Znowu zmiana tematu. Na razie nie kończymy żadnego etapu prac, bo dążymy do skompletowania osi z kołami, zobaczenia czego brakuje i oddania poszczegołnych elementów do lakierni lub galwanizerni.
Tym razem stwierdziliśmy, że spróbujemy zrobić dwie rzeczy:
  - zinwentaryzować wszystkie śruby potrzebne do złożenia osi, nawrotnika i kół;
  - zinwentaryzować wszystkie części silnika i układu przeniesienia napędu aby zobaczyć co jest do wymiany i czego brakuje.
Zaczęliśmy od kół. Dla przypomnienia - koło wygląda tak: :)



Musieliśmy je rozebrać aby wyprostować jego poszczególne elementy, kupić nowe śruby (większość ma pozrywane gwinty) i odnowić tulejki dystansujące poszczególne "plastry" koła.



I rozebrane. Oznakowaliśmy części składowe, żeby potem każde koło złożyć w dokadnie taki sam sposób, w jaki było złożone. Krawędzie wewnętrzne kół są odlane i toczone. Są na tyle solidne, że nie wykrzywiły się podczas eksploatacji. Dwa zewnętrzne pierścienie z blachy były krzywe, ale dałem radę je wystarczająco wyprostować. Do zrobienia zostały "talerze" z kół. Musimy zeszliwować z nich rant (zawinął się na skutek toczenia po szynach), aby móc skutecznie sprawdzać, czy są proste. Potem sesja prostowania na tokarce u teścia. To właśnie ten element odpowiada za to, czy koło jest proste, czy bije na boki. Jak nam się nie uda tego wyprostować własnymi siłami to trzeba będzie to oddać do jakiegoś kowala.



Części z blachy są od siebie dystansowane tulejkami. Od wewnątrz koła są najdłuższe, potem średnie i najkrótsze. Tu sprawdzaliśmy, czy są jednakowe na każdym kole i czy żadnej nie zgubiliśmy.



A tu śruby trzymające to wszystko razem. Większość śrub to już raczej niestety złom, podobnie wszystkie podkładki. Nakrętek powinno być po 10 na każde koło, ale mamy w sumie 29 sztuk... Poza tym każda jest inna, bo to ręczna robota. Piotra korci, żeby to tak zostawić, ale ja twierdzę, że każdy będzie mu wypominał to, że są nierówne :)



A tu początek sprawdzania czy mamy wszystko do silnika. Jako że nigdy się motocyklami nie interesowałem, to silnik WSK-i jest dla mnie zupełnie nieznany. W związku z tym zaopatrzyłem się w solidną porcję rysunków złożeniowych, żeby wyłapać każdą śrubkę i podkładkę. Na początku wydawało się, że pójdzie łatwo...



Ale potem się okazało, że ten niby prosty silniczek ma w środku sporo części. Żeby żadnej nie przegapić przeglądałem dokumentację dość intensywnie :)



W sumie i tak nie mamy stuprocentowej pewności, czy ten akurat model drezyny powinien mieć silnik WSK 125cm3 (taki mamy my i większość innych drezyn DL-2), czy WFM 150cm3. WSK-a jest o tyle fajna, że jest nowsza i części do niej jest pełno, czego nie można powiedzieć o WFM-ce. Natomiast jeśli powinniśmy włożyć do drezyny silnik WFM, to tak zrobimy. Póki co jednak WSK-ę też robimy, żeby Piotr zdążył pojeździć w tym sezonie, oryginalność (no właśnie - nie wiadomo) będziemy przywracać potem.