nie było jak tego uniknąć. Wybijałem te kołki naprawdę ostrożnie, ale musiały być tak przyłapane rdzą (widzę tam rude plamki), że nie miałem z nimi żadnych szans. Oczywiście można to próbować kleić albo łączyć mosiądzem, ale takie metody zawsze są ryzykowne, czy będzie prosto albo szczelnie. Mam dostęp do drugiej takiej skrzyni - dawcy, więc jak już mi trochę ciśnienie zeszło, to zacząłem po prostu wyjmować części z tej obudowy. A na części pozostałej w skrzyni widać ten oring, który muszę dać nowy.



O tyle to irytujące, że skrzynia w środku jest idealna i mógłbym ją tak zostawić nie ruszając (co oczywiście później się okaże nieprawdą). Zaczynam to więc rozkładać - wysunąłem ośkę kółka wstecznego biegu. Dalej nie wyjdzie, bo trzyma ją kosz satelit, ale jego jeszcze nie mam jak wykręcić.



Wyjąłem kółko i widełki wstecznego biegu.



Potem wyjąłem wałek pośredni - jego oś wysuwa się do tyłu skrzyni. Zęby są wszędzie jak nowe, na igiełkach nie ma śladu uszkodzeń.



Obudowa ma już trochę więcej miejsca w środku.



Wyjąłem też wałek wyjściowy skrzyni.



Część skrzyniowa już pusta.



Zanim będę mógł wyjąć mechanizm różnicowy, przytargałem skrzynię - dawcę. Z niej pozyskam obudowę. Szkoda tylko, że tamtą już miałem umytą i pomalowaną...